Piotr Moczydłowski - wychowanek szczycieńskiego klubu Kyokushin Karate - zdobył piąty już w swojej karierze sportowej tytuł Mistrza Polski. Tym razem przywiózł złoto z zawodów w Koszalinie.

Na macie i przed... telewizorem

Kolejny sukces na liście

W koszalińskich zmaganiach wzięła udział czwórka wychowanków trenera Piotra Zembrzuskiego. Zabrakło szczęścia Wojciechowi Fiebigowi (karate, kat. do 80 kg) i Katarzynie Krajzie (clicker, kat. open), którzy nie przeszli eliminacji. Piąte miejsce w kacie wywalczyła Katarzyna Kordek. Gorycz ich niepowodzeń osłodziło zwycięstwo Piotra Moczydłowskiego, który zwyciężył w wadze do 70 kg.

- Doszedł do finału pokonując trzech bardzo dobrych zawodników - opowiada dumny z osiągnięć Piotra trener Zembrzuski.

Problemy były w finale, w którym walczył z Dariuszem Głuskiem z Częstochowy. Dopiero po dwóch dogrywkach jako zwycięzcę wskazano Piotra.

Taki sukces nie jest niespodzianką dla tych, którzy znają długą listę sportowych osiągnięć 21-letniego szczytnianina, studenta telekomunikacji na bydgoskiej ART. Do tej pory tytuł najlepszego karateki-juniora w Polsce zdobywał dwukrotnie, tyleż razy okazywał się też najlepszy wśród seniorów. Trudno zliczyć wszystkie jego osiągnięcia. Łatwiej podsumować, że na koncie ma tylko jedną, choć zapewne bolesną porażkę.

- Nie powiodło się mu na zeszłorocznych Mistrzostwach Europy - przyznaje trener Zembrzuski. - Zresztą werdykt sędziego na niekorzyść Piotrka był kontrowersyjny. Jest jednak szansa na to, że wystartuje w następnym roku i pokaże, na co go stać - mówi Piotr Zembrzuski.

Od piłki do karate

Aż trudno uwierzyć, że Piotrek trafił na treningi karate "w zastępstwie" i na początku nie za bardzo się mu podobało. Miał być piłkarzem, ale za bardzo rozrabiającego dwunastolatka po prostu wydalono z klubu... Niedługo potem zbyt energicznego chłopca zabrał na trening karate brat Łukasz, również odnoszący sukcesy w tej dziedzinie sportu. Trudne zadanie utemperowania "łobuziaka" udało się trenerowi Zembrzuskiemu dopiero po około pół roku treningów.

- Odwiedziła mnie wtedy jego mama, z początku bardzo przeciwna treningom syna. Dziękowała, że Piotrek wreszcie się uspokoił, spoważniał. Tak wpłynęło na niego karate, bo to nie tylko sport, ale sztuka, sposób myślenia - opowiada trener.

Dziś młody mistrz należy do najbardziej lubianych zawodników nie tylko w szczycieńskim klubie, ale w środowisku polskich karateków.

- Zdyscyplinowany, skromny, pokorny. Jest liderem, ale nie wywyższa się i trenuje równo ze wszystkimi. Często też sam sobie bywa trenerem, bo zawodnikowi tej klasy i kondycji trudno jest dotrzymać kroku - przyznaje trener Zembrzuski.

Wywiadowcze analizy

Do mistrzostw w Koszalinie (14-15 grudnia) szczycieński karateka przygotowywał się intensywnie przez dwa miesiące. Ćwiczył siłę, wytrzymałość i szybkość, trzy razy w tygodniu walcząc na macie i dwa razy - odwiedzając siłownię. W tym czasie jego trener spędzał długie godziny przed... telewizorem. W swojej kolekcji ma bowiem około 120 kaset z zapisami walk Piotra i jego rywali. Analizuje słabe i mocne strony zawodników, ich techniki, i w oparciu o tą "telewizyjną" wiedzę przeprowadza treningi. Pomysł ten zaczerpnął od znanego trenera siatkówki Huberta Wagnera.

- Żałuję, że nie zrobiłem takiego rozeznania przed wyjazdem na mistrzostwa Europy. Może to by nam pomogło? Za rok na pewno tak zrobimy - zapowiada trener Zembrzuski.

Katarzyna Mikulak

2003.12.24