„To już jest jesień, chcesz czy nie chcesz, przyszła tu i będzie trwać...” - tak rozpoczyna się jedna z pierwszych, jeszcze studenckich, piosenek Andrzeja Rosiewicza. Przez lata napisano bardzo dużo utworów śpiewanych na temat jesieni i wszystkie w bardzo smutnym nastroju. Ten nastój najtrafniej określił Jeremi Przybora, jako „smuteczek, chandereczka, melancholijka”. Przedwojenne herbaciane jesienne róże były smutne, a Andrzej Bogucki, w powojennych latach pięćdziesiątych śpiewał „a mnie jest szkoda lata”. Lato akurat i nam skończyło się, nastał zapowiadany czas smutku, należałoby zatem coś z tym zrobić.
Tytuł dzisiejszego felietonu jest cytatem z piosenki Wojciecha Młynarskiego, który śpiewał „na wszystkie smutki niedziela na Głównym”. Przypomniałem sobie tę piosenkę, kiedy kilka dni temu odwiedziłem port lotniczy w Szymanach. Zanim wyjaśnię dlaczego, kilka słów o zacytowanym tekście.
Jakoś tak na początku lat sześćdziesiątych znakomity francuski piosenkarz i aktor Gilbert Becaud nagrał piosenkę „Dimanche a Orly”, czyli „Niedziela na Orly”. Lotnisko „Orly” było w owych latach głównym portem lotniczym Paryża. Becaud śpiewał o tym, że mieszka w paryskim bloku z rodzicami, wszystko ma i nie powinien narzekać. Ale kiedy nadchodzi niedziela i cała rodzina siedzi w domu - ojciec ogląda sport w telewizji, a mama nie ustaje w pracach porządkowych, to on sam nie wie, co z sobą począć. Wychodzi więc z domu, wsiada w metro i jedzie na lotnisko, gdzie lubi przesiedzieć calutką niedzielę, ocierając się o wielki świat i dając upust swoim marzeniom.
Wojciech Młynarski, który znakomicie zna język francuski, postanowił zakpić sobie z frustracji młodego paryżanina (nazwał go bykiem nonaironowo-tergalowym) i napisał kabaretową, polską wersję francuskiego przeboju, pod tytułem „Na wszystkie smutki niedziela na Głównym”. Chodzi oczywiście o kolejowy dworzec Warszawa Główna. Autor proponuje warszawiakom rozładowanie swoich stresów poprzez niedzielny wypoczynek na wymienionej stacji kolejowej. Tutaj należy przypomnieć, że dworzec ów, to była w tamtych latach ledwo zipiąca pół ruina, kiepsko wyposażona technicznie i z marnym zapleczem. Dworzec „Centralny”, który miał zastąpić „Główny” dopiero budowano. Utwór Młynarskiego powstał jako żartobliwa, kabaretowa kpina. Ale ta właśnie piosenka przypomniała mi tekst Gilberta Becaud. Tekst napisany całkiem poważnie. Doznałem owego przebłysku pamięci, zwiedzając wnętrza portu lotniczego OLSZTYN - MAZURY. i pomyślałem, że być może nowoczesny i elegancki terminal w Szymanach jest naszym miejscowym obiektem „na wszystkie smutki”?
Architektonicznie, od strony wizualnej, budynek robi znakomite wrażenie.