Najgłośniejszy proces Mazur (7)

UMORZENIE

9 lutego 1932 roku nadprokurator okręgowy w Olsztynie przesłał do Polskiego Towarzystwa Szkolnego pismo informujące o umorzeniu śledztwa w sprawie zajść w Dębowcu. W jego treści wskazał, iż nie udało się stwierdzić, że Późny został przez braci Olschewskich umyślnie poturbowany. Obaj oskarżeni zapewniali, iż Późny chciał się poskarżyć przed ich ojcem na zachowanie Waltera Olschewskiego w dniu poprzednim, ale nie zastał go w domu. Podczas rozmowy, która odbyła się w obecności ich matki, miał uczynić im zarzut, iż to oni wybili mu szyby. Wedle ich zeznań, miał być przy tym bardzo wzburzony. Na żądanie, aby opuścił pokój, nie chciał ponoć wyjść. Wtedy pochwycił go Karl Olschewski i wyrzucił za drzwi. Późny miał w sieni upaść i rozbił sobie głowę na schodach. Tak zeznawali obaj młodzi Olschewscy i prokuratura dała tym zeznaniom wiarę.

PROCES O POBICIE SZOFERA

W dniu 25 lutego 1932 roku odbyła się w Nidzicy rozprawa o pobicie szofera Zalewskiego. Władze niemieckie, chcąc uniknąć problemów, które wystąpiły podczas procesu o rozruchy, starały się o to, by nie nagłaśniać tej rozprawy. Trwała ona tylko jeden dzień, a jej termin podano w ostatniej chwili, co spowodowało, iż prasa polska nie przysłała swoich korespondentów. Sąd nie dopuścił do brania udziału w rozprawie oskarżycieli prywatnych, ani ze strony Polskiego Towarzystwa Szkolnego, ani ze strony samego szofera Zalewskiego. Obaj oskarżeni do winy się nie przyznali. Obciążająco dla oskarżonych zeznawali napadnięci. Inni świadkowie, którzy wcześniej zeznawali obciążająco, w sądzie cofnęli swoje zeznania. Tylko dwoje dzieci je podtrzymało. Wezwani na świadków nauczyciele ze szkoły w Jedwabnie scharakteryzowali je jako nałogowych kłamców i idiotów. Sąd w wyroku uznał za bezsporny fakt napadu, pobicia szofera i uszkodzenia samochodu. Obydwu oskarżonych skazał na pół roku pozbawienia wolności w zawieszeniu.

„W POLSCE WINNYCH NIE ŚCIGAJĄ, LECZ NAGRADZAJĄ”

Całość działań prokuratury i sądów w sprawach zajść w Dębowcu i Jedwabnie skwitowała „Allensteiner Zeitung” z 27 lutego 1932 roku: ... Stoimy do pewnego stopnia przed zagadką! Ktoś musiał tu w niezwykły sposób narobić zamętu. Wiadomo mianowicie teraz, iż zbyteczny był cały skandal, który taki kurz podniósł i obudził tyle niemiłego zainteresowania. W każdym razie powinni Polacy zechcieć przekonać się, o ile nie oślepli całkowicie w swojej niedorzecznej propagandzie, iż istnieją sądy w Niemczech. Gdyż takiego nakładu śledztwa, procesów, aresztowań i wszelkich możliwych rzeczy nie byłoby nigdy w Polsce, gdyby się tam wydarzył podobnie pozbawiony sensu wypadek. Przeciwnie. Doświadczenie uczy, że w Polsce winnych nie ścigają, lecz nagradzają.

REZYGNACJA Z ZAŁOŻENIA SZKOŁY

Z założenia polskiej szkoły w Dębowcu zrezygnowano. Nauczyciel miejscowej szkoły niemieckiej zaproponował właścicielowi lokalu wynajętego na polską szkołę, Broziowi, odszkodowanie w zamian za zerwanie umowy z Polskim Towarzystwem Szkolnym. Zasugerował przy tym, iż jeśli się nie zgodzi, to mogą go spotkać różne nieprzyjemności. Wystraszony Broź zerwał umowę. Odszkodowania nigdy nie dostał, ze strachu nawet się nie upominał o nie. Niedługo później przestała istnieć jedyna szkoła polska na Mazurach, w Piasutnie. 1 marca 1932 roku znaleziono zwłoki jej nauczyciela. Jerzy Lanc leżał martwy w łóżku w zamkniętym od wewnątrz pokoju. Przyczyną śmierci było zatrucie czadem.

HITLER PRZEJAZDEM W JEDWABNIE

16 lipca 1932 roku mieszkańcy Jedwabna ponownie wylegli na ulicę. Przez ich wieś miał bowiem przejeżdżać człowiek, z którym wiązali swoją przyszłość. Około godziny 16.00 od strony Szczytna nadjechała kolumna samochodów. Gdy znalazła się w środku tłumu, została przez ludzi zatrzymana. Jeden z przywódców NSDAP w Jedwabnie podszedł do pierwszego samochodu. Siedzieli w nim Adolf Hitler i Erich Koch. NSDAP–owiec z Jedwabna przywitał gości. Hitler z Kochem wymienili z nim kilka zdań, a następnie kolumna udała się dalej do Ostródy.

Na samym Hitlerze przejazdy przez Mazury robiły ogromne wrażenie. Na ich trasie stały tysiące ludzi, którzy ze łzami w oczach skandowali „heil” i takie hasła jak „dajcie Hitlerowi władzę, ratujcie ojczyznę”. Na jednym z wieców na Mazurach, Hitler wyraźnie poruszony stwierdził: nie sądzę, aby był w Niemczech inny tak wierny kraj, jak Mazury. Z kolei przyszły gauleiter Prus Wschodnich, Erich Koch, świetnie znał okolice Jedwabna, gdyż wcześniej agitował tutaj poruszając się rowerem, a korzystając z gościnności gospodarzy w Narejtach i Napiwodzie, nawet tam nocował.

WIERNA WIEŚ

W 1938 roku mieszkańcy Jedwabna zapragnęli podkreślić swoją dotychczasową wierność państwu niemieckiemu. W trakcie akcji masowego germanizowania nazw mazurskich i litewskich w Prusach Wschodnich zgłosili propozycję, by Jedwabno przemianować na „Treumarck” (dosłownie z niem. „Wierna osada targowa”). Proponowana nazwa pochodziła od słowa “treu” - ”wierny” i miała symbolizować wierność Jedwabna, przede wszystkim podczas plebiscytu z 11 lipca 1920 roku, ale również podczas wydarzeń z lat 1931/1932. Nowe nazwy zaczynające się od „Treu –” na Mazurach występowały, nazwano tak między innymi Olecko – „Treuburg” („Wierny zamek”) i wieś Sędrowo – „Treudorf” („Wierna wieś”). Jedwabno, mimo swej „wierności”, nie dostąpiło tego zaszczytu. Specjalna komisja zajmująca się zmianą nazw, w większości złożona z profesorów królewieckiej Albertyny i pracowników archiwum w Królewcu, nie zgodziła się i nadała Jedwabnu nazwę „Gedwangen”, która pochodziła od nazw Jedwabna używanych w czasach Zakonu Krzyżackiego. W nazistowskim amoku mieszkańcy Jedwabna germanizowali także swoje nazwiska. Za przykład służyć mogą ostatni przed 1945 rokiem wójtowie w Jedwabnie, Adolf Pankler i Paul Odenbach, obydwaj wywodzący się z Dębowca, którzy wcześniej nazywali się Paczkowski i Olschewski.

xxx

Za tydzień opublikujemy ostatnią część cyklu, w której przedstawione zostaną dalsze losy bohaterów opisywanych wydarzeń.

Sławomir Ambroziak