... czyli Magazyn Kulturalny wydawany przez Miejski Dom Kultury w Szczytnie w moim kolekcjonerskim archiwum tworzy pokaźny stosik i przywołuje sentymentalne wspomnienia. W roku 2005 byłam częstym gościem Herbaciarni „Róża wiatrów” mającej swoją siedzibę właśnie w MDK-u w Szczytnie.
Klimatyczne pomieszczenie posiadało magię przyciągania i stworzony przez właścicielkę panią Elżbietę Zyrę czarowny klimat. Tam każdy napar smakował wyjątkowo, a rozmowy toczyły się lekko, miło i przyjemnie. Można było smakować polecany asortyment i w myśl zawartej na zaproszeniach dewizy po prostu: „... wąchać RÓŻĘ WIATRÓW gdzieś na końcu świata”...
W ówczesnej „Róży wiatrów” zbierała się zarówno młodzież, jak i dorośli. Tam właśnie w moje ręce trafił pierwszy egzemplarz „Naszego akapitu”. Był październik 2005 r. Pijąc gorącą czekoladę z bitą śmietaną czytałam swój egzemplarz, a moja przyjaciółka Halinka swój. A na okładce czarno na białym widniało: Zapraszamy na łamy. Drodzy czytelnicy! Jesteśmy nowym pismem, będziemy ukazywać się co miesiąc, licząc, że uda nam się z Wami zaprzyjaźnić. To zaproszenie na nasze łamy jest jak najbardziej oficjalne – jest skierowane do wszystkich mających ochotę na publiczną korespondencję, na opublikowanie swojego wiersza, opowiadania, eseju, bajki, fraszki, aforyzmu, kalamburu, rysunku. (...) Nim dobrnęłam do końca usłyszałam od towarzyszącej mi koleżanki, że to coś dla mnie i że mam poszperać w szufladach. Faktycznie tak zrobiłam i w kilku kolejnych wydaniach moje opowiadania zostały zamieszczone. Ale debiutowałam fotografią: „Zakochana para z Krutyni” oraz wierszykiem takiej treści: Miłość zniewala, dowodem jest ta zakochana para o dziewięćdziesiąt lat starsza partnerka toż to różnica niewielka. Niezwykłe, pomnikowe drzewa sfotografowałam podczas jednej z licznych wypraw w „kręciołowym” gronie. Każdego roku sprawdzam czy „zakochana para” nadal trwa w miłosnym uścisku i do tej pory faktycznie tej miłości nie ogranicza metryka.
Wracając do pierwszego numeru „Naszego akapitu”, to w stopce redakcyjnej czytamy, że redaktorem naczelnym był Marek Samselski, a rolę sekretarza redakcji pełniła właśnie Elżbieta Zyra, zaś zespół redakcyjny: „w trakcie krystalizacji” - taką piękną informację zamieszczono we wspomnianej stopce redakcyjnej. Skoro pani Elżbieta piastowała tak ważną funkcję nic dziwnego, że wszelkie spotkania odbywały się w herbaciarni „Róża wiatrów”. Już w drugim numerze zespół redakcyjny się wykrystalizował i został zasilony przez Olgę Kokoryn i Krzysztofa Gugnackiego. Zgodnie z zapowiedzią, raz w miesiącu w ręce czytelników trafiały bogate w treść i szatę graficzną czasopisma, które projektowane, składane, łamane i drukowane były przez firmę PRINTEXGROUP w Szczytnie. Nie sposób, bym teraz wymieniła całą plejadę osób, które publikowały w „Naszym akapicie”, ale kilka wymienię. Osobiście z wielkim zaciekawieniem wyczekiwałam na relacje z koncertów i zdjęcia, które publikował Meloman – Bogdan Zaręba. Urzekły mnie fotografie wykonane przez Arkadiusza Dziczka, rysunki Olgi Kokoryn, wiersze Artura Urbańskiego, Anny Rząp, Renaty Palki-Smagorzewskiej, Jolanty Magierowskiej, Beaty Kordek, Pawła Salamuchy. Jednak największym mistrzem słowa pisanego i całym guru grupy był oczywiście Marek Samselski, któremu pióra dotrzymywała niezrównana Sylwia Grodzka-Samselska.
Gdy przeglądam archiwalne egzemplarze, to obecnie stanowią one dla mnie takie literackie kompendium wiedzy o autorach, ich publikacjach oraz różnego rodzaju wydarzeniach kulturalnych. Wracają też wspomnienia mojego uczestnictwa w spotkaniach organizowanych przez panią Elę Zyrę w niezwykłej, pełnej czarownej zadumy kawiarence. Bywało bowiem, że pękała ona w szwach, gdy koncertował Jarosław Chojnacki, czy też podczas spotkań autorskich z Ewą Lubińską, czy też Danutą Sabat. W zbiorach kolekcjonerskich posiadam zaproszenie na spotkanie „Kobiet ciekawych i ciekawskich”, które miało miejsce 3 października 2007 r., a że zainteresowanie było wielkie należało telefonicznie lub osobiście potwierdzić w herbaciarni chęć uczestnictwa. Oj, działo się działo i gdy pewnego dnia zjawiłam się w herbaciarni pani Ela podarowała mi filiżanki wraz z zaczarowanym smakiem wszystkich spotkań. Bowiem zmieniła charakter prowadzonej działalności i lokalizację. Przysięgam, że gdy w tej filiżance piję napary, to autentycznie dzieją się czary miłe wspomnienia wracają i wspaniałe chwile ożywają.
Grażyna Saj-Klocek