Pierwszy raz o Małej Ojczyźnie usłyszałem na korytarzu pomieszczeń zajmowanych przez Fundację Kultury, której w owym czasie szefowała Izabela Cywińska. Od tego czasu śledzę losy tego hasła, bo w nim upatruję sukces samorządów najniższego szczebla - gminnych i miejskich. Dlatego też z dużym zainteresowaniem zabrałem się za lekturę książki Jerzego Szmita "Między Wielką a Małą Ojczyzną"
*.
Na początek wyjaśnienie: wielka ojczyzna - wiadomo: Polska, a mała? Tu trzeba zatrzymać się dłużej, chociaż sprawa też jest prosta - mała ojczyzna, to miejsce nam najbliższe: nasza wioska, gmina, a w pojęciu autora: region. Dla nas Warmia i Mazury. Bo wielkość małej ojczyzny zależy od szczebla, na którym działa dany człowiek. A Jerzy Szmit jest znanym działaczem naszego województwa. Był radnym Rady Miasta Olsztyna, potem pierwszym marszałkiem województwa warmińsko-mazurskiego, a potem uzyskał mandat radnego sejmiku. Te stanowiska zakreślają krąg zainteresowań autora, a także precyzują, co jest jego Małą Ojczyzną. Dla Szmita to cały region warmińsko-mazurski. Mała ojczyzna tym razem okazała się dość duża, a przy tym bardzo skomplikowana. Autor przemyślał jednak wszystko dokładnie, poznał nową strukturę społeczeństwa, które nie składa się przecież z Warmiaków i Mazurów. Osobiście znam tylko jednego rodowitego Mazura - kolegę po piórze Erwina Kruka. A kim są pozostali? Jerzy Szmit robi dokładną analizę. Musi przecież wiedzieć, kto zamieszkuje jego Małą Ojczyznę. Tak samo dokładnie analizuje stosunek nowych mieszkańców Warmii i Mazur do Niemców, a także jakże ważny stosunek do enklawy rosyjskiej, leżącej w otoczeniu państw Unii Europejskiej - do ludności Obwodu Kaliningradzkiego.
Wiele miejsca poświęca autor wyszukiwaniu przyczyn gorszej sytuacji naszego regionu w stosunku do innych, bogatszych. I tu dochodzi do wniosku, że wszystko zależy od ludzi. Tylko wybór działaczy mających na uwadze pomyślność regionu, tylko elity polityczne nie kierujące się przynależnością partyjną, kumplostwem czy zwyczajną chęcią dorobienia się mogą przynieść pomyślność naszemu społeczeństwu.
Szukając przyczyn tego stanu prezentuje wnioski, które każdemu normalnemu człowiekowi wydają się oczywiste: 45 lat innego sposobu myślenia, innego sposobu działania, rządzenia. Jeszcze do dziś żyją wśród nas ludzie, którzy nie tylko chowają w szufladzie legitymację SB, także w głębi serca skrywają uznanie dla metod postępowania tej formacji. Trudno z nimi budować przyjazny ludziom region, nazywany Małą Ojczyzną.
Z dużą ciekawością przeczytałem tę książkę. Dała mi sporą porcję wiedzy o autorze i jego poglądach na rzeczywistość. Niemal w punktach wyliczyła jego program. Właśnie program polityczny przed zbliżającymi się wyborami.
Nawet wówczas, gdy poglądy autora nie będą wam odpowiadać, przeczytajcie tę książkę. Przecież kochać można swoją Małą Ojczyznę na różne sposoby.
Marek Teschke
* Jerzy Szmit, Między Wielką a Małą Ojczyzną. Olsztyn 2005.
2005.06.29