Nasze Stare Miasto

Szczytno jest dość dziwnym grodem, albowiem nie posiada typowej dla innych miast wizytówki architektonicznej w postaci starego miasta. Ulica Odrodzenia stwarza jedynie pozory starówki, jezdnia i chodniki są tutaj szerokie. Gdzież ciasne zaułki i uliczki typowej starodawnej zabudowy z rynkiem i ratuszem pośrodku, ot choćby takiej, jaką ma Pasym, czy Mrągowo?

No i ogarnęła mnie zazdrość, bo oni mają stare miasto, a my nie.

Ale, ale - wydaje mi się, iż znalazłem w Szczytnie coś podobnego do starówki, tj. ciasne i kręte zaułki ze starymi kamieniczkami. Wszystko to leży w dość dziwnej okolicy, tuż nad małym jeziorem.

Zaułki są naprawdę ciasne, skoro niewielkie autko, jakim jest popularny maluch, z trudem tutaj manewruje - fot. 1.

I jeśliby w uliczkę wjechał inny samochód, minąć byłoby się nie sposób. Ten trakt to ulica Jeziorna. Łagodnymi zawijasami biegnie aż do ul. Konopnickiej, do miejsca gdzie rośnie opisywany tydzień temu pomnik przyrody - 120-letni klon. Zabudowa przypomina zatem typowe stare miasto, ale jakieś obskurne, bo tynk z kamieniczek odpada, brak tu chodników, no a jezdnia jest niezwykle dziurawa.

Dość zagadkowo rozwiązano tutaj także kwestię ruchu ulicznego. Oto maluszek z fot. 1 skręca w ulicę Krasickiego. Gdyby pojechał nią dalej, u wylotu napotkałby znak przedstawiony na fot. 2.

Czerwony otok wokół tarczy jest wyblakły, ale mimo to domyślamy się o co chodzi - jest to znak zakazu ruchu wszelkich pojazdów. To oznacza, że dalej jechać nie wolno, ale też i to, że za znakiem jakikolwiek ruch pojazdów odbywać się nie może. Tymczasem szczegół zaznaczony w głębi fotografii strzałką, w zbliżeniu wygląda tak - fot. 3.

Jest to drugi znak zakazu ruchu pojazdów mechanicznych, których wizerunki widać na tarczy. Broni on wjazdu na przyjeziorną ścieżkę dla pieszych, bo poprzeczna nadjeziorna uliczka bez nazwy, do której prowadzi widoczny na fot. 2 wylot ul. Krasickiego dopuszczona jest do ruchu kołowego. Można nią przejechać od ul. Konopnickiej, do ul. Wyspiańskiego i dalej, aż do ul. Żeromskiego, prosto pod siedzibę PZU. Zatem ów okrągły znak zakazu u wylotu ul. Krasickiego stoi bez sensu.

PS.

Znak z fot. 3, a tego typu wiele stoi przy ciągach spacerowych tak nad małym, jak i dużym jeziorem, wprowadził spore zamieszanie wśród osób, które usiłowały przejechać tędy rowerami. Wszak skoro mamy na tarczy (u dołu) wizerunek - niby to roweru - znaczyć to może tylko jedno, iż nawet takim pojazdem wjechać na ścieżkę nie można.

- A jak to tak! To już broni się wjazdu nad jezioro pojazdom, które żadnych spalin nie wydzielają - złoszczą się użytkownicy dwóch kółek i pomstują pod adresem władz samorządowych, ich zdaniem, przewrażliwionych na punkcie ekologii.

Zakaz ów zbulwersował także jedną z naszych Czytelniczek, z którą "Kurek" udał się na wizję lokalną.

I co? Ano faktycznie, rzuciwszy na rzecz okiem, doszliśmy wspólnie do wniosku, że rowerem na przyjeziorne ciągi spacerowe wjeżdżać nie wolno!

I byłby obciach spory, gdyby nie obecność przechodzących akurat młodzieńców. Wytłumaczyli oni "Kurkowi" i naszej Czytelniczce, iż zakaz tyczy samochodów, motocykli i... motorowerów. Sylwetka pojazdu na dole znaku odnosi się bowiem nie do roweru a motorynki!

Od siebie muszę jednak dodać, iż podobnych pomyłek by nie było, gdyby nie pedały, atrybut wszak czysto rowerowy, a na znaku posiada je właśnie motorower - fot. 4.

OKOLICZNE DZIWA

Opisywane wcześniej zaułki nad małym jeziorem cechują się jeszcze i tym iż równolegle do ul. Jeziornej przebiega ulica o nieokreślonej nazwie - fot. 5.

Po jej lewej stronie (patrząc na fotografię) domki noszą oznakowanie np. ul. Jeziorna 28, zaś te stojące po prawej już inne - np. ul. 1 Maja 27 - fot. 6.

Ja wam dam, twórcy naściennych tabliczek! Co to za pisownia! Nowy Słownik Ortograficzny podaje wyraźnie jak pisze się taką datę: 1 Maja (święto). Bez durnej kreski i dziwnej przylepki -go.

A powracając do opisywanej uliczki, to ta z jednej strony (od ul. Konopnickiej) kończy się małym parowem, który co nie trudno zgadnąć, wypełniają śmieci najrozmaitszego autoramentu. Z drugiej zaś, od strony lecznicy dla zwierząt kończy się... dachem garażu!

Tak, tak, to nie żarty, a najprawdziwsza prawda - fot. 7.

Usiłowawszy zaparkować auto przy lecznicy o wieczorowej porze (gdy zapadł już zmierzch) nieomal wjechałem na ów dach zamaskowany trawą i gdybym się nie zorientował w sytuacji i nie wyhamował na czas, byłbym zwalił się w dół, wprost na ul. Jeziorną, bo ta biegnie tam dołem. Nigdy bym nie przypuszczał, iż podobna przygoda może mnie spotkać w trakcie podróżowania po - wydawałoby się - dobrze znanych zaułkach szczycieńskich uliczek.

2004.06.30