Pięć nauczycielek ze szkoły w Gromie walczy o wypłatę odpraw z tytułu rozwiązania z nimi stosunku pracy. Władze gminy Pasym stoją jednak na stanowisku, że pieniądze im się nie należą, bo we wrześniu ponownie znalazły zatrudnienie w tej samej co dotychczas placówce. Kobiety swoich roszczeń dochodzą teraz przed sądem, z kolei burmistrz złożył na nie doniesienie do prokuratury, która ma wyjaśnić, czy nie dopuściły się próby wyłudzenia.
NIE DOSTAŁY ANI GROSZA
Od września Szkoła Podstawowa w Gromie funkcjonuje na innych niż do tej pory zasadach. Jej prowadzeniem zajmuje się już nie gmina Pasym, lecz dotychczasowy dyrektor Andrzej Modzelewski. Ma to poważne konsekwencje, głównie dla pracowników placówki, których nie obowiązuje Karta Nauczyciela, ale Kodeks Pracy. W maju pięć nauczycielek z Gromu złożyło oświadczenia o tym, że nie przyjmują nowych warunków pracy i płacy, co było równoznaczne z rezygnacją z zatrudnienia w placówce. Pod koniec sierpnia pracodawca poinformował je pisemnie, że otrzymają one odprawy pieniężne: trzy z kobiet w wysokości 6-miesięcznego wynagrodzenia i dwie - 3-miesięcznego. W sumie w grę wchodzi kwota około 70 tys. złotych. Nauczycielki jednak do tej pory nie dostały ani grosza, mimo że dyrektor szkoły przekazał wszystkie niezbędne dokumenty do wydziału finansowego Urzędu Miasta i Gminy Pasym. Przygotowane listy płac z naliczonymi kwotami nie zostały zaakceptowane przez burmistrza Bernarda Miusa.
– Wielokrotnie kontaktowałem się z urzędem w sprawie wypłat odpraw, jednak nie uzyskałem żadnej wiążącej odpowiedzi – mówi Andrzej Modzelewski. Dopiero w połowie września sekretarz Jarosław Milewski poinformował go, że kierownictwo gminy stoi na stanowisku, iż pieniądze nauczycielkom się nie należą. Powodem jest to, że wszystkie pięć kobiet z początkiem września znalazło zatrudnienie w przekształconej już placówce. To, zdaniem władz Pasymia, jest równoznaczne z odwołaniem złożonego w maju oświadczenia o nieprzyjęciu nowych warunków pracy i płacy.