Samorządy miasta i gminy Szczytno nie chcą korzystać z bezpłatnej siły roboczej jaką stanowią osoby skazane na kary ograniczenia wolności.
- To nam się nie opłaca - twierdzą zgodnie. Pozostali są odmiennego zdania.
Niechętne samorządy
- Dziwię się stanowisku władz miasta i gminy Szczytno - mówi kierownik Zespołu Kuratorskiej Służby Sądowej w Sądzie rejonowym w Szczytnie Marian Bucoń. - Już od kilku lat nie chcą przyjmować do pracy osób skazanych na ograniczenie wolności. A przecież za pracę nie muszą nic im płacić.
Sąd nie ma możliwości zmuszenia samorządu do zatrudnienia skazanego, może jedynie prosić. W przypadku miasta i gminy Szczytno prośby pozostają bez echa. Kierownik Bucoń wysyła więc wnioski do sąsiednich gmin, które z chęcią korzystają z bezpłatnej siły roboczej.
Kara wychowawcza i na rzecz społeczności
Kara ograniczenia wolności z obowiązkiem świadczenia pracy na cele publiczne jest bardzo popularna w krajach o ugruntowanym systemie demokratycznym. Coraz częściej korzystają z możliwości jej zastosowania sądy w Polsce. W ubiegłym roku szczycieński sąd orzekł taką karę wobec ok. 100 skazanych.
- Chętnie ją stosuję, bo ona bardziej skłania do refleksji niż np. kara grzywny - mówi asesor Sądu Rejonowego w Szczytnie Maciej Nawacki. - Nie jest to jednorazowa dolegliwość, a taka która rozciąga się na kilka miesięcy. Poza tym trzeba pamiętać, że istotą kary ograniczenia wolności jest praca na rzecz społeczności lokalnej.
Najczęściej kary ograniczenia wolności sądy wymierzają za jazdę w stanie nietrzeźwości, naruszenie nietykalności, znieważenie, drobne kradzieże, zniszczenie mienia i niepłacenie alimentów. Przyjmuje się, że kara ma być wykonywana w pobliżu miejsca zamieszkania skazanego, maksymalnie w odległości 30 km.
To się nie opłaca
Krystyna Lis, inspektor Urzędu Miejskiego twierdzi, że zatrudnianie skazanych do odbycia kary ograniczenia wolności jest nieopłacalne.
Tak jest od roku 1998, w którym ukazało się rozporządzenie Rady Ministrów nakładające na samorządy pewne obowiązki.
- Musimy im opłacić badania lekarskie i ubezpieczenie, przeszkolić z zakresu BHP, dać ubranie robocze, a do tego jeszcze skierować kogoś do dozoru - wylicza inspektor Lis.- Na jednego skazanego, który pracuje 15-20 godzin miesięcznie, musimy więc wydać prawie 200 zł, a to się po prostu nie kalkuluje.
Inspektor nie jest też zadowolona z efektów pracy skazanych, którzy często obijają się w pracy.
Będzie musiała jednak z nimi wkrótce współpracować, bowiem miesiąc temu po spotkaniu z prezesem sądu burmistrz Bielinowicz podjął decyzję, że skazani będą mogli odbywać karę w podległym mu Zakładzie Usług Komunalnych.
Decyzją tą nie jest zbyt uszczęśliwiony dyrektor ZUK Andrzej Pleskot.
- Praca skazanych jest dla nas nieopłacalna, ale będziemy musieli realizować polecenie burmistrza - mówi dyrektor.
Gdzie znajdą zatrudnienie?
- Generalnie wszędzie tam gdzie pracuje moja firma, np. przy sprzątaniu ulic czy zamiataniu chodników - pada odpowiedź.
Gmina Szczytno pozostanie jedyną w powiecie szczycieńskim, w której skazani nie będą mogli odbywać kary ograniczenia wolności.
- To są przeważnie ludzie, którzy roboty się nie nauczyli, a mnie nie stać na to, by ich tego uczyć - twierdzi wójt Sławomir Wojciechowski. - Przyjdzie taki nierób, co nigdzie nie pracował, położy się na trawie i przeleży całą dniówkę. Jaki z tego pożytek?
Jesteśmy zadowoleni
Jednak samorządy, w których skazani odbywają karę ograniczenia wolności, są zadowolone z efektu ich pracy.
- Sumiennie ją wykonują, nie stwarzając nam żadnych problemów - zapewnia Grażyna Kicińska z Gospodarstwa Pomocniczego przy Urzędzie Gminy w Jedwabnie.
W gminie Świętajno skazani pracują przy odkrzaczaniu cmentarza komunalnego, na oczyszczalni ścieków i budowie chodnika w Spychowie. Wśród nich są osoby, którym uniemożliwiono pracę w mieście i gminie Szczytno.
- Nie można od nich oczekiwać cudów, ale zawsze coś pożytecznego zrobią - mówi Waldemar Popielarczyk, kierownik PGKiM w Świętajnie zaznaczając, że wśród odpracowujących karę jest osoba, która mogłaby stanowić wzór dla wszystkich pracowników w jego firmie.
Zapytany o bilans zysków i strat odpowiada: - Oczywiście, że wychodzimy na swoje.
Podobnie wypowiada się Cezary Pinkowski, kierownik ZGKiM w Pasymiu, w którym odpracowują karę także osoby ze Szczytna.
Skąd zatem tak rozbieżne opinie na temat opłacalności pracy skazanych? Dlaczego jedne samorządy wychodzą na swoje, a inne nie?
- To proste - odpowiada inspektor Krystyna Lis. - Oni nie przestrzegają przepisów. Nie kierują na badania ani nie ubezpieczają skazanych. Ponoszą ryzyko.
- Z reguły ubezpieczamy wszystkich, obowiązkowo też wykonujemy badania lekarskie - zapewnia kierownik Popielarczyk z PGKiM w Świętajnie. - Nasze koszty nie są najważniejsze, liczy się przecież także aspekt wychowawczy.
Andrzej Olszewski
2003.07.30