W Nowym Gizewie trwa konflikt pomiędzy właścicielami okolicznych posesji a ich sąsiadem, który po powrocie ze Stanów Zjednoczonych zamierza inwestować tu w działalność hotelowo-gastronomiczną. Mieszkańcy obawiają się, że w pobliżu ich domów pobuduje on salę weselną, gdzie odbywać się będą huczne przyjęcia zakłócające im spokój.

KONTROWERSYJNY PLAN

Nowe Gizewo jeszcze do niedawna uchodziło za senne podszczycieńskie osiedle będące oazą ciszy i spokoju. W ostatnich latach głównie z tego właśnie powodu coraz więcej mieszkańców Szczytna zaczęło kupować tu ziemię i budować domy. Wiele osób pozakładało w ich pobliżu także zakłady rzemieślnicze lub usługowe. Prowadzenie różnego typu działalności gospodarczej dotąd nie było raczej zarzewiem sąsiedzkich konfliktów. Sytuacja zmieniła się jednak pod koniec 2006 roku. Wtedy jedną z działek w Nowym Gizewie wraz ze znajdującymi się na niej obiektami nabył Stanisław Sokołowski, który wrócił do Polski ze Stanów Zjednoczonych. Biznesmen postanowił uruchomić tu pensjonat i snuł plany wybudowania domu weselnego. W tym celu zaczął przekształcać istniejący już

budynek usługowy w obiekt hotelowo-gastronomiczny. Zamiary te zaniepokoiły innych mieszkańców osiedla obawiających się, że ich realizacja zakłóci im spokój i wpłynie na pogorszenie stanu bezpieczeństwa. Od początku sprzeciwiali się planom sąsiada.

Pod koniec czerwca ubiegłego roku Stanisław Sokołowski otrzymał z Urzędu Gminy Szczytno decyzję o ustaleniu warunków zabudowy, zmieniającą sposób użytkowania istniejącego budynku na obiekt pensjonatowo-gastronomiczny. Sąsiedzi biznesmena odwołali się w tej sprawie do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Ich zdaniem wójt, wydając decyzję, wyraził tym samym zgodę na funkcjonowanie domu weselnego, nie zasięgając wcześniej opinii mieszkańców, których problem bezpośrednio dotyczy. Po rozpatrzeniu sprawy SKO decyzję wójta uchyliło i przekazało do ponownego rozpatrzenia. Obecnie całe postępowanie jest w

zawieszeniu.

ZAGROŻONE SOBOTY

Stanisław Sokołowski nie zaprzestał jednak prowadzenia prac wokół powstającego na jego posesji pensjonatu. Obiekt miał zacząć działać już od czerwca. Budzi to oburzenie mieszkańców, którzy uważają, że działa on bezprawnie.

- Zgodnie z prawem budowlanym zmiana sposobu przeznaczenia obiektu wymaga pozwolenia na budowę. Żeby ją uzyskać, najpierw trzeba otrzymać decyzję o

warunkach zabudowy, a tej pan Sokołowski nie ma - mówi jeden z mieszkańców Arkadiusz Popiało. O tym, by obok pensjonatu powstał dom weselny, sąsiedzi biznesmena nie chcą

nawet słyszeć.

Nie chcą wesel za płotem

- Nie wyobrażam sobie mieszkania tu, kiedy w sobotę zjedzie się kilkadziesiąt samochodów na sygnałach i rozpocznie się impreza do rana - mówi Arkadiusz Popiało. Wtórują mu też inni sąsiedzi. Krystyna i Sławomir Godlewscy mieszkają w Nowym Gizewie już od około dwudziestu lat. Prowadzą zakład stolarski i jak mówią huk maszyn towarzyszy im przez pięć dni w tygodniu. Tylko w weekendy mogą liczyć na wypoczynek w ciszy. Takich ludzi jak oni w Gizewie mieszka więcej.

- Każdy z nas wiedział, na co się decyduje. Dlatego przynajmniej w soboty

chcemy mieć ciszę i spokój - mówi Krystyna Godlewska. Hanna i Ryszard Zwalińscy wcześniej mieli już do czynienia z uciążliwym sąsiedztwem. Kiedy mieszkali w Brajnikach, notorycznie byli okradani przez klientów powstałego tam lokalu gastronomicznego.

- Trwało to trzy lata i w końcu postanowiliśmy stamtąd uciec. To był odruch naszej bezsilności - opowiada Hanna Zwalińska. Teraz, zarówno ona, jak i jej mąż martwią się, że historia się powtórzy. Mieszkańcy obawiają się też o bezpieczeństwo swoich bliskich, głównie dzieci, narażonych np. na drogowe ekscesy nietrzeźwych gości weselnych.

KONFLIKTOGENNA SPRAWA

Mieszkańcy zarzucają wójtowi gminy Sławomirowi Wojciechowskiemu oraz podległym mu urzędnikom, że nie liczą się z ich opinią i biorą stronę biznesmena. Mają żal o to, że gminny włodarz unika spotkania z nimi i omówienia narastającego problemu, mimo że występowali do niego z taką propozycją w grudniu ubiegłego roku. Ich zdaniem decyzja o utworzeniu domu weselnego miałaby charakter konfliktogenny i zakłóciłaby relacje

sąsiedzkie.

- O takich sprawach nie można decydować zza biurka - mówi Krystyna Godlewska. Mieszkańcy zastrzegają, że nie zależy im na tym, by uniemożliwić jakąkolwiek działalność sąsiadowi.

- Na pewno nikt z nas nie jest przeciwko temu, żeby ten człowiek prowadził tu interes. Ale dlaczego akurat taki, który jest uciążliwy - zastanawia się Sławomir Godlewski.

OSZUKANY I WYKOŃCZONY

Cała sprawa mocno bulwersuje także właściciela powstającego pensjonatu. Czuje się on pokrzywdzony przez sąsiadów i urzędników, którzy uniemożliwiają mu prowadzenie interesu. Pierwszych oskarża o zawiść i chęć zrobienia mu na złość. Do drugich ma pretensje o to, że wprowadzili go w błąd, zapewniając, że jego inwestycja nie natrafi na żadne

przeszkody.

- Kiedy tu przyjechałem, w rozmowie z wójtem przedstawiłem swój zamiar. Odpowiedział mi, że nie ma problemu. Teraz nagle jest. Nie rozumiem, o co w tym

wszystkim chodzi – mówi Stanisław Sokołowski. Biznesmen dziwi się, jak niewielki pensjonat i restauracja mogą stanowić jakąkolwiek uciążliwość dla sąsiadów. Zapewnia, że urządził wszystko tak, by mieszkańcy osiedla nie odczuwali żadnych negatywnych skutków jego działalności. Ich obawy uważa za przedwczesne. Jego zdaniem dopiero po rozkręceniu interesu można by wyrokować o tym, na ile jest on uciążliwy dla otoczenia. Nie przekonują go także argumenty sąsiadów obawiających się nietrzeźwych klientów.

- Nie wolno z góry zakładać, że wszyscy ludzie są pijakami. Czasy się zmieniły i inna jest już kultura - mówi Stanisław Sokołowski. Nie wyklucza również, że w przyszłości chciałby rozbudować obiekt i urządzić przy nim dom weselny.

- Na razie nie mam jednak na to żadnych zezwoleń i nie wiem, jak się to wszystko dalej potoczy - mówi. Biznesmen ma także problem z otrzymaniem od gminy koncesji na sprzedaż alkoholu, mimo że pozytywną opinię w tej sprawie wydał szczycieński sanepid.

- Jestem tym już wykończony. Przykro mi słuchać tych wszystkich pretensji. Wróciłem z Ameryki, żeby tu inwestować i płacić podatki. Czuję się oszukany. Gdybym wiedział, co mnie tu spotka, wolałbym zostać za oceanem i tam spokojnie żyć - mówi z goryczą.

WÓJT: NIE MA ŻADNEGO PENSJONATU

Wójt gminy Szczytno Sławomir Wojciechowski zaprzecza, by kiedykolwiek akceptował plany Stanisława Sokołowskiego.

- Pierwsze rozmowy, jakie z nim prowadziłem dotyczyły warunków zabudowy i zmiany przeznaczenia budynku, w którym zamierza otworzyć pensjonat. Do dziś jest to jednak nieuregulowane - mówi Sławomir Wojciechowski. Według wójta, biznesmen nie otrzymał koncesji na sprzedaż alkoholu, ponieważ nie przedstawił dokumentów potwierdzających zmianę przeznaczenia budynku, w którym znajdować się ma pensjonat. W świetle obowiązującego stanu prawnego obiekt nie zmienił dotąd swojego charakteru z usługowego na gastronomiczno-hotelowy.

- Na dziś nie ma tam żadnego pensjonatu - twierdzi wójt. Według niego cała sprawa pozostanie w zawieszeniu do czasu uchwalenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Ma to nastąpić dopiero za kilka miesięcy. Wtedy będzie można określić, jaki typ działalności da się tu uruchomić. Sławomir Wojciechowski, zapytany przez nas, co sądzi o pomyśle wybudowania w Gizewie domu weselnego przyznaje, że lokalizacja nie jest zbyt fortunna. Zapowiada też, że w najbliższy czwartek spotka się z mieszkańcami, by przedyskutować sporne kwestie.

Ewa Kułakowska/Fot. M.J.Plitt, A. Olszewski