Zdarza się, że te gastronomiczno – kulinarne felietoniki żyją życiem własnym pozagazetowym. Tak jak felietonik sprzed tygodnia odnoszący się między innymi do w miarę wykwintnego wystroju stołu. Zanim jeszcze ukazał się w „Kurku”, wpadł w ręce a właściwie przed oblicze mojej doskonale w tych kwestiach „oblatanej” znajomej. I stąd dzisiejsze „kolejne uwagi na temat tego, co na stole poza jedzeniem, ze szczególnym uwzględnieniem roli obrusów” – żeby to prawie naukowo wyglądało. Zastrzegam – za zaprezentowane poniżej poglądy biorę odpowiedzialność jako podpisany autor, chociaż…
Uwaga pierwsza wygłoszona tonem sprzeciwu nieznoszącym, więc niewątpliwie słuszna – obrus, biały, kolorowy, krochmalony, z frędzelkami lub bez – nie zawsze świadczy o elegancji stołu. Może czasem do tegoż stołu pasować jak, nie przymierzając, wół do karety. Bo wyobraźmy sobie bardzo eleganckie spotkanie z dawno niewidzianymi przyjaciółmi, którzy odwiedzili nas upalnym latem. Jeżeli dysponujemy w miarę atrakcyjnym terenem otwartym typu ogród, duży taras, słoneczny pokój z dużymi, otwartymi na światło drzwiami lub oknami to urządzanie przyjęcia w zacienionym „stołowym” przy stole nakrytym czymś tak „poważnym” zmrozi atmosferę nawet w upalne popołudnie. Tu padły przykłady – znajoma dysponuje m.in. sporym pomostem wysuniętym w jezioro, a trochę bliżej nie mniejszym, osłoniętym przed słońcem tarasem. I faktycznie – na pomoście przypominam sobie wyjątkowo uroczyste spotkanie na kilkanaście osób, gdzie na ciemnym dębowym stole pod każdym nakryciem leżały proste, grubo tkane serwety doskonale się komponujące z lekko rustykalną zastawą i dość solidnym kryształem dzbanków, karafek, szklanek i kieliszków. Mogą też być bieżniki, deseczki, słomiane maty, do wyboru, do koloru. Wszystko byłoby jak najbardziej na miejscu. – A widzisz… - fakt, widzę i się zgadzam.
Uwaga druga – sam, nawet najpiękniejszy, nieskazitelnie biały i wykrochmalony obrus, z równie piękną i takoż białą zastawą wyglądać będzie …, a właściwie wcale nie będzie wyglądać. Ta poważna, nieskazitelna biel powinna zostać z wyczuciem, ale efektownie „złamana” i dopiero wówczas naprawdę stanie się efektowna. Wystarczy po prostu dobrać ażurową zastawę lub ozdobioną delikatnym, lecz rzucającym się w oczy wzorem – byle nie jaskrawym. Preferowany jest błękit (wzornictwo angielskie), jasna zieleń lub niezbyt rozbudowane wzory kwiatowe. Gdy akurat nie mamy nic takiego pod ręką biel pięknie zawsze kontrastuje z kwiatami. Mogą zrobić wrażenie akcenty leśne jak szyszki, gałązki albo urodziwe owoce. Inny sposób, to przeciągnięcie przez stół jedwabnych wstążek lub ułożenie kilku takich dobrze zawiązanych kokardek.
Tak i przekazałem, czego się sam dowiedziałem, głowę z szacunkiem pochylam i w przyszłości obiecuję o kolejne uwagi poprosić. A teraz już tak zupełnie od siebie, bo nie przypuszczam, byśmy akurat na ten temat mogli z autorką powyższego podyskutować. Chodzi bowiem o też zasygnalizowane tydzień temu, w miarę przyzwoite picie piwa, co wiele osób uważa zwyczajnie za niemożliwe. W opinii powszechnej piwiarnia kojarzy się z odorem piwska i papierosów, zalanymi stołami i piwoszami, że o innych szczegółach nie wspomnę. A tutaj akurat w ostatnich latach bardzo wiele się zmieniło, nawet w Szczytnie. Znam tu parę miejsc, gdzie mogę sobie zajść i spokojnie przy piwku przerzucić gazetę czy pogadać z kimś sympatycznym. Szkoda tylko, że jeszcze nie dorobiliśmy się lokalu dysponującego na przykład własnymi „firmowymi” kuflami czy pokalami a przynajmniej jakimiś oryginalnymi podkładkami pod nie. Wiem, że takie gadżety parę złotych kosztują, ale prędzej czy później pub od pubu będzie się musiał czymś oryginalnym różnić.
Wiesław Mądrzejowski