Michał Dombrzalski, właściciel firmy cateringowej

z województwa kujawsko-pomorskiego wygrał przetarg

na przygotowanie i wydawanie posiłków w szkołach gminy Wielbark, oferując najniższą cenę. Zadania jednak nie zrealizuje, bo według kierownik wielbarskiego GOPS-u spóźnił się na podpisanie umowy. Mężczyzna zapewnia, że stawił się na czas i zapowiada, że skieruje sprawę do prokuratury.

Michał Dombrzalski, właściciel firmy cateringowej z województwa kujawsko-pomorskiego wygrał przetarg na przygotowanie i wydawanie posiłków w szkołach gminy Wielbark, oferując najniższą cenę. Zadania jednak nie zrealizuje, bo według kierownik wielbarskiego GOPS-u spóźnił się na podpisanie umowy. Mężczyzna zapewnia, że stawił się na czas i zapowiada, że skieruje sprawę do prokuratury.

Nieoczekiwany finał przetargu

WYGRAŁ,ALE PRZEGRAŁ

Do przetargu na przygotowanie i wydawanie posiłków w szkołach na terenie gminy Wielbark stanęło w sumie czterech oferentów. Wyniki postępowania ogłoszono 30 sierpnia. Zwycięzcą została firma Disco-Bar z województwa kujawsko-pomorskiego należąca do Michała Dombrzalskiego. Zaoferowała ona najniższą cenę wynoszącą 163 tys. 325 złotych. Wszystko wskazuje jednak na to, że nie ona będzie wydawać posiłki wielbarskim uczniom. Dlaczego? W miniony czwartek 9 września na stronie internetowej Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej pojawiło się zawiadomienie o tym, że wykonawca nie stawił się w umówionym terminie na podpisanie umowy. W związku z tym realizacji zadania podejmie się drugi pod względem ceny oferent, czyli restauracja „Arkadia” z Rozóg, która zaproponowała kwotę o blisko 5 tysięcy wyższą od firmy Michała Dombrzalskiego.

WERSJA PRZEDSIĘBIORCY

Przedsiębiorca jest oburzony postępowaniem kierownik GOPS-u oraz gminnych urzędników. Zapewnia, że dopełnił wszystkich niezbędnych procedur, natomiast druga strona dążyła od początku do tego, by uniemożliwić mu realizację zadania i wybrać w przetargu inną firmę.

Według relacji przedsiębiorcy, miał się on stawić w ośrodku pomocy w środę 8 września w godzinach 11.00 – 13.00. Ponieważ jednak musiał przejechać do Wielbarka około 200 kilometrów, po godzinie 11.00 zadzwonił do kierownik GOPS-u z informacją, że będzie na 13.00.

- Pani kierownik obiecała, że zaczeka na mnie, bo cały czas jest w pracy, nawet jeśli się trochę spóźnię – opowiada Michał Dombrzalski. Na miejscu spotkało go wielkie rozczarowanie. Zapewnia, że choć stawił się punktualnie, kierownik ośrodka już nie zastał. Na domiar złego ani w ośrodku pomocy, ani w urzędzie gminy nikt nie chciał przyjąć od niego dokumentów potrzebnych do sfinalizowania umowy.

- Prowadzę interesy w różnych miejscach w kraju, ale jeszcze nigdzie nie spotkałem się z podobną sytuacją – nie kryje irytacji przedsiębiorca. Licząc na to, że być może kierownik zjawi się w pracy później, udał się do szkoły w Wielbarku, by ustalić szczegóły dotyczące wydawania posiłków. Po powrocie również nic już nie wskórał. Dopiero następnego dnia z internetu dowiedział się, że to nie jego firma będzie realizować zadanie. Michał Dombrzalski zapowiada, że nie zostawi tak całej sprawy.

- Złożę do prokuratury doniesienie o poświadczeniu nieprawdy poprzez podanie nieprawdziwej informacji na stronie internetowej – mówi. Zamierza też interweniować w Głównym Urzędzie Zamówień Publicznych oraz Regionalnej Izbie Obrachunkowej.

- Wybierając droższą ofertę, gmina złamała dyscyplinę budżetową. To nieliczenie się z publicznymi pieniędzmi – twierdzi przedsiębiorca.

WERSJA KIEROWNIK

Kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Wielbarku Urszula Szlaga nie zgadza się ze stawianymi zarzutami i przedstawia zupełnie inną wersję zdarzeń, jakie miały miejsce w ubiegłą środę.

- Czekałam na tego pana do 13.10. Dłuższej nie mogłam, ponieważ musiałam wyjść na umówione spotkanie służbowe – relacjonuje. Zaprzecza też, by wcześniej mężczyzna telefonował do niej z trasy. Według kierownik, od dnia wygrania przetargu kontakt z przedsiębiorcą był mocno utrudniony. - W zasadzie działał tylko w jedną stronę, czyli wtedy, kiedy ten pan czegoś od nas chciał. Za to my nie mogliśmy się z nim skontaktować, bo faksy do niego nie dochodziły, a korespondencja do nas wracała – mówi Urszula Szlaga. To wzbudziło jej obawy, czy firma będzie w stanie na czas zapewnić dzieciom posiłki. Zaprzecza, by gmina od początku dążyła do tego, aby przetarg wygrał ktoś inny. Nie obawia się też postępowania prokuratorskiego.

- Jestem spokojna, bo wszystko odbyło się zgodnie z prawem o zamówieniach publicznych. Dla nas najważniejsze było dobro dzieci i to, by dostały posiłki na czas – mówi kierownik.

Te tłumaczenia nie przekonują Michała Dombrzalskiego. Według niego kierownik mija się z prawdą, zaprzeczając temu, że do niej dzwonił przed przyjazdem. Na potwierdzenie swojej wersji, jak zapewnia, ma bilingi telefoniczne. Dziwi go natomiast, dlaczego pracownicy GOPS-u nie sporządzili notatki służbowej dokumentującej jego pobyt i godzinę przybycia. Nie zgadza się też z zarzutem, że kontakt z nim był utrudniony, choć przyznaje, że mogło się zdarzyć tak, że nie odpowiadał faks lub nie zostało odebrane jakieś pismo.

- Prowadzę firmę jednoosobowo i nie mam tak rozbudowanej administracji jak gmina – mówi.

Ewa Kułakowska/fot. M.J.Plitt