Na dworze robi się coraz cieplej i ładniej, co nie dla wszystkich mieszkańców jest paradoksalnie powodem do radości.

Nieproszeni goście Niektóre zaciszne, zdawałoby się, przyblokowe podwórza, stają się miejscem spotkań młodzieży. W samych spotkaniach nie ma oczywiście niczego złego. Gorzej, jeśli owym zgromadzeniom pod chmurką towarzyszą alkohol, głośne zachowanie i wandalizm.
O takim problemie powiadomili nas ostatnio mieszkańcy bloku nr 7 przy ul. Lipperta. Jak się dowiedzieliśmy, przyblokowe ławeczki upatrzyła sobie spora (licząca od 5 do nawet 10 osób) grupa dziewcząt i chłopców, niemieszkających, dodajmy, w rzeczonym rejonie. Jeśli jest odpowiednia aura, młodzież przychodzi tu 2-3 razy w tygodniu. Zdarzało jej się zakłócać spokój jeszcze w poprzednie wakacje. Mieszkańcy bloku (na ogół ludzie starsi) znosili jakoś wieczorne i nocne hałasy, zapewne bojąc się zwrócić ostrzej uwagę wyluzowanym wyrostkom. Miarka się przebrała, gdy naruszone zostało mocowanie jednej z ławek i została ona niemal wyrwana z ziemi (fot. 1). To skutek albo siedzenia przez grupę osób na oparciu, albo celowego działania. - Tolerowaliśmy to, ale żeby ławki wyrywać? – żalą się mieszkańcy bloku. – Zachowują się naprawdę grubiańsko, wydzierają się - dodają nasi rozmówcy. – To jest państwowe – takie tłumaczenia młodych ludzi słyszeli na delikatne próby zwrócenia im uwagi, by nie siedzieli z butami na ławce. Mieszkańcy bloku podejrzewają, że młodzież oprócz picia tu alkoholu i palenia papierosów może jeszcze zażywać na ich podwórku narkotyki.
Podczas naszych oględzin miejsca dostrzegliśmy, że deski, z których zmontowano ławki, są pocięte scyzorykiem. W koszu znajdowała się cała bateria butelek po alkoholu (fot. 2). Dzień wcześniej, rankiem, po wieczornej libacji, teren był zaśmiecony, o czym przekonuje jedno ze zdjęć wykonanych przez mieszkańca bloku (fot. 3).

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.