W ubiegłą środę naszą redakcję odwiedziła pani Ryszarda, mieszkanka Szczytna, dzierżąc w dłoniach rozmiękły kebab.
- Kupiłam go w "Fast Foodzie" przy placu Juranda, ale to istne obrzydlistwo - poskarżyła się.
- Kiedy chciałam go zwrócić, młoda obsługa potraktowała mnie ironicznymi uśmieszkami i tyle zwojowałam.
Pani Ryszarda przed laty sama prowadziła małą gastronomię, choć było to w czasach, gdy serwowano jedynie zapiekanki oraz hot-dogi, ale obsługa, którą zatrudniała, zawsze grzecznie traktowała klientów, no i nie sprzedawała bubli.
Dlatego zdegustowana udała się do sanepidu, gdzie złożyła skargę (m.in. żądając sprawdzenia receptury), a później do "Kurka", aby nam ów gastronomiczny produkt pokazać - fot. 1.
Trzeba to przyznać, że rozbebeszony kebab nie wyglądał apetycznie.
- Co to są za skrawki mięsa - dziwiła się nasza Czytelniczka, wskazując na element zwisający z widelczyka (biała strzałka).
- Jakieś białe, jakby półsurowe... słowem - obrzydlistwo! I ten zapach...
Pani Ryszarda opisywała kebab tak plastycznie i sugestywnie, iż nie zdołałem zebrać się na odwagę, by go spróbować, i przekonać się, jak rzeczywiście smakuje. To był błąd...
PRZYBYSZ Z TURCJI
W największym skrócie rzecz ujmując należałoby wyjaśnić, że są dwa główne sposoby przyrządzania kebabu, który przywędrował do nas z Turcji, poprzez Niemcy. Pierwszy każe przyrządzać go z mięsa mielonego (najczęściej jagnięciny), formowanego na kształt kiełbasek, drugi - z wołowiny lub kurczaka krojonych w cienkie paski, pieczone później na grillu lub w piekarniku. Są to jednak metody domowe. W placówkach gastronomicznych mięso (mielone lub w kawałkach) opieka się na rożnie pionowym, wyglądającym tak - fot. 2.
Gdy już należycie się upiecze, mięso skrawa się z góry na dół i to z ukosa, no i kebab gotowy. Trzeba tylko rzecz podlać pikantnym sosem (najczęściej czosnkowym lub serowym) i wedle swojskiego obyczaju obłożyć obficie warzywną surówką.
Jak widać na zdjęciu fot. 2, wykonanym właśnie w "Fast Foodzie", kebab jest tu przyrządzany z kawałków kurczaka.
Skrawane zeń mięso - jak wyjaśnia nam obsługa - zawsze będzie miało kształt nieregularny, taki jak na fot. 1 i nie jest to żadne dziwo, a najnormalniejsza rzecz pod słońcem - inaczej po prostu się nie da.
Kierowniczka Teresa Woźniak (7 lat w gastronomii) mówi nam, że nie było jej wówczas, gdy pani Ryszarda kupowała swój kebab, więc trudno jej cokolwiek o zajściu powiedzieć.
- Kebab robimy od roku i jak dotąd nie było żadnych skarg na jego jakość czy smak - mówi "Kurkowi" i dodaje jeszcze, że idzie tego sporo - dziennie dwa ruszty.
Z kolei dziewczyna z personelu, która obsługiwała panią Ryszardę twierdzi, że traktowała klientkę poważnie i wcale się nie naśmiewała.
MNIAM, MNIAM PYSZOTA
Na zewnątrz przy fastfoodowych stolikach widać sporo klientów, a prawie każdy konsumuje kebab. "Kurek" przysiadł się do jednej z konsumentek - Marty Merkiel, uczennicy ZS nr 2, aby poznać jej opinię o tym garmażeryjnym produkcie - fot. 3.
- Jest smaczny, a właściwie to pyszny i jaki syty! - mówi nam Marta i wyjaśnia, że kebabem objada się tu nieomal dzień w dzień, od początku roku szkolnego.
- Hm, nie jest on tani - 6,50 za sztukę - wtrąca "Kurek".
- Cóż, jak chce się zjeść coś dobrego, to trzeba odpowiednio zapłacić.
PODRZUTEK
"Kurek", spacerując ul. Kasprowicza, był świadkiem dość dziwnej i zaskakującej scenki. Oto dwie dziewczyny, taszcząc niemały zapas książek, jedną z nich położyły na ławeczce przylegającej do autobusowego przystanku - fot. 4.
Wskutek tego wolumin niczym podrzutek spoczął na ławeczce, a sprawczynie, jak gdyby nic, pomaszerowały dalej. Cóż miałoby to znaczyć?
"Kurek" puścił się za dziewczynami w pędy, a dogoniwszy, uzyskał od Justyny i Magdy, jak się okazało, wolontariuszek działających przy miejskiej bibliotece wyjaśnienie, iż nie jest to żadne wyzbywanie się tomów, a... bookcrossing, czyli "uwalnianie książek".
Co to takiego? Ano idea narodziła się pięć lat temu w USA i powoli obejmuje cały świat, na co mamy niezbite dowody, wszak widać, że trafiła także i do Szczytna. Polega ona na celowym pozostawianiu książki w zupełnie przypadkowych miejscach. Na ławce w parku, na przystanku, w tramwaju, autobusie, pociągu itp. Znalazca ma ją przeczytać, a po lekturze podłożyć gdzie indziej, by jak najwięcej czytelników mogło z niej skorzystać.
W naszym szczycieńskim przypadku książki "do uwalniania" pozyskiwane są od ludzi dobrej woli, którzy przychodzą do biblioteki i oddają niektóre swoje pozycje, uwięzione dotąd na ich domowych półkach.
ŁAWECZKA
Rok temu postulowałem, aby burmistrz, albo też rada miejska wydała specjalny edykt, na mocy którego murki okalające ratusz zostałyby wyściełane jeśli nie skórą, to przynajmniej dużo tańszą dermą podbitą pianką.
Dlaczego? Ano nasza młodzież szkolna z nadejściem ciepłej pory roku ma w obyczaju zasiadać gromadnie na kamiennym zwieńczeniu fosy, co może spowodować chorobowe stany jednej z bardziej ważkich, jeśli chodzi o sadowienie się w szkolnych ławach, części ciała. Była to oczywiście propozycja nie na poważnie, a żart, teraz jednak ponawiam swój postulat, tym razem już całkiem serio. I nie chodzi o skórę, nawet nie o dermę, a zwykłe, pospolite drewno.
O coś w rodzaju ławeczki, a właściwie samego jej szczytu, który należałoby umieścić na zwieńczeniu murku, tyle że nie na okalającym fosę, a park Klenczona.
Sądzę, że wszystko wyjaśni takie oto zdjęcie - fot. 5.
Sporo osób, jak widać, oczekuje na autobus miejski, a tylko dwie siedzą na ławeczce. Pozostałe, tj. dzieci w wieku szkolnym, mają za siedzisko twardy i zimny beton. Toż serce się kraje...
PEŁNY KAMUFLAŻ
Kiedy zmierzamy od strony Kamionka do Szczytna i już jesteśmy na ul. Podgórnej, napotykamy znak zakazujący nam skrętu w prawo oraz informujący, że jesteśmy na drodze z pierwszeństwem przejazdu - strzałka A - fot. 6.
Że co - znaków tych prawie nie widać? Cóż, zakryła je wiosenna zieleń, no i obecnie ledwie, ledwie spoza niej przebijają - fot. 7.
Tyle że myliłby się ten, kto sądziłby, że na tym dość. Oto w miejscu, które wskazuje strzałka B, chowa się jeszcze jeden (trzeci) znak! - fot. 8.
2006.06.14