Przed nami jubileuszowa edycja Dni i Nocy, imprezy będącej niegdyś marką Szczytna, a dziś…

Nowe oblicze Dni i NocyJak będzie dziś, czyli w zasadzie w najbliższy weekend, zobaczymy. Przez dwa lata święto grodu było w powodów pandemicznych odwołane. Mieszkańców i turystów czeka kilka nowości. Jako plus wielu zmotoryzowanych uzna to, że nie będzie zamykana ulica Odrodzenia wraz z wyjazdami w paru kierunkach. Stoiska handlowe zostaną przeniesione w bezpośrednie sąsiedztwo większego ze szczycieńskich jezior. Tam też będzie ustawiona główna scena. Są tacy, którym będzie brakowało widoków z poprzednich Dni i Nocy, czyli z roku 2019 (fot. 1) – wyłączona z ruchu główna arteria miasta i koncerty na placu Juranda. Inni się ucieszą z wprowadzonych zmian. Kształt największej miejskiej imprezy zmieniał się zresztą przez trzy dekady (łącznie z jej nazwą). W najbliższy weekend najnowsza odsłona.

 

CENY WZWYŻ

W minionych dwóch dekadach pandemiczną namiastką Dni i Nocy był Festiwal Smaków Food Trucków. Ludowi pozwolono się gromadzić na placu Juranda, choć z pewnymi obostrzeniami, by zaspokoić kulinarną ciekawość i nie zapomnieć o poczuciu wspólnoty. Na tydzień przed przywróconymi Dniami i Nocami odbyła się kolejna edycja kulinarnej imprezy. Na dwa dni plac Juranda zarezerwowany był głównie dla stoisk gastronomicznych (fot. 2), oferujących dość szeroki wachlarz dań, zarówno tych u nas już zadomowionych, jak i wciąż egzotycznych. Utarg serwującym posiłki hamowała momentami deszczowa aura. Pogoda stawała się wprawdzie barowa, ale możliwości schowania się przed ulewą większej liczbie osób były jednak ograniczone.

Na placu w związku z imprezą pojawiło się kilka kulinarnych nowości. Nowe niewątpliwie były wyższe ceny, co w obecnej sytuacji nie powinno zdziwić. Na zdecydowaną większość dań należało wysupłać od dwudziestu paru złotych wzwyż.

Dość ciekawą informację na temat obecnych cen dostrzegliśmy ostatnio na szybie jednego ze sklepów. Można w nim kupić między innymi słodkości, a wśród nich – lody. Sprzedający uczciwie jednak ostrzega – ceny za gałkę idą do góry, czyli wzwyż. A nawet, co gorsza, w zwyż (fot. 3) . Gdy parę lat temu byliśmy w litewskich Druskiennikach, zaskoczyła nas wysoka cena lodów. Było to wkrótce po przyjęciu przez naszych sąsiadów euro. Żeby dużo nie kombinować, cenę niewielkiej gałki wyznaczono po prostu na euro, czyli na nasze ponad 4 złote. W Szczytnie za gałkę płaciliśmy wtedy w granicach 2,50 zł. No i dogoniliśmy ceny litewskie z roku, powiedzmy, 2016…

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.