W kwietniu ubiegłego roku w Urzędzie Marszałkowskim w Olsztynie odbyła się uroczystość przekazania miecza z oporządzeniem, który miał być znaleziony przez tę samą osobę, która rok wcześniej miała dokonać na polu bitwy odkrycia dwóch toporów. W trakcie tej uroczystości „znalazca” przekazał marszałkowi miecz, który - jak twierdził - znalazł pod Olsztynem. Natomiast marszałek przekazał znalezisko Muzeum Bitwy pod Grunwaldem.

O dwóch toporach i jednym mieczu cz. 2
Niewiadomego pochodzenia miecz znajdujący się w honorowym miejscu w Muzeum Bitwy pod Grunwaldem

BEZ WIEDZY KONSERWATORA

Osobą przyjmującą miecz w imieniu muzeum był jego dyrektor Szymon Drej. Przekazanie odbyło się bez wiedzy i zgody Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, który nie został również do dnia przekazania miecza poinformowany o fakcie i miejscu jego znalezienia. Wojewódzki Konserwator Zabytków, który według prawa powinien być niezwłocznie poinformowany o miejscu odkrycia/znalezienia zabytku, dowiedział się o tym fakcie z mediów. W tym momencie pojawia się w zasadzie retoryczne pytanie, czy trzej panowie mieli prawo sobie ten miecz przekazywać? Wydarzenie to spotkało się z wyjątkowym zainteresowaniem mediów regionalnych, ogólnopolskich oraz branżowych: poświęconych historii i poszukiwaniom zabytków. Natomiast „znalazca” miecza wyrósł na gwiazdę wśród detektorystów. Nic dziwnego, wszak miał na koncie dwa wielkie trafienia związane z najważniejszą bitwą w historii Polski.

BAJKA O RYCERZU SPOD GRUNWALDU

W tamtym momencie przez medialne szaleństwo nie przedarły się bardzo nieliczne głosy krytyczne wobec tego, co opowiadał „znalazca” miecza.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.