Na szosie Jedwabno - Pasym, tuż za Burdągiem doszło do niebezpiecznego zdarzenia drogowego, które na szczęście dla jego uczestników, skończyło się jedynie na strachu i lekkich uszkodzeniach pojazdu. Przyczyną wypadku było lokalne wypiętrzenie asfaltu.
TANIEC NA SZOSIE
Bezpośrednim świadkiem zdarzenia był jeden z naszych Czytelników. W trakcie jazdy na trasie Jedwabno - Pasym, tuż za Burdągiem z ogromnym przerażeniem zaobserwował, jak jadący kilkadziesiąt metrów przed nim samochód nagle wystrzelił do góry, po czym obrócił się wokół własnej osi. Czytelnik był przekonany, że zaraz nastąpi tragiczny finał - tańczący na drodze pojazd wpadnie do rowu albo uderzy w jedno z przydrożnych drzew. Na szczęście nic takiego się nie stało. Kierowcy jakimś cudem udało się zapanować nad autem i wprowadzić je na właściwy tor jazdy.
Okazało się, że samochód podbiły wypiętrzenia szosy. Na jej nawierzchni, w odstępie kilkunastu metrów utworzyły się dwa wysokie na 15 - 20 cm wały spękanego asfaltu. Jak dowiadujemy się w Zarządzie Dróg Powiatowych, bezpośrednią przyczyną pofałdowania asfaltu było podtopienie drogi. Szosa łącząca Jedwabno z Pasymiem jest starym, przedwojennym traktem, na którym w czasach PRL-u położono bitumiczny dywanik, nie modernizując jednak jej dawnego podłoża. Także inwestycje prowadzone w 2003 r. nie objęły wymiany podłoża, bo prace z powodu braku funduszy skończyły się wielką prowizorką. Nie wymieniony zwilgotniały gliniasty podkład zwiększył swoją objętość i asfalt został po prostu wypchnięty do góry. Obecnie ta wypiętrzona i spękana warstwa bitumiczna została zdjęta. Jak dowiadujemy się w ZDP usunięto ponad metr starego podłoża i zastąpiono go nowym. Naprawy dotyczyły łącznej powierzchni wynoszącej ok. 50 m2. Przy okazji został także pogłębiony i oczyszczony przydrożny rów, aby obniżyć poziom wód gruntowych w tym miejscu.
Niestety, jak do tej pory nie uzupełniono dywanika asfaltowego, bo jak tłumaczy nam administrator drogi, jego produkcja nie została jeszcze podjęta przez wykonawcę, tj. firmę „Pudiz”.
NIEBEZPIECZNY WYBÓJ
Problem z wypiętrzaniem się asfaltu tuż za Burdągiem, dobrze jest znany miejscowym, którzy miejsce to nazywają „hopką”.
- Co roku na wiosnę dzieje się tu to samo. Nawierzchnia podnosi się go góry, po czym za kilka dni, jak wokół teren obeschnie, wraca do normalnego poziomu - mówi poprzedni sołtys Benedykt Pichała.
Mieszkańcy wsi, dobrze znając tę drogową niespodziankę, zachowują bezpieczną prędkość, ale przyjezdni nieświadomi niebezpieczeństwa często są tylko krok od poważnego wypadku. Mając to na uwadze sołtys wielokrotnie postulował by oznakować to feralne miejsce oraz wprowadzić ograniczenie prędkości. Nic jednak swoimi apelami nie uzyskał, dopiero po naprawie opisywanych wyżej uszkodzeń drogowcy postawili znaki - uwaga wyboje i ograniczające prędkość do 40 km/godz.
Marek J. Plitt