W sylwestrową noc w zamkowej fosie ułożył się do snu bezdomny mężczyzna. Strażnicy miejscy musieli go długo przekonywać, by opuścił legowisko urządzone pod gołym niebem i nie narażał się na śmiertelne wyziębienie.

 

MIEJSKIE KOCZOWISKA

Na początku nowego roku odnotowaliśmy duże spadki temperatury. Nocami termometry wskazywały nawet -18o C. Najbardziej na skutki mrozów, nawet śmiertelne, narażeni są bezdomni. Bez trwałego dachu nad głową próbują koczować w najrozmaitszych miejscach, które nie zapewniają jednak dostatecznej ochrony przed zimnem.

W Szczytnie do niedawna bezdomni koczowali m. in. w rozsypujących się pustostanach przy ul. Konopnickiej i Leyka. Ostatnio jednak te zrujnowane domki zostały rozebrane, ale miejscowi kloszardzi szybko znaleźli nowe miejsca. Już jesienią, jak informują nas funkcjonariusze straży miejskiej, zasiedlili m. in. nieczynną kotłownię przy ul. Żeromskiego i opuszczony jednorodzinny dom przy ul. Asnyka.

- Od października systematycznie penetrujemy potencjalne miejsca koczowania bezdomnych – wyjaśnia Janusz Gutowski, komendant Straży Miejskiej w Szczytnie. Dodaje, że zimą jest to wręcz priorytetowe działanie strażników.

- Wspólnie z policją zaglądamy do domków na działkach, do altanek, przydomowych piwnic, a nawet pod mostki na Małej Bieli - uściśla Ewa Zipper, zastępczyni komendanta.

UCIEKINIER Z PISZA I NOCLEG W FOSIE

Jeszce w starym roku strażnicy miejscy podczas rutynowego parolu natknęli się na bezdomnego, który rozlokował się na zakrzaczonej działce między siedzibą TBS-u, a sklepem zwanym pałacykiem.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.