Ferdynand Sosnowski od przeszło czterdziestu lat za pomocą aparatu fotograficznego odkrywa piękno przyrody. Jego pasją jest makrofotografia, dzięki której ukazuje z bliska nieznany ludzkim oczom świat owadów i kwiatów. Wystawę prac szczycieńskiego fotografa można oglądać w Muzeum Mazurskim.

Odkrywca cudów mikroświata

PIERWSZY APARAT

Ferdynand Sosnowski, na co dzień pracownik działu technicznego TBS-u, to prawdziwy

pasjonat fotografowania. Jego przygoda z tą dziedziną sztuki rozpoczęła się w 1961 roku, kiedy to w prezencie komunijnym od rodziców chrzestnych otrzymał swój pierwszy aparat marki Druh. Pierwsze próby utrwalania rzeczywistości na kliszy skończyły się nie najlepiej - większość wykonanych wtedy zdjęć nie wyszła.

- Zrozumiałem wówczas, że fotografowanie nie jest taką prostą czynnością - wspomina Ferdynand Sosnowski. Początkowe niepowodzenie nie zraziło go, wręcz przeciwnie - skłoniło do dogłębnego poznania budowy aparatu i zasad powstawania zdjęć. Z czasem stał się rodzinnym fotografem, utrwalając wszelkie uroczystości. Potem zdobył lepszy sprzęt i urządził w domowej łazience ciemnię, by samodzielnie wywoływać zdjęcia.

WIELKI ŚWIAT MAŁYCH STWORZEŃ

Ferdynand Sosnowski uwieczniał ludzi, martwą naturę oraz krajobrazy, jednak najbardziej fascynowała go fotografia przyrodnicza. Z inspiracji żony Grażyny, skoncentrował się na fotografowaniu owadów i zwierząt. Makrofotogramy o tej właśnie tematyce można od piątku 6 marca oglądać w Muzeum Mazurskim w Szczytnie. Na wystawie znalazło się ponad 50 prac przedstawiających z bliska życie owadów, ich zwyczaje, różnorodność i piękno. Oprócz tego można też podziwiać fotogramy kwiatów. Wszystkie prezentowane prace ukazują świat, którego nie sposób dostrzec gołym okiem.

- Patrząc na te wszystkie obiekty, człowiek odnosi wrażenie, jakby był odkrywcą - dzielił się z „Kurkiem” swoimi odczuciami Ferdynand Sosnowski. Zdradził nam też, że mimo wszystko nie chciałby jednak żyć w świecie owadów.

- Tam przez cały czas ktoś kogoś goni i na kogoś poluje - mówi autor fotogramów. Podkreśla, że utrwalanie mikroświata wymaga ogromnej cierpliwości. Fotograf musi bowiem zaczekać na moment, kiedy owad podejdzie mu pod obiektyw i się zatrzyma. Ferdynand Sosnowski zawsze fotografuje zwierzęta w ich naturalnym środowisku. Jego ulubionym miejscem do przyrodniczych odkryć jest działka. Tam, jak mówi, przy kopaniu czy pieleniu zawsze natrafia na ciekawe i warte uwiecznienia obiekty. W fotograficznych poczynaniach wytrwale pomaga mu żona, której zadaniem jest zazwyczaj oświetlenie lampą lub latarką wybranego stworzenia lub rośliny. Poza cierpliwością, jak podkreśla Ferdynand Sosnowski, przy fotografowaniu przyrody potrzeba także wiedzy dotyczącej zwyczajów zwierząt. W tym celu autor prezentowanych w muzeum prac nie tylko przypatruje się owadom w ich naturalnym środowisku, ale też czyta dużo fachowej literatury. Wszystko to razem daje niezwykły efekt w postaci makrofotogramów.

DIAPORAMA Z CZERWONYMI GITARAMI

W trakcie wernisażu Ferdynand Sosnowski zaprezentował również wykonaną przez siebie diaporamę - elektroniczny pokaz zdjęć z muzyką. Ilustrację dźwiękową do pokazywanych fotografii stanowiły m.in. piosenki Czerwonych Gitar.

- Najpierw szukam tekstu, który mi odpowiada, a potem pod niego robię zdjęcia. Obecnie zaczynam przygotowywać diaporamę z piosenką Czerwonych Gitar „Cztery pory roku” - mówi Ferdynand Sosnowski.

Wernisaż, który przyciągnął rekordową liczbę gości, miał także swój muzyczny akcent. W sali kaflowej muzeum wystąpił młody szczycieński gitarzysta Piotr Krępeć, laureat ubiegłorocznego Festiwalu Fama. Muzyk, posługujący się techniką fingerstyle, zaprezentował instrumentalne utwory z pogranicza jazzu i muzyki klasycznej.

(łuk)