Zarzut marnotrawstwa postawił burmistrzowi radny Jerzy Topolski. Władza wypłaciła odprawę kierownik SPZ POZ, odrzucając jej propozycję, by pieniądze przeznaczyć na remont poradni dziecka zdrowego w przychodni na ul. Kościuszki.
- Nie mogłem udzielić takich gwarancji - broni się burmistrz.
Z dniem 2 lutego rozwiązana została umowa o pracę z kierownik Samodzielnego Publicznego Zakładu Podstawowej Opieki Zdrowotnej w Szczytnie Danutą Osmolińską-Topolską. Podstawę stanowiło dwutygodniowe wypowiedzenie.
- Taką możliwość daje kodeks pracy, jeśli umowę zawarto na czas określony, a zakład pracy został postawiony w stan likwidacji - mówi Robert Dobroński, naczelnik wydziału oświaty. - Pracodawca musi jednak wypłacić zwalnianej osobie odszkodowanie w wysokości dwumiesięcznego wynagrodzenia.
Kierownik Topolska otrzymywała brutto pobory w wysokości 4850 zł. Odprawa "na rękę" wyniosła nieco ponad 7 tys. zł. Gdy do tego dołoży się to, co pracodawca płaci za pracownika (składki ZUS itp. pochodne od płac), kwota, jaka wypłynęła z budżetu sięga około 12 tys. zł. Doktor Topolska chciała, by te właśnie środki w całości zostały wykorzystane na modernizację budynku przychodni. Już po otrzymaniu wypowiedzenia wystąpiła z pismem do burmistrza miasta, w którym godzi się na porozumienie stron (wtedy odprawy wypłacać nie trzeba) - pod warunkiem, że pieniądze zostaną przeznaczone na remont poradni dziecka zdrowego.
W odpowiedzi, także pisemnej, burmistrz poinformował zwalnianą dyrektor, że zaproponowany przez nią "warunkowy" tryb rozwiązania umowy nie jest przewidziany w kodeksie pracy.
Nic nie stoi też na przeszkodzie, by otrzymane pieniądze eks-dyrektor przekazała na remont poradni.
- Pani kierownik chciała gwarancji, których ja nie mogłem udzielić - broni swego stanowiska burmistrz.
Nie przekonuje to radnego Jerzego Topolskiego.
- Pan burmistrz wyrzuca lekką ręką około 12 tysięcy złotych, które można by przeznaczyć na remont majątku miasta - mówi radny. - Nie można odrzucać daru ze szczerego serca.
Takie intencje podważa radny Cimoszyński, któremu nie podoba się, że apteka w przychodni, prowadzona przez członka rodziny Topolskich, płaci nieporównywalnie niższy czynsz niż inne podobne placówki w Szczytnie, a z racji lokalizacji ma z pewnością większe dochody niż konkurencja.
- Trzeba faktycznie mieć dobre serce, by ustalić tak łagodny czynsz - mówi radny.
Miejscy urzędnicy z kolei twierdzą, że co najmniej od początku roku negocjowali z kierownik Topolską kwestię rozwiązania umowy o pracę w drodze porozumienia stron, bo wtedy odprawy wypłacać nie trzeba. Do ugody nie dochodziło, gdyż kierownik Topolska od początku stawiała warunki. Początkowo nie dotyczyły one remontu przychodni, ale gwarancji dla spółki "Eskulap", dotyczących najpierw wynajmu pomieszczeń, a później niepodwyższania czynszu. Tego urzędnicy zapewnić nie mogli. Sprawa remontu i przeznaczenia nań pieniędzy z odprawy, wypłynęła dopiero tydzień po tym, jak miasto zrezygnowało z negocjacji i wręczyło wypowiedzenie z pracy w trybie ustawowym.
- Jesteśmy odpowiedzialni za to, by bilans likwidacji SPZ POZ nie był ujemny, czyli żeby miasto nie dopłaciło do interesu - mówią Małgorzata Enerlich i Robert Dobroński z miejskiego wydziału oświaty i zdrowia. - Wszyscy pracownicy likwidowanego zakładu albo już przeszli do pracy w innych placówkach, albo niebawem tak zrobią, nie wypłacaliśmy więc odpraw. Otrzymała ją jedynie kierownik Topolska.
Gdy jednak w końcu powstała możliwość zaoszczędzenia budżetowych środków, miasto nie wykazało zainteresowania. Kierownik Topolska nie oczekiwała, że taki warunek zostanie zapisany w oficjalnych papierach dotyczących "porozumiewawczego" rozwiązania stosunku pracy. Tak być faktycznie nie mogło.
- Podstawą przeznaczenia zaoszczędzonych środków na remont przychodni miała być zwykła dżentelmeńska umowa - wyjaśnia była kierownik przychodni. Przyznaje, że mogłaby otrzymane pieniądze oddać na remont, ale są one już sporo pomniejszone o to, co musiało odprowadzić miasto i o jej podatek. Dodatkowo powiększają osiągnięty dochód powodując, że z rocznego rozliczenia odprowadzi ona wyższą stawkę opodatkowania, więc ostatecznie znaczną część tej kwoty zabierze fiskus. I to on na tej całej sprawie wygrał.
(hab)
2003.02.12