Co do Burmistrza Pawła Bielinowicza, to pamiętam, że odchodząc z posady powiedział mi, że zrobił kilka błędów. Po pierwsze, powinien słuchać mądrych rad i wskazówek - między innymi i moich, a na pewno wygrałby wybory. Po drugie – nie wierzył, że mi wypali z tym Zakładem! - To robota dla dwóch, trzech takich jak ty! - mówił. Pakując swoje manele dopowiedział, że przyjaciół poznaje się po spadnięciu na dno. Potwierdziłem, że tak jest, bo sam miałem kilka przykładów na to, tylko mniejszego kalibru.

Odstawiony na boczny torPóźniej, gdy leżałem w szpitalu ciężko chory, eksburmistrz ze swoją żoną wiele razy odwiedzał mnie i podtrzymywał na duchu, za co jestem mu do dziś bardzo wdzięczny. Od kilku lat nie widzę go, sprzedał swój dom w Szczytnie i wyjechał do Olsztyna, do dziś tam mieszka.

Zakładem kierowałem do odejścia na emeryturę, to znaczy do 29 grudnia 2008 roku, a faktycznie do 1 marca 2009 roku, gdyż jeszcze trzy miesiące pełniłem obowiązki dyrektora. Uważam, że to wystarczyło, przecież to łącznie 47 lat pracy, w tym na stanowiskach dyrektorskich przez 29 lat. Zerknijcie na moją pierwszą nominację (fot. 1) , na dyrektora technicznego - z rąk dyrektora zjednoczenia mgr inż. Janusza Illukowicza. Miałem wówczas 34 lata i myślałem, że świat jest do zdobycia. Zdjęcie zrobiono w czasie KSR, tzn. konferencji samorządu robotniczego w świetlicy Lenpolu w dniu 7 stycznia 1980 roku.

Tyle lat dyrektorowania, to i koń by się uśmiał, właśnie ten z kopalni soli z Wieliczki.

Stery w dniu 1 marca 2009 roku w Zakładzie Gospodarki Komunalnej przekazałem mgr inż. Januszowi Woźniakowi, który po niedługim okresie rządzenia przeszedł do pracy w WSPol.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.