Nie będzie odstrzału ponad tysiąca krukowatych w okolicach Szczytna. Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska unieważnił zgodę wydaną w lipcu przez regionalną dyrekcję. Z decyzji cieszą się ekolodzy. Z kolei Lucjan Wołos, wiceprezes towarzystwa, które zabiegało o odstrzał, uważa ją za skandaliczną.
UNIEWAŻNIONA DECYZJA
Pół roku temu Szczycieńskie Towarzystwo Przyrodnicze otrzymało zgodę Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Olsztynie na odstrzelenie 250 kruków, 190 wron i 600 srok. Trzy miesiące później, po protestach ekologów, Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska wstrzymała odstrzał i wszczęła postępowanie wyjaśniające. Zakończyło się ono w ubiegłym tygodniu.
- Ustalono, że decyzja Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Olsztynie została wydana z naruszeniem prawa i dlatego ją unieważniono - informuje Monika Jakubiak, rzecznik prasowy Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Dodaje, że decyzja nie jest prawomocna. Strony mogą zwrócić się do Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska o ponowne rozpatrzenie sprawy.
ZAŁAMANY PREZES
Z unieważnienia zgody na odstrzał krukowatych zadowoleni są ekolodzy, którzy swój protest uzasadniali brakiem naukowych dowodów na to, że te ptaki przyczyniają się do redukcji populacji zajęcy i kuropatw.
Z kolei Lucjan Wołos, wiceprezes Szczycieńskiego Towarzystwa Przyrodniczego, przyjmuje ją z rozgoryczeniem.
- Decyzja została wydana pod presją oszołomów. Jest skandaliczna – nie kryje oburzenia. Podkreśla, że odstrzał krukowatych miał być tylko jednym z elementów programu restytucji zajęcy i kuropatw w okolicach Szczytna. - Zając na naszym terenie jest zagrożony wyginięciem, a kuropatwy to już prawie nie ma.
Prezes powołuje się na posiadane przez towarzystwo wyniki badań, według których krukowate zjadają młode osobniki zajęcy i kuropatw oraz niszczą ich gniazda. Zaznacza, że wyeliminowanych miało być mniej niż 20% populacji krukowatych występującej na terenie powiatu. Do ich odstrzału wyznaczono myśliwych z okolicznych kół.
Program miał być realizowany na podstawie obszernego opracowania sporządzonego przez naukowców z Uniwersytetu Przyrodniczego z Lublina. Zakreślono w nim rejony adaptacyjne, do których trafiłyby sprowadzone tu z zewnątrz zające i kuropatwy. Zające po wydaniu z siebie jednego lub dwóch miotów miały być wypuszczane na wolność, a na ich miejsce przywożone następne. W ciągu roku do powiatu szczycieńskiego miało trafiać 300 zajęcy.
STRACONE PIENIĄDZE
Wiele pretensji Lucjan Wołos ma do mediów ogólnopolskich, które jego zdaniem sprawę przedstawiały jednostronnie.
- Po wizycie TVN-u trzy noce nie spałem, tak mnie psychicznie wykończyli – zdradza prezes. - Z autora opracowania profesora Dziedzica zrobili idiotę, a z członków naszego stowarzyszenia durniów. Dodaje jeszcze, że po artykule w „Wyborczej”, zaczęły napływać do niego pogróżki drogą mailową, a punktem kulminacyjnym było oszpecenie niedawno wyremontowanej siedziby Polskiego Związku Łowieckiego w Olsztynie. Straty oszacowano na 40 tys. zł.
- Nie wiem, czy śmiać się czy płakać – mówi Wołos. - To była dla nas prestiżowa sprawa. Wykonano mnóstwo pracy, na którą poszło 100 tys. zł. Wychodzi na to, że będą to pieniądze stracone.
(o)