W Nowy Rok, 1 stycznia po ciężkiej chorobie, w wieku 78 lat zmarł Andrzej Symonowicz. Architekt, artysta plastyk, projektant wnętrz oraz twórca tekstów kabaretowych czytelnikom „Kurka Mazurskiego” był znany jako autor felietonów z cyklu „Gawędy z niskiej grzędy”, które publikował na naszych łamach nieprzerwanie przez ponad piętnaście lat.
Andrzej Symonowicz był człowiekiem wielu talentów. W jego przypadku określenie takie nie jest ani trochę na wyrost. Urodził się w Toruniu, ale przez większość życia mieszkał w Warszawie i w zasadzie do końca czuł się warszawiakiem, choć przez blisko dwadzieścia ostatnich lat jego domem było Szczytno. W 1969 r. uzyskał dyplom magistra inżyniera na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej, a w latach późniejszych także artysty plastyka. Jeszcze w czasie studiów związał się z warszawską sceną kabaretową, najpierw występując w studenckim kabarecie „Abakus”, a potem słynnej „Stodole”. Był też autorem tekstów kabaretowych i karykaturzystą. Przez lata pełnił funkcję dyrektora Państwowej Pracowni Sztuk Plastycznych. Wykonywany zawód pozwolił mu zwiedzać świat. W latach 70. zajmował się projektowaniem polskich wystaw w jedenastu krajach, w tym m.in. w Stanach Zjednoczonych, we Francji, Szwecji, Danii, Wielkiej Brytanii czy Kubie. Ten ostatni kraj darzył szczególnym sentymentem. Kubę upodobał sobie tak, że po latach, z okazji swoich 70. urodzin, udał się tam w kolejną podróż, a wrażeniami z niej dzielił się potem z czytelnikami „Kurka” w swoich felietonach. Przez większą część pracy twórczej skupiał się na projektowaniu wnętrz. Najbardziej dumny był z zaprojektowania Instytutu Zdrowia i Urody „Sharley” w Warszawie.
Na Mazury los przywiódł go pod koniec lat 90., kiedy to zajmował się projektowaniem podszczycieńskiej rezydencji swojego przyjaciela, polsko – kanadyjskiego biznesmena. Wtedy poznał przyszłą żonę, kierownik Muzeum Mazurskiego Monikę Ostaszewską. Kilka lat po ślubie na stałe zamieszkał w Szczytnie. Bardzo szybko stał się rozpoznawalną i cenioną postacią szczycieńskiej kultury. W 2008 r. nawiązał współpracę z „Kurkiem Mazurskim”, gdzie nieprzerwanie przez ponad piętnaście lat pisał felietony z cyklu „Gawędy z niskiej grzędy”. Dzielił się w nich z czytelnikami anegdotami z życia znanych i lubianych artystów. Wielu bohaterów swoich gawęd znał osobiście, dzięki czemu jego opowieści były barwne, pełne humoru i dyskretnej ironii. Zresztą poczucie humoru, dystans do siebie oraz otaczającego świata to cechy rozpoznawcze Andrzeja. Dzięki nim zjednywał sobie ludzi, nawiązując liczne przyjaźnie wśród szczycieńskich twórców i nie tylko.
Pracując w Muzeum Mazurskim, wraz z żoną Moniką, współorganizował wiele niezapomnianych wystaw, jak choćby te, na których prezentowane były elementy scenografii z filmów „Ogniem i meczem”, „Quo vadis” czy „Stara baśń”. Przez lata współpracował ze Stowarzyszeniem na Rzecz Osób Niepełnosprawnych w Szczytnie, będąc jurorem corocznego Przeglądu Twórczości Osób Niepełnosprawnych Powiatu Szczycieńskiego. Z ramienia Towarzystwa Przyjaciół Muzeum w Szczytnie uczestniczył w organizacji konkursu Fotograf Szczycieński oraz cyklu koncertów jazzowych odbywających się latem na dziedzińcu ratusza.
Prywatnie Andrzej był duszą towarzystwa. Uwielbiał spotkania z przyjaciółmi, podczas których zachwycał swoimi kulinarnymi talentami. Posiadał rozległą wiedzę nie tylko z dziedziny kultury i sztuki, ale też sportu. Mogli się o tym przekonać uczestnicy organizowanych przez redakcję „Kurka” Plebiscytów na Najpopularniejszego Sportowca Powiatu Szczycieńskiego, podczas których kilkakrotnie wcielał się w rolę konferansjera. Wychodziło mu to zresztą rewelacyjnie, zwłaszcza że był obdarzony charakterystycznym, tubalnym głosem. Przybywający latem do Szczytna turyści mogli go usłyszeć w roli narratora w inscenizacji „Duchy w ruinach”.
Pod koniec września, na naszych łamach, wspominał przedwcześnie zmarłego szczycieńskiego rzeźbiarza Michała Grzymysławskiego, którego lubił i cenił. Dziś nie ma już z nami obu tych wspaniałych ludzi i artystów. Może teraz, siedząc z Michałem gdzieś w chmurce, Andrzej spogląda na nas dobrotliwie, sącząc ulubiony rum Bacardi …
Ewa Kułakowska