Fala zachorowań wywołanych bakterią E coli w Niemczech budzi niepokój także w Polsce. Plantatorzy i hurtownicy już liczą ewentualne starty spowodowane spadkiem sprzedaży warzyw i owoców. Tymczasem w Szczytnie oznak paniki na razie nie widać. Klienci nadal chętnie kupują wiosenne nowalijki, jednak za każdym razem pytają o kraj pochodzenia towaru.
Od kilku tygodni w Niemczech notowane są masowe zachorowania spowodowane bakterią E coli. Powoduje ona niebezpieczny dla życia zespół hemolityczno-mocznicowy oraz krwawą biegunkę. Do tej pory z powodu zatruć za naszą zachodnią granicą zmarło kilkanaście osób. Pierwsze podejrzenia dotyczące źródła śmiercionośnych bakterii padły na sprowadzane z Hiszpanii ogórki. Szybko jednak okazało się, że to nie one były przyczyną zachorowań. Ostatnie doniesienia mówią o tym, że winne epidemii są kiełki fasoli. Informacje docierające zza zachodniej granicy wywołały niepokój również w Polsce. Strach padł zwłaszcza na plantatorów i hurtowników, którzy obawiają się, że panika spowodowana bakterią fatalnie odbije się na sprzedaży warzyw i owoców. Wielu z nich już liczy straty. Tymczasem mieszkańcy Szczytna robiący zakupy na miejskim targowisku w większości podchodzą do sprawy spokojnie. - U nas dostępne są tylko polskie ogórki, więc nie mam obaw w związku z ich zakupem – mówi jeden z klientów, Zbigniew Flis. Z kolei Elżbieta Szok chwali się, że ze smakiem zajada krajowe ogórki gruntowe. Częściej niż do tej pory konsumenci pytają jednak o pochodzenie dostępnych u nas warzyw i owoców.
- Towar sprowadzamy od stałych polskich dostawców z hurtowni Bronisze pod Warszawą – zapewnia mająca stragan na targowisku Alina Żełobowska. Dodaje, że może cała ta sytuacja da do myślenia tym, którzy zamiast promować rodzimą żywność, sprowadzają ją zza granicy. Inny handlowiec, Jerzy Wypych zauważa, że w hurtowni cena ogórków spadła już o 2/3, co przełoży się także na ceny na szczycieńskim rynku.
- Dla klientów to dobra wiadomość, ale dla producentów nie za bardzo – podsumowuje pan Jerzy.
W związku z zachorowaniami u naszych zachodnich sąsiadów, szczycieński sanepid przeprowadza zintensyfikowane kontrole mające na celu identyfikację dostawców warzyw i owoców. Objęły one hurtownie, markety, zakłady żywienia zbiorowego (przedszkola, stołówki szkolne, restauracje itp.).
- W jednym z marketów pobraliśmy do badań mikrobiologicznych truskawki pochodzące z Niemiec oraz pomidory z Hiszpanii. Badanie jest w toku – informuje Adam Banach, kierownik Sekcji Higieny Żywności w szczycieńskim sanepidzie. Przypomina, że każdy sprzedawca ma obowiązek informowania o kraju pochodzenia oferowanego towaru. Służby sanitarne apelują, żeby pamiętać o podstawowych zasadach higieny. Chodzi tu w szczególności o mycie rąk przed kontaktem z żywnością, podczas jej przygotowywania oraz po wyjściu z toalety. Nie wolno też zapominać o myciu owoców i warzyw, zwłaszcza jeśli spożywamy je na surowo.
(ew)/fot.M.J.Plitt