Instruktorzy prowadzący zajęcia w ośrodkach nauki jazdy sceptycznie podchodzą do zmian zwiększających liczbę obowiązkowych godzin w szkoleniu kierowców. - Nie tu leży problem, a w tych, co rządzą "na górze" - twierdzi instruktor Piotr Koziarski.

Ograniczyć brawurę

Tragiczna brawura

Przed zdawaniem egzaminu na najpopularniejszą kategorię prawa jazdy - B (samochód osobowy) - kursanci spędzą za kółkiem 30 zamiast dotychczasowych 20 godzin, więcej też dowiedzą się na zajęciach teoretycznych, bo ich czas też został wydłużony z obecnych 10 godzin aż do 30.

Wprowadzone od tego miesiąca zmiany mają podnieść poziom nauki przyszłych kierowców i przygotowania ich do wyruszenia bezpiecznie w trasę.

- Najliczniejszą grupę kierowców uczestniczących w wypadkach stanowią osoby w wieku 18-24 lata - mówi aspirant sztabowy Bogdan Machała, szef szczycieńskiej służby ruchu drogowego. - W ubiegłym roku spowodowali oni na terenie powiatu szczycieńskiego 134 zdarzenia (16,7%).

Młodzi i niedoświadczeni kierowcy lubią popisywać się brawurą, niedostosowując prędkości pojazdu do panujących warunków, często łamia obowiązujące przepisy podczas manewru wyprzedzania.

Złe akcenty

Bogdan Machała ma wiele uwag do dotychczasowego sposobu szkolenia kierowców.

- Nie rozumiem, po co tak dużo uwagi poświęca się wjeżdżaniu do garażu - dziwi się. - Jeżeli ktoś uszkodzi podczas tego manewru samochód to na swoje konto.

Jego zdaniem zdecydowanie większy nacisk powinien być położony na jazdę po terenie miejskim w normalnym ruchu drogowym, głównie na zmianę pasa ruchu.

- Na kursach za mało czasu przeznacza się na te elementy. A przecież wyprzedzanie z nadmierną prędkością powoduje, że przy powrocie na swój pas kierowca często traci panowanie nad pojazdem, a skutki są tragiczne - mówi Machała. Jest zwolennikiem tego, by o prawo jazdy mogli się ubiegać już 16-latkowie, ale pod jednym warunkiem: w kierowanych przez nich pojazdach powinien znajdować się ich właściciel. - Do uzyskania pełnoletności młody kierowca pod okiem rodziców nabrałby rutyny i unikał brawury.

Szturm na ośrodki

W ostatnich tygodniach odnotowano prawdziwy szturm na ośrodki szkolenia kierowców. Ci, którzy zdążyli zapisać się na kurs przed 1 kwietnia uczą się według starych zasad, płacąc ok. 600 zł. Dla rozpoczynających naukę teraz koszt jest wyższy o ok. 400 zł.

- Do tej pory szkoliło się u nas średnio w miesiącu 30 osób obecnie jest ich 135. Jeszcze przychodzą, ale musimy odmawiać, bo nie damy rady - mówiła "Kurkowi" w ostatnich dniach marca Aldona Klonowska z ośrodka LOK-WIT.

Także prawie czterokrotnie wzrosło zainteresowanie zdobyciem prawa jazdy w Ośrodku Szkolenia Kierowców STOP Wojciecha Kozłowskiego. Wśród kandydatów na kierowców przeważają 21- i 22-latkowie, mniej więcej po równo jest kobiet i mężczyzn. Ze względu na duże zainteresowanie zmieniono obowiązujące dotychczas zasady szkolenia. Ci, co rozpoczęli naukę w marcu szkolenie praktyczne będą mieć dopiero w maju i czerwcu.

Bez entuzjazmu

Pełnomocnik STOP-u Alicja Kozłowska sceptycznie podchodzi do wprowadzonych zmian.

- Tym, którzy naprawdę chcieli się nauczyć, 20 godzin jazdy wystarczało w zupełności - mówi. - Kto nie był pewny swych umiejętności, mógł dokupić godziny.

Nowe zasady spowodują, według niej, mniejsze zainteresowanie nabyciem praw jazdy przez osoby słabo sytuowane i mieszkańców odległych wsi, mających problem z dojazdem.

Podobnego zdania jest Piotr Koziarski, właściciel jednego z ośrodków szkolenia kierowców. Wcale go nie cieszy, że nauka będzie droższa o 400 zł, bo i tak te pieniądze pójdą w koszta.

- Żeby poprawić bezpieczeństwo na drogach należałoby się wziąć za tych, co są "na górze" - mówi. - Nie jest wcale tajemnicą, że egzaminatorzy zaliczają jazdę tym, którym nie powinni, a nie zaliczają tym, co przepisy znają.

To, zdaniem instruktora, łapówki są największą przyczyną niebezpieczeństwa na drodze.

Szybciej w nocy

Sposobem zmierzającym do poprawy bezpieczeństwa na drogach ma być też ograniczenie prędkości na obszarze zabudowanym. Zmiany wynikają z zaleceń unijnych dotyczących polityki w zakresie bezpieczeństwa drogowego. Rząd zaproponował 50 km/h tłumacząc to chęcią zmniejszenia liczby wypadków. Posłowie z kolei straszyli zakorkowaniem miast. Po dyskusjach osiągnięto kompromis: nocą, tj. od 23.00 do 5.00 możemy jeździć szybciej - 60 km/h, w ciągu dnia, od 5.00 do 23.00, wolniej - 50 km/h.

Rozgraniczenia dopuszczalnej prędkości w zależności od pory dnia nie ma w żadnym kraju europejskim.

- Tylko nasi posłowie mogli coś takiego wykombinować - nie kryje irytacji aspirant Machała. - To jedynie spowoduje zamęt, tłumaczenia typu: na moim zegarku jest jeszcze 22.59.

Zdaniem Machały ograniczenie prędkości poprawi bezpieczeństwo na dużych ciągach komunikacyjnych: - Naukowe badania pokazują, że zderzenie samochodu pędzącego z prędkością 60 km/h z człowiekiem często kończy się tragicznie, przy prędkości 50 km/h szansa na przeżycie jest zdecydowanie większa. Poza tym skraca się droga hamowania.

Na bezpieczeństwo na drogach w Szczytnie nowe przepisy raczej nie będą miały większego wpływu. Dwa ronda, a w perspektywie trzecie (na głównym skrzyżowaniu ze światłami), powodują, że kierowcy za bardzo nie mogą się rozpędzić - uważa szef służby ruchu drogowego w Szczytnie.

Uchwalone przez sejm zmiany w ruchu drogowym musi jeszcze zatwierdzić senat i podpisać prezydent.

(olan)

2004.04.14