Megaborowik
Ostatnio w podszczycieńskich lasach obrodziły grzyby i wielu czytelników „Kurka” chwali się wielkimi okazami, jakie stały się ich łupem. Między innymi Krystian, który informuje nas, że znalazł megaborowika o wysokości 20 cm i średnicy kapelusza 18 cm, a oprócz tego cały koszyk mniejszych okazów.
Gigapomidory
No, ale oprócz grzybów zdarzają są jeszcze i inne ciekawe twory natury, jak na przykład pomidory. Oczywiście nie takie zwykłe, które możemy kupić w marketach czy na targowisku, o średnicy wynoszącej zwykle 6 - 8 cm i wadze ok. 10 g. Chodzi nam o pomidory giganty, jakie wyhodował Jerzy Zalewski, mieszkaniec Szczytna. Obecnie jest on rencistą, więc większość czasu spędza na swojej działce, która leży tuż nad dużym jeziorem. Głównie uprawia kwiaty oraz warzywa, a w oddzielnym foliaku dopieszcza właśnie te swoje wspaniałe gigapomidory. Są one faktycznie wielkie, ich średnica wynosi bowiem ok. 20 cm, zaś waga jednego okazu waha się w granicach 1 kg!
Borowik ponury
Z kolei inne niezwykle ciekawe okazy, nawet nie wybierając się do lasu, znalazł także „Kurek”. I to nie gdzieś pośrodku głuchego boru, a na osiedlu Leyka, tuż pod blokami stojącymi przy ul. Solidarności.
Grzyby wysypały dość obficie pod lipami, które rosną wzdłuż płotu okalającego boisko Gimnazjum nr 2. Te tak pięknie prezentujące się na fotografii młode grzybki to borowiki ponure, zwane inaczej świniakami, gniewosami lub poddębnikami. Jak podaje Henryk Orłoś w „Atlasie grzybów leśnych” (PWRiL, W-wa 1974), jest to gatunek dość rzadki i w razie znalezienia zasługuje raczej na ochronę, niźli zerwanie. W Polsce uznawany za niejadalny, ale w innych krajach już nie. Jest jednak na pewno silnie trujący w stanie surowym, a więc uwaga mieszkańcy osiedla Leyka - w żadnym wypadku nie należy zbierać i spożywać tych grzybów.
ZAPUSZCZONY OGRÓDEK
Między blokami stojącymi przy ul. Solidarności i Lanca znajduje się ogródek jordanowski. Kilka dni temu, jedna z mieszkanek blokowiska skarżyła się „Kurkowi”, że ów obiekt nie jest ani odnawiany, ani w ogóle konserwowany. Sprzęt do zabaw, jaki tu stoi, jest stary i pordzewiały, zaś jedna z piaskownic pozostaje pusta i w najlepsze rośnie w niej trawa. Z kolei w drugiej, gdzie widać jeszcze resztki piasku harcują psy i załatwiają w nim swoje potrzeby fizjologiczne.
- Jak w takich warunkach mają bawić się dzieci? - zapytuje nas Czytelniczka. Istotnie, miejsce zabaw nie wygląda dobrze, no i w jednej z piaskownic rzeczywiście rośnie trawa. Gdzie temu obiektowi do placów zabaw w parku przy ul. Pasymskiej, czy innej dziecięcej dokazywalni, która znajduje się obok miejskiej plaży.
NIECHCIANY PRÓG
Całkiem niedawno na osiedlu Królewskim, zwanym też Zatorzem pojawiły się tzw. progi zwalniające. Jakieś dwa, trzy tygodnie temu na ul. Gdańskiej i ostatnio na ul. Jagiellończyka. Ledwo je zamontowano, a już pojawiły się kontrowersje, zwłaszcza wokół tego najnowszego, który przecina jezdnię ul. Jagiellończyka. Jeden z mieszkańców okolicy skarżył się „Kurkowi”, że od 20 lat walczy o owych „śpiących policjantów”, ale nie o takie miejsce usytuowania mu chodziło. Jego zdaniem spowalniacze ruchu drogowego powinny być zamontowane m. in. na ul. Lanca, bo tam stoją aż dwie szkoły. W związku z tym, przemieszcza się tamtędy sporo dzieci oraz młodzieży, a auta pędzą, na nic nie zważając. Przeciwniczką progu na ul. Jagiellończyka jest także radna Anna Rybińska, która twierdzi, że bulwersuje ją takie jego usytuowanie.
- Już nawet nie od miesięcy, ale od lat walczę o progi zwalniające na osiedlu Królewskim, ale nie na ul. Jagiellończyka, bo to chybiona inwestycja. Próg byłby bardziej potrzebny na ul. Grudziądzkiej - informuje „Kurka” i obiecuje, że na najbliższej sesji rady poruszy ten problem.
* * *
Jak dowiadujemy się w Urzędzie Miejskim, opracowano tu szersze plany rozmieszczenia progów zwalniających m. in. na osiedlu Zatorze i Kochanowskiego. Zmiany te wdrażane są właśnie w czyn, no i projekt obejmuje też zamontowanie „śpiącego policjanta” na ul. Grudziądzkiej.
- Urządzanie progów nie odbywa się ad hoc, mamy specjalne projekty, podczas tworzenia których brane były pod uwagę opinie mieszkańców, konsultowaliśmy się także z miejscową policją - powiedział „Kurkowi” sekretarz UM Lucjan Wołos. Dodał też, że nie można urządzić progów np. na ul. Lanca, gdyż przepisy zabraniają ich montowania na takich ulicach, gdzie odbywa się komunikacja publiczna (chodzi m. in. o autobusy miejskie). Nie wolno stosować też progów na drogach krajowych, bądź powiatowych. Koszt pojedynczego spowalniacza ruchu to ok. 4 tys. zł. Jego konstrukcja jest na szczęście tak pomyślana, że bardzo łatwo go zdemontować i przenieść w inne miejsce. Dlatego, jeśli mieszkańcom danej ulicy nie spodoba się lokalizacja progu, w prosty sposób można to zmienić. Tyle że właściwym adresatem tego typu skarg czy wniosków powinien być Urząd Miejski, a nie „Kurek Mazurski”. No tak, ale czego się nie robi dla Czytelników.
Dodajmy jeszcze, że przeciwnicy progu na ul. Jagiellończyka, jako główny argument przeciw wysuwali to, że ta ulica jest zbyt króka, aby ktokolwiek prowadzący samochód zdołał się dostatecznie rozpędzić. Ba, kiedy wykonywaliśmy zdjęcie spornego spowalniacza ruchu zauważyliśmy seledynową hondę, która mknęła po wzmiankowanej ulicy z wielką prędkością. Tuż przed progiem kierowca nieco zwolnił, ale gdy tylko go pokonał znów dał cały gaz i tak się rozpędził, że nie udało mu się skręcić w zamierzonym kierunku, czyli w ul. Gdańską. Wpadł na chodnik, po czym jakimś karkołomnym manewrem udało mu się pojechać dalej, ku centrum miasta. Mając do czynienia z takimi piratami, wydaje się, że nie jeden, a co najmniej dwa progi byłyby tu niezbędne.
KOCI ZAKĄTEK
Kiedy opuszczaliśmy zaniedbany plac zabaw i szliśmy na skróty wzdłuż krzaczastego żywopłotu okalającego blok przypisany do ul. Lanca 3 zauważyliśmy wylegującą się w tej naturalnej zielonej osłonie całą kocią gromadkę. Tego dnia lekko mżyło, zatem kotki pewnie chowały się przed deszczem. Kilka kroków dalej od ich legowiska stały miseczki z jadłem oraz mlekiem. No tak, przypomniało się nam. Przecież u schyłku listopada ubiegłego roku pisaliśmy, że właśnie tutaj, pod blokiem przy ul. Lanca 3 znajdowało się miniprzytulisko dla bezdomnych kotów. Ot, taki prowizoryczny domek, który urządziła wraz z sąsiadkami pani Stefania. Dziś nie ma po nim najmniejszego śladu. W chwili, kiedy fotografowaliśmy urzędujące w krzakach koty, natknęliśmy się akurat na panią Stefanię. Wyjaśniła nam, że w niedługi czas potem, jak postawiła ową budkę, jeden ze współmieszkańców bloku złożył skargę do administratora, czyli TBS, wskutek czego zabrano to kocie schronienie i wywieziono w nieznane. Koty musiały resztę zimy przetrwać pod gołym niebem. Jednak, jak powiedziała „Kurkowi”, nie podda się tak łatwo i w tym roku, jak tylko zapanują pierwsze chłody znowu postawi koci domek. Tym razem wykonany w bardziej profesjonalny sposób, z ocieplanymi styropianem ścianami - takie bowiem złożyła zamówienie u znajomego stolarza.