Jak zwykle staram się nie pisać o polityce. Dzisiaj także nie, ale zauważyłem, że to właśnie polityka dostarcza mi najwięcej tematów. Bo też, jeśli spojrzeć z boku na jej reprezentantów, czyli na tak zwanych wybrańców narodu, to doprawdy czasem ręce opadają, a czasem człowiek ma szanse ubawić się jak w najlepszym kabarecie. No to bawmy się.

Ośmiorniczki - symbol rozpasania
Duszone ośmiorniczki baby z chińskim, ryżowym makaronem

Po raz nie wiadomo już który wysłuchałem, podczas jakiejś tam dyskusji telewizyjnej, kolejnego przedstawiciela grupy trzymającej władzę, który to w celu zohydzenia tuskowej, nadętej elity rządzącej poprzednio, przypomniał nieodparte zamiłowanie owej elity do spożywania ośmiorniczek. Oczywiście zamiłowanie godne najwyższego potępienia! I to jest fajny temat dla mnie. Osobiście bardzo lubię frutti di mare, czyli owoce morza. Jadałem wszelakie morskie stwory. Potrafię je także przyrządzić. Toteż, jako koneser, z całą odpowiedzialnością informuję, że akurat ośmiorniczki - pełna ich nazwa brzmi „ośmiorniczki baby”, to w hierarchii owoców morza najniższy poziom smakowy, a co za tym idzie najtańsza z potraw tego akurat, ogólnie kosztownego gatunku. Dla przykładu podam, że kilogram mrożonych ośmiorniczek baby, w sklepie, kosztuje 30 do 40 zł. Porównajmy to z ceną zamrożonego fileta swojskiego, mazurskiego sandacza. W Kauflandzie kosztuje on 100 zł za kilogram. Czy to oznacza, że jeśli, na przykład, pan burmistrz miasta Szczytno raczy zamówić w tutejszej restauracji porcję rodzimej ryby, to zaraz zaliczony zostanie do snobistycznych i nadętych rozpasańców?

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.