- Budżet oświatowy jest chory, trzeba go wyleczyć - uzasadnia burmistrz Paweł Bielinowicz swe decyzje dotyczące tegorocznego planu finansowego szkół. Nie przysparzają mu one zwolenników wśród nauczycieli.
Finansowe oszczędności
Zapowiadane przez cały niemal ubiegły rok restrykcje w oświatowych finansach powoli stają się faktem. Nie są one jednak tak radykalne, jakby być mogły.
- Niewiele, bo tylko o jedną dwunastą zmniejszyliśmy wydatki oświatowe w stosunku do zapotrzebowań, zgłoszonych przez dyrektorów - tłumaczy burmistrz.
Z miejskiej kasy do kas szkolnych ma wypłynąć mniej pieniędzy o 815 tysięcy złotych. Jeśli zrealizowane zostaną zamierzenia i burmistrzowe zalecenia, oszczędności będą większe. Około 400 tysięcy złotych mniej pochłoną dodatki motywacyjne dla nauczycieli. Ich wysokość nie powinna przekraczać 5% uposażeń zasadniczych. Z tego też powodu pod obrady Rady Miejskiej na najbliższej sesji trafi projekt uchwały zmieniającej m.in. zasady ich przyznawania: zlikwidowany zostanie minimalny, 10-procentowy próg wysokości dodatku motywacyjnego.
Równa motywacja
- Uchwały nie trzeba byłoby zmieniać, gdyby dyrektorzy za pomocą tego dodatku rzeczywiście motywowali nauczycieli, regulując jego wysokość w zależności od osiągnięć - twierdzi burmistrz informując, że dyrektorzy szkół, podczas narady z burmistrzem uznali jednak, że będą ów dodatek przyznawać równo, nawet jeśli będzie to tylko 5%. Swoje zdanie w tym względzie mają też związki zawodowe i zdanie to nie jest zbieżne z burmistrzowym.
- Według dyrektorów wszyscy nauczyciele pracują dobrze. Związki zawodowe idą dalej: ich zdaniem nauczyciele pracują bardzo dobrze. Wnioskują o to, by nauczycielom dodatków nie zmieniać, także i tym oddelegowanym do pracy w... związkach. Także 40-procentowe dodatki dyrektorskie mają pozostać niezmienne - mówi burmistrz Bielinowicz.
Mniej etatów
Kolejne oszczędności ma przynieść redukcja etatów i oddziałów szkolnych. W placówkach jest bowiem coraz mniej dzieci, a około 15 nauczycieli nabywa w tym roku praw emerytalnych. Nauka w placówkach ma być tak zorganizowana, by w miejsce odchodzących pedagogów nie przyjmować nowych. Dzięki temu miasto będzie się mogło ubiegać o zwrot odpraw emerytalnych wypłacanych odchodzącym nauczycielom.
Redukcje te mają sprawić, że w skali roku na oświatę miasto wyda o kolejne 800 tysięcy złotych mniej.
Mimo tych zmian (jeśli zostaną zaakceptowane przez radnych) miasto i tak będzie musiało ponownie zaciągnąć kredyt konsumpcyjny na pokrycie różnicy pomiędzy uzyskaną subwencją oświatową a planowanymi wydatkami.
W tym roku z budżetu państwa na utrzymanie oświaty miasto otrzymało 10 686 019 zł.
- To jest o prawie 700 tysięcy mniej niż w roku ubiegłym - mówi skarbnik miasta Hanna Żylińska dodając, że w projekcie budżetowym na potrzeby bieżące szkół, zarówno podstawowych, jak i gimnazjów zaplanowano nieco ponad 13 mln zł. Dokładając koszty utrzymania przedszkoli (blisko 2,5 mln zł), środki na inwestycje i remonty, dokształcanie nauczycieli itp. oświata kosztować ma miasto w tym roku ponad 18,5 mln zł.
Wójt się nie dziwi
Wydawanym przez szkoły i na szkoły złotówkom miasto zaczyna się baczniej przyglądać.
- Połowie samorządów naszego województwa subwencja oświatowa wystarcza na utrzymanie szkół - mówi burmistrz Bielinowicz.
Do oświaty od lat nie dokłada np. samorząd Rozogów, restrykcyjnie przestrzegając norm dotyczących m.in. liczby uczniów w oddziałach i związanego z tymi normami poziomu zatrudnienia nauczycieli. Dzięki temu Rozogi do tego roku otrzymywały o 19% większą subwencję, niejako w "nagrodę" za dobrze wdrażaną reformę.
- Przeliczyłem pobieżne dane dotyczące liczby uczniów i nauczycieli w szczycieńskich szkołach i wyszło mi, że na jednego pedagoga przypada około 10 sztubaków. Przy takich proporcjach nic dziwnego, że miasto musi do oświaty dokładać i to dużo - powiedział "Kurkowi" wójt Józef Zapert.
Z danych miejskiego wydziału oświaty wynika, że w szczycieńskich szkołach podstawowych i gimnazjach uczy się obecnie 3668 uczniów, o 116 mniej niż w poprzednim roku szkolnym. W placówkach zatrudnionych jest 292 nauczycieli, niektórzy na niepełnych etatach. Nawet jeśli liczyć tylko pełne etaty nauczycielskie, których jest 282, to i tak wyliczenia wójta Zaperta nie są dalekie od prawdy. Bo w rzeczywistości na jednego pedagoga przypada zaledwie 13 uczniów. Według ministerialnych normatywów w oddziale szkolnym powinno uczyć się 26 uczniów. W Szczytnie wskaźnik ten wynosi 23.
(hab)
2004.01.14