Po ujawnieniu tzw. listy Wildsteina ruszyła lawina wniosków i postulatów domagających się przyśpieszenia procesu odtajniania akt znajdujących się w Instytucie Pamięci Narodowej. Coraz więcej ugrupowań domaga się powszechnej lustracji wśród osób piastujących publiczne stanowiska oraz kandydatów na nie. Miałaby ona objąć m.in. radnych i burmistrzów. Postanowiliśmy się dowiedzieć, co na ten temat sądzą sami zainteresowani - samorządowcy w Szczytnie.

Zbigniew Gontarzewski, Niezależni:

- Jestem za. Życie publiczne musi być jawne, a osoby sprawujące władzę poza wszelkimi podejrzeniami. Uważam, że weryfikacji powinni podlegać nie tylko politycy i samorządowcy, ale także nauczyciele oraz dziennikarze. To, co zrobił Wildstein na pewno przyspieszy ten proces. Nazwiska agentów powinny być ujawnione już w 1989 roku. Nie zrobiono tego i dziś wykorzystują to ci, którzy mają dostęp do teczek. Trzeba z tym skończyć i upublicznić nazwiska agentów, tak, jak zrobiono w Niemczech i Czechach. W Polsce czekamy na to zbyt długo.

Jerzy Cimoszyński, SLD:

- Powiem szczerze, że te sprawy nie zaprzątają mojej głowy. Upublicznienie tzw. listy Wildsteina wyrządziło wielu ludziom krzywdę, dlatego nie było chyba to działanie zbyt dobrze przemyślane. Czy lustracja powinna objąć samorządowców? Nie mam na ten temat wyrobionej opinii.

Adolf Gudzbeler, Forum Szczycieńskie:

- Jestem za tym, żeby taka weryfikację zrobić wśród samorządowców i urzędników. Teraz, dzięki Wildsteinowi, będzie o to łatwiej, może wreszcie coś się ruszy. Ja temu człowiekowi za to, co zrobił przyznałbym Nagrodę Nobla. Sam jestem ciekaw czy, a jeżeli tak, to kto na mnie donosił. Chcę wiedzieć, czy w tym gronie byli jacyś moi koledzy.

Ryszard Gidziński, Niezależni:

- Publikujac listę zrobiono błąd, bo są na niej jednocześnie nazwiska pokrzywdzonych, agentów i pracowników tajnych służb. Lustracja w samorządzie nie jest potrzebna. Radnych powinno oceniać się po tym, co dobrego dla swojego otocznia zrobili i jak reprezentują swoich wyborców.

Henryk Żuchowski, Forum Szczycieńskie:

- Każdy powinien wiedzieć, co się wokół niego działo. Czy przypadkiem ci, co grali role życzliwych nie byli zwykłymi donosicielami.

Jestem przekonany w 100%, że miałem założoną teczkę. Nie wiem jeszcze, czy będę chciał się dowiedzieć, kto na mnie donosił.

Wiem natomiast, że wszystkie osoby decydujące o sprawach publicznych powinny być zweryfikowane pod względem tego, co na ich temat zawierają archiwa IPN. Przecież ktoś, mając wiedzę o ich niechlubnej przeszłości, może ich dziś szantażować.

Danuta Stefanowicz, Forum Szczycieńskie:

- Nie znam się na tych teczkach. Dla mnie jest to temat obojętny i nie ma żadnego znaczenia. Tyle wokół jest ważnych spraw, że szkoda na te teczki czasu.

Anna Rybińska, Forum Szczycieńskie:

- Chciałabym się dowiedzieć kto na mnie donosił. Wiem, że były takie osoby. Wystarczyło, że pojechałam na rekolekcje dla nauczycieli do Częstochowy, a nawet poszłam do kościoła Wniebowzięcia NMP na projekcję filmu "Quo vadis", a już byłam wzywana przez odpowiednie służby i przesłuchiwana.

Sławomir Ignatowski, SLD:

- Ta akcja niczego nie wyjaśni. Teczki największych agentów zostały zniszczone, bo system dbał o swoich. Nie widzę powodów, dla których mieliby być lustrowani starosta, burmistrz, wójt czy radni. Nie ma tu żadnego zagrożenia.

Henryk Wilga, niezrzeszony:

- Na "liście Wildsteina" znajduje się identyczne jak moje imię i nazwisko. Syn, student pierwszego roku elektroniki, jak zobaczył je w internecie, zawołał żonę i była kupa śmiechu. Mnie jednak do śmiechu nie było. Na drugi dzień złożyłem do IPN wniosek o udostępnienie mojej teczki i czekam na odpowiedź. Nie mam żadnych wątpliwości, że jako kierownik jednostki miałem swojego "opiekuna".

Jestem za jawnym życiem politycznym, jeżeli ktos chce być osobą publiczną, obojętnie czy jest to radny czy dziennikarz, musi poddać się lustracji. Ludzie powinni wiedzieć, czy nie był on w przeszłości kapusiem. Wszyscy, którzy zamierzają startować w najbliższych wyborach samorządowych i parlamentarnych, powołując się na dane z IPN powinni ogłosić w prasie lokalnej, czy byli współpracownikami tajnych służb czy nie. Ja po otrzymaniu odpowiedzi z IPN to uczynię.

Ewa Czerw, Forum Szczycieńskie:

- Od rozliczania radnych są wyborcy. Oni najlepiej weryfikują to, co my robimy. Czy chciałabym wiedzieć, kto na mnie ewentualnie donosił? Nie jest mi to potrzebne. Nigdy nie przywiązywałam wagi do plotek.

Zofia Żarnoch, SLD:

- Ja na pewno teczki nie mam, bo nie ma mnie na liście Wildsteina (błąd w założeniu, dane o mieszkańcach Warmii i Mazur są zgromadzone głównie w Białymstoku - przyp. red.). Jej publikacja wyrządziła wielu ludziom krzywdę, m.in. moja koleżanka jest z tego powodu załamana. Naruszone zostały dobra osób, których personalia są identyczne z tymi na liście. Ludzie patrzą na siebie podejrzliwie, a trzeba wiedzieć, że te najważniejsze teczki przechowywane są w domowych archiwach samych zainteresowanych.

Nie przypuszczam, aby ktoś na mnie donosił. Należałam oficjalnie do Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej i pracowałam w sekcji ds. nieletnich. Propozycji zostania tajnym współpracownikiem nie miałam, absolutnie. Działałam jawnie, byłam członkiem PZPR i nie mam z tego powodu nic do ukrycia.

Zbigniew Dobkowski, Forum Szczycieńskie:

- Każdy, kto startuje do parlamentu powinien być czysty jak łza. To samo dotyczy osób, które chcą zasiadać w radach powiatów, miast czy gmin w tym oczywiście starostów, burmistrzów i wójtów. Dla osób, które mają coś do ukrycia nie powinno być tam miejsca. Osobiście chciałbym wiedzieć, kto na mnie donosił.

Robert Siudak, Wspólnota Samorządowa:

- Różne były przyczyny, dla których ludzie podejmowali współpracę z SB. Jedni robili to ze względu na pieniądze, drudzy, żeby zemścić się na nielubianym sąsiedzie, inni jeszcze zostali zaszantażowani. Trudno to będzie teraz rozgraniczyć, dlatego jestem przeciwny ujawnianiu nazwisk agentów.

W każdym kraju służby specjalne mają swoich informatorów. Jeżeli teraz zaczniemy ujawniać nazwiska, nikt nie będzie chciał w przyszłości współpracować nie tylko z tymi służbami, ale nawet z policją.

Paweł Bielinowicz, burmistrz:

- Żyliśmy w państwie policyjnym i trzeba się z tego okresu w końcu rozliczyć. Sam nie będę występował o swoją teczkę. Nie interesuje mnie to, co jest tam zawarte. W swoim sumieniu nie mam potrzeby dowiadywać się, kto na mnie donosił. To nie jest mój problem. Mają go ci, którzy współpracowali.

Problem zasadniczy polega na tym, że nic nie mówi się o tych, którzy ich deprawowali i kierowali tym wszystkim. Lustrację powinna zatem poprzedzić dekomunizacja tych, którzy łamali ludzkie charaktery.

wypowiedzi zebrał:

(olan)

2005.03.16