Pamięci artysty

Uff, Dni i Noce Szczytna mamy już za sobą! No i nareszcie można powoli zbierać siły do następnej balangi, czyli Hunteriady. Najbardziej obciążonymi minionymi świętami były jednak nie artystki czy artyści, nie publiczność i nie instruktorzy z MDK-u, a bodaj ściany i wieża ratusza. Ileż to zawisło na nich reklam, a przeważnie wykonanych z ciężkiej dermy, co na dobre gmachowi nie wyszło, tj. nie przydało mu blasku - fot. 1.

"Kurek" rozumie, że bez tego ani rusz, wszak sponsor w obecnej dobie to ktoś arcyważny i okolicznościowe banery sławiące jego dobre imię wisieć muszą. Ale, ale...

Skoro przez cały czas trwania świąt miasta pozostawało jeszcze wolne miejsce na ratuszu, a konkretnie na wieży (co pokazuje strzałka na fot. 1), to może tą przestrzeń, zresztą nie taką małą, należałoby wykorzystać pod coś takiego, co przyszło "Kurkowi" do głowy w przededniu "Dni i Nocy Szczytna".

Chodzi o Krzysztofa Klenczona. Czy nie warto byłoby zrobić ku czci artysty coś takiego, co widać na fot. 2?

Dajemy to pod rozwagę organizatorom na rok przyszły.

SZCZYCIEŃSKIE KURIOZA ZASKAKUJĄCE OGRANICZENIE

Hen, na rubieżach miasta, niedaleko byłej Unimy, biegnie ulica Przemysłowa. Przemysłu nie tylko wielkiego, ale nawet tyciego, spodziewać się tutaj jednak nie należy. Stoją, i owszem, wzdłuż ulicy jakieś podobne do fabrycznych hal budowle, ale są to hurtownie, w których nic się w nie wytwarza, a jedynie obraca, tj. handluje gotowymi dobrami natury przemysłowej. Ponadto mamy tu jeszcze garaże i trzy betonowe bloki mieszkalne z epoki socrealizmu. "Kurka", gdy wybrał się w te okolice, zadziwił znak drogowy, jaki pojawił się tutaj niedawno, a ograniczający prędkość maksymalną do 20 km/godz. - fot. 3.

O matko! - wyrwało mi się mimowolnie z piersi to westchnienie. Toż mamy XXI wiek i poruszanie się w tak ślamazarnym tempie po miejskiej ulicy jest jakby niedzisiejsze i dobre... ale dla furmanek, a nie pojazdów mechanicznych.

PĘDZI, AŻ SIĘ KURZY

Cóż, znak postawiono tutaj, aby się zbyt nie kurzyło. Chodzi bowiem o to, że jeśli jakikolwiek pojazd, nawet tak mały jak daewoo matis przejedzie z prędkością 50 km/godz. zaraz pozostawi za sobą nieprzebytą ścianę kurzu, co widać na fot. 4.

Porę mamy letnią, więc kiedy okna stojących przy ulicy bloków mieszkalnych pozostaną choćby na chwilę otwarte, wnet wedrą się przez nie tumany kurzu. Mieszkać zatem nie sposób - znak wydaje się być koniecznością. Ale czy tak naprawdę to o to chodzi?

Obecne dobrodziejstwa płynące z ustawienia znaku mieszkańcy zawdzięczają energicznemu radnemu miejskiemu z tej okolicy.

Są one jednak mocno iluzoryczne. Nie trzeba przecież wielkiej wyobraźni, by przewidzieć, iż tak drastyczne ograniczenie prędkości maksymalnej nie będzie przez nikogo respektowane - vide fot. 4, i nie w tym przecież rzecz, by sztucznie ograniczać prędkość pojazdów poruszających się po złej drodze, ale o to, by tę złą drogę naprawić!

I w tym kierunku powinny zmierzać wysiłki radnego, np. żeby położyć tu asfalt lub kostkę. Wówczas, co oczywiste, samochody będą mogły jeździć z prędkością 50 km/godz., a nijakiego kurzu to nie wzbudzi i nic nie wtargnie do szeroko nawet otwartych okien przyulicznych bloków. Wszelkie inne sposoby ominięcia problemu - jakieś znaki - to prowizorka.

MIEJSKIE GRZYBKI

Ul. 1 Maja we fragmencie przedstawionym na fot. 5 wygląda nieszczególnie. Nawierzchnia chodnika woła o pomstę do nieba, parkan oblepiony afiszami i ich strzępami również, a obdrapane tynki na domach... Oj, szkoda słów, więc proponuję zająć się czym innym i zerknąć w dół między przydrożne kamienie w dolnym prawym rogu fotografii. Tam, nic sobie nie robiąc z fatalnego stanu ulicy rosną w najlepsze pieczarki.

Że co, że niby tylko dwie i w dodatku nie największe? To prawda, ale gdy obejdziemy kamienie z drugiej strony, to wówczas ho, ho...

Zobaczymy, że tam piętrzy się niemałe stadko, jakkolwiek by to nie zabrzmiało, ulicznych pieczarek - fot. 6.

Zwykle o tej porze roku "Kurek" otrzymywał szereg sygnałów od Czytelników, że znaleziono olbrzymie okazy w lesie, przynoszono je na dowód do redakcji, a latoś coś w tej kwestii panuje posucha. Mamy jedynie sygnały o grzybach miejskich. Oprócz wspomnianych pieczarek to jeszcze przy ul. Śląskiej rosną purchawki giganty - fot. 7.

Póki co największa ma średnicę 26 cm, ale ciągle rośnie, więc za jakiś czas "Kurek" pojawi się tu znowu, aby zobaczyć jakie gabaryty osiągnęły owe okazy.

2004.07.21