Jeśli ktoś uważa, że prawdziwy koncert i muzyczna uczta możliwa jest tylko w sali koncertowej bądź na wyeksponowanej scenie otoczonej wielotysięcznym tłumem podekscytowanych fanów - to znaczy, że nie był w ostatnią sobotę w Rolniczym Muzeum Mazurskim w Olszynach.
Antyczne szafy, sekretarzyki i kredensy, stoły, stoliki, fotele, krzesła i ławy - a przed nimi duet: Jarosław "Jar" Chojnacki i Patrycja Rusiecka. A momentami i trio, bo niektóre pieśni Jacka Kaczmarskiego wykonywane były przy płynącym z taśm akompaniamencie zmarłego niedawno artysty.
"In memorium" - pierwsza część koncertu w Olszynach poświęcona była pamięci muzyka, uznanego - wbrew jego własnym chęciom - za barda "Solidarności".
- Nigdy go osobiście nie poznałem, a on mnie kiedyś bardzo mocno skrytykował, kiedy był jurorem w jakimś konkursie i twierdził, że nie będzie ze mnie muzyka - snuł wspomnienia Jarosław Chojnacki. - Nie mam do niego żalu. No cóż, pomylił się - dodawał muzyk i śpiewał za Kaczmarskim "Od nienawiści chroń mnie panie!".
Po części wspomnieniowej przyszedł czas na muzykę bardziej współczesną, choć wiele poetyckich tekstów, które zostały zaprezentowane, stworzyli autorzy dawno już nieżyjący: Lorca, Tuwim, Achmatowa... Nie zabrakło też tego, czego fan-klub Chojnackiego oczekiwał - jego własnych kompozycji do wierszy Krzysztofa Cezarego Buszmana. Pełna ekspresji pieśń o życiu, czy "Modlitwa w drodze" już nie w solowej interpretacji, lecz w duecie z Patrycją Rusiecką nagradzane były długotrwałymi brawami.
Sielskie akcenty
Sielskie, wiejskie otoczenie nie mogło nie przynieść dodatkowych, specyficznych akcentów, niekoniecznie muzycznych. Wdzierał się więc w uszy słuchaczy także warkot traktorowego silnika czy szczekanie psów, a gospodarz obiektu czyli sołtys Olszyn Zygmunt Rząp dwoił się i troił, by owe dysonanse likwidować, co często sprawiało, że w kameralny, egzystencjalno-nostalgiczny nastrój wkraczały wątki iście kabaretowe.
Koncert pary Chojnacki-Rusiecka nie przyciągnął do Olszyn tłumu słuchaczy, ale też i nie miał przyciągnąć. Nie zależało zresztą szczycieńskiemu muzykowi na hordach widzów, zależało na klimacie, nastroju, na bezpośrednim kontakcie z każdym słuchającym tak, by wyśpiewywane treści do każdego dotarły, do każdego przemówiły...
I cel organizatorom i wykonawcom udało się osiągnąć, czego dowodem choćby to, że po ponad dwóch koncertowych godzinach widownia tych treści nie była syta.
Pora na Cyganów
Jak w dobrej książce kucharskiej, były już Olszyny po żydowsku, Olszyny na ludowo, Olszyny w balladzie, ale nie koniec na tym. Na schyłku lipca, a dokładniej na piątek - 30, sołtys Rząp zapowiada kolejne smakowite, muzyczne danie: kilkugodzinną "Biesiadę Cygańską". I nie będzie to tylko uczta muzyczna.
- Chcę pokazać jak najwięcej elementów cygańskiego folkloru i obyczaju. Będzie więc przejazd kolorowego taboru, który się na moim podwórku rozbije, stworzy obozowisko, zapłoną ogniska, a dopiero przy nich, jak to ongiś bywało, zabrzmi cygańska muzyka, śpiewy i tańce - przybliża swój pomysł Zygmunt Rząp i zapewnia, że na tym nie koniec, bo gdy jedno kulturalne wydarzenie się odbywa, przygotowanie kolejnego zmierza ku końcowi, on już myśli o następnych... Jakich - na razie nie ujawnia, choć "Kurkowi" co nieco na ucho szepnął. Cudzej tajemnicy zdradzić nam jednak nie wolno, ale jedno jest pewne: jeśli sołtys swój kolejny koncertowy pomysł zrealizuje, to wszystkich chętnych - nie pomieści.
Halina Bielawska
2004.07.14