We Wszystkich Świętych i Zaduszki masowo odwiedzaliśmy szczycieńską nekropolię, która w te dni rozbłysła tysiącami ogników palących się na mogiłach. Ten widok uświadamiał nam kruchość ludzkiego życia

i przypominał o wszystkich tych, którzy już od nas odeszli.

Pamiętaliśmy o bliskich

W tym roku nie musieliśmy brnąć w błocie typowym dla lat minionych. Do niedzielnego popołudnia było ciepło i sucho, co sprzyjało masowym odwiedzinom na obu częściach nekropolii.

Mimo wielkich tłumów i setek samochodów, obeszło się bez korków, czy kolizji. Funkcjonariusze sprawnie kierowali ruchem w najbardziej newralgicznych miejscach, czyli na skrzyżowaniu ul. Śląskiej z ul. Mrongowiusza i przejściu dla pieszych pod główną bramą wiodącą na starą część nekropolii. Dzięki temu piesi, jak i samochody przemieszczali się w miarę płynnie. Policja pilnowała także zakazu parkowania wzdłuż ul. Mrongowiusza, wskutek czego pobocze jezdni nie było zastawione parkującymi autami i odwiedzający groby mogli iść jej skrajem bezpiecznie.

JARMARCZNA ATMOSFERA

Atmosfera dnia Wszystkich Świętych i Zaduszek już od kilku lat staje się coraz bardziej jarmarczna. Pod główną bramą nekropolii pojawiły się stragany z obwarzankami i lizakami, do których ustawiały się spore kolejki. Obok odbywała się przepychanka w innym ogonku po znicze i kwiaty, których w pewnym momencie nawet zabrakło. A za straganami... Na zapleczu kramów walała się wręcz ogromna ilość pustych opakowań po sprzedanych towarach. Między kolejkami stojącymi częściowo na chodniku i częściowo jezdni ul. Reja, przeciskały się z kolei samochody. Choć w tym miejscu zabrakło policjantów, szczęściem, obeszło się bez incydentów, czy wypadków.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.