We Wszystkich Świętych i Zaduszki masowo odwiedzaliśmy naszą szczycieńską nekropolię, która w te dni rozbłysła tysiącami ogników palących się na poszczególnych mogiłach. Ten widok uświadamiał nam kruchość ludzkiego życia i przypominał o wszystkich tych, którzy już odeszli i nie ma ich wśród nas.

Pamiętaliśmy o najbliższych

Aura tego roku sprzyjała, było dość ciepło, a co najważniejsze sucho. Nie wszystkie cmentarne alejki są przecież brukowane, ale ponieważ nie padało, nie było też błota, które w minionych latach tak dawało się we znaki wszystkim odwiedzającym nasz miejski cmentarz. W godzinach szczytu, między godziną 12.00 a 14.00 sporo kłopotu mieli ci, którzy korzystali z usług komunikacji miejskiej. Wówczas nie wszyscy chętni mogli wcisnąć się do autobusu, zostając z kwitkiem na przystanku.

OGROMNY OBSZAR

- Przecież to nie jest już nekropolia, a metropolia - powiedziała „Kurkowi” mama prowadząca na cmentarz dwie córeczki. Przyjechała aż ze Śląska na groby swoich dziadków. Ostatnio była u nas około 20 lat temu i teraz kompletnie nie mogła rozeznać się w układzie tego dwu-, a właściwie trzyczęściowego cmentarza. Teren, jej zdaniem, jest ogromny i gdyby nie pomoc rodziny ze Szczytna chyba by w ogóle nie odnalazła grobów bliskich. Z kolei sam dojazd do nekropolii był jej zdaniem dość łatwy.

Niewielkie w zasadzie zmiany w organizacji ruchu - wprowadzenie ruchu jednokierunkowego na ul. Mazurskiej i zakaz parkowania przy ul. Mrongowiusza wpłynęły korzystnie na

bezpieczeństwo zmotoryzowanych, jak i pieszych. Tym razem piesi w miarę bezpiecznie mogli przemieszczać się ul. Mrongowiusza, gdyż nie zagradzały jej, jak to w latach minionych bywało, masowo parkujące na jej poboczu samochody. Wielki parking urządzony tuż za nową częścią cmentarza spełnił swoją rolę. Byli też policjanci kierujący ruchem w newralgicznym miejscu, tuż przed bramą główną na starą część cmentarza. Choć ograniczyli się do pracy w godzinach szczytu, było to wielce pomocne.

ŚCISK I CIASNOTA

Mimo że szczycieński cmentarz rozrasta się z roku na rok, na tych nowych terenach panuje wielki ścisk.

- Ciasnota jest nieprawdopodobna, grób leży przy grobie i właściwie nie ma jak się przecisnąć między mogiłami - powiedziała „Kurkowi” pani Barbara, która na stałe mieszka w Niemczech.

Zaskoczyło ją też bogactwo ozdób - rozmaitych kształtów i kolorów znicze stojące na mogiłach, wspaniałe kwiaty, no i ten wielki tłum odwiedzający nekropolię. Tego się tam nie zobaczy nawet w Totensonntag, ewangelicki odpowiednik Dnia Zmarłych. W jej kraju cmentarze wyglądają zupełnie inaczej, groby nie leżą tak blisko siebie, a wokół rozpościera się bogata szata roślinna, wiekowe drzewa i zimozielone krzewy, tworzące

unikalną atmosferę. Same zaś groby są skromne, bez wyszukanych i tak bogatych jak u nas

dekoracji.

NIEWYBREDNE ZACHOWANIE

Wielki ruch na wszystkich częściach cmentarza panował do późnych godzin nocnych. Kiedy „Kurek” pojawił się na głównej części nekropolii już po godzinie 21.00. wciąż było tu sporo ludzi.

Niestety, wśród nich wyróżniały się grupki młodzieży będącej w stanie wskazującym, co mocno kontrastowało z miejscem, w którym spoczywają zmarli.

Marek J. Plitt/Fot. M.J.Plitt