- W tym sporcie nie chodzi tylko o przyjemność czerpaną z jazdy. To walka z siłami natury, z nie zawsze sprawnym sprzętem, a przede wszystkim - z własnymi słabościami - opowiada o kolarstwie Janusz Jastrzębski.

Pasja na dwóch kółkach

Sport uprawiał od najmłodszych lat, ale rowerowego "bakcyla" złapał dopiero po przejściu na emeryturę. Janusz Jastrzębski - długoletni dyrektor Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, do niedawna naczelnik wydziału geodezji UM, nazywa siebie żartobliwie "zawodowym amatorem". Startuje w rowerowych wyścigach szosowych grupy "Masters" - amatorów trenujących według programów zawodowych, na profesjonalnym sprzęcie.

Sportowe poszukiwania

- Sportem interesowałem się od zawsze. Szermierka, tenis ziemny, badminton, lekkoatletyka... Najbardziej fascynują mnie dyscypliny, w których sportowiec sam pracuje na swój sukces. Nawet po przejściu na emeryturę ciągnęło mnie do czynnego wypoczynku. Kupiłem sobie rower i wkrótce uległem czarowi dwóch kółek. Najbardziej odpowiada mi kolarstwo szosowe na czas - zwierza się ze swoich sportowych upodobań.

Od kolegi, również zapalonego kolarza, pan Janusz dowiedział się o istnieniu amatorskiej grupy MASTERS przy Polskim Związku Kolarskim. Skupiają się w niej rowerzyści amatorzy trenujący według profesjonalnych programów, na specjalistycznie wyposażonych rowerach.

- Warunki przyjęcia do MASTERS-ów są wymagające. Trzeba mieć dobrą kondycję, przejść badania, kupić dobry, ale bardzo drogi sprzęt. Przystąpiłem do tej grupy, by coś sobie udowodnić, bo z natury jestem bardzo zawzięty - mówi zapalony rowerzysta.

Tylko nie ostatni!

Plany o wystartowaniu w Mistrzostwach Polski MASTERS snuje pan Janusz od dwóch lat, dotąd jednak ciągle coś stawało na przeszkodzie. W ubiegłym roku nie miał profesjonalnego sprzętu (rower wyścigowy wysokiej klasy kosztuje 30 tys. zł, a on trenuje na jednośladzie wartym dziesięć razy mniej). W tym roku nie zdążył się przygotować do wyścigów w Częstochowie. Osiąga jednak inne znaczące sukcesy.

Niedawno wziął udział w dwóch wyścigach MASTERS w Giżycku. W sobotę, 9 sierpnia stanął do rywalizacji w szosowym wyścigu na czas. Startował z ponad setką innych kolarzy, w tym prawdziwych mistrzów.

- Ruszyłem z myślą: "Byle tylko nie ostatni na liście!". I... udało mi się uplasować dokładnie w połowie. Zdobyłem ósme miejsce, z którego jestem bardzo zadowolony - cieszy się pan Janusz.

Reprezentant szczycieńskiego Miejskiego Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej osiągnął bardzo dobry czas - 25:18 na 14 km. Nie miał jednak czasu nacieszyć się swoim sukcesem, bo następnego dnia czekały go grupowe wyścigi ze wspólnego startu.

- Tego starcia bałem się o wiele bardziej. Trasa była wyjątkowo trudna, pełna wzniesień i dolin. Na dodatek jeszcze przed startem spadł deszcz. Prześladowała mnie wizja, że ruszając zderzam się z którymś ze swoich konkurentów i powoduję wielką kraksę. Postanowiłem wystartować ostatni i skupić się potem na przeganianiu rywali - wspomina Janusz Jastrzębski.

Przyjęta taktyka okazała się skuteczna. Chociaż zawodnicy wyprzedzali go na zjazdach w dół, panu Januszowi udawało się nadrobić odległości przy wjazdach pod górkę. Na mecie pojawił się dziesiąty - czyli w samym środku tabeli, osiągając czas 1:13:39 na 42 km.

- Po zawodach sukcesu gratulowali mi najlepsi zawodnicy. Z późniejszych rozmów dowiedziałem się, że miałem utrudnione zadanie, bo mój rower ważył o 3 kg więcej niż inne. Ale tym bardziej cieszył mnie mój sukces - opowiada pan Janusz.

Rowerowe plany

- Przede wszystkim najpierw muszę wymienić swój rower, a to wiąże się z kosztami - mówi kolarz-amator.

Na początku września w Ustrzykach Dolnych pojedzie w Górskich Mistrzostwach Polski. Niewykluczone też, że kiedyś wystartuje w mistrzostwach świata.

- Zamierzam trenować i startować w zawodach jeszcze kilka dobrych lat, więc wszystko przede mną - deklaruje rowerowy pasjonat, gorąco zachęcając do jazdy na dwóch kółkach wszystkich, niezależnie od wieku i kondycji fizycznej.

Katarzyna Mikulak

2003.08.20