„Udział w igrzyskach olimpijskich jest wydarzeniem w życiu każdego sportowca nieprawdopodobnym”

Pech Konrada, fenomen Natalii
Trener Ireneusz Bukowiecki: - Konrad przede wszystkim musi być zdrowy i muszą go omijać podobnego typu nieszczęścia. Oby w jego przypadku ich limit już się wyczerpał / (fot. facebook.com/konrad.bukowiecki)

Rozmowa z Ireneuszem Bukowieckim, trenerem Konrada Bukowieckiego

- Jak wspominać pan będzie zakończone właśnie Letnie Igrzyska Olimpijskie w Tokio?

- Były one trochę smutne, bo bez kibiców. Poza tym wszędzie obowiązywały covidowe obostrzenia. Japończycy byli co prawda dla wszystkich bardzo mili, ale mocno ograniczyli możliwość poruszania się. Będąc jeszcze na dwutygodniowym zgrupowaniu w japońskich górach, mieliśmy zakaz opuszczania ośrodka. Codziennie przechodziliśmy badania na obecność koronawirusa. Przed śniadaniem pobierano od nas ślinę do próbówki. Mieliśmy też zainstalowane dwie aplikacje, które śledziły nas cały czas i weryfikowały stan zdrowia. Podobnie było w wiosce olimpijskiej, w której wszyscy zawodnicy, trenerzy i dziennikarze codziennie musieli robić testy. W kilkunastu, czy kilkudziesięciu przypadkach dały one wynik pozytywny. Dotknęło to m. in. jednego z faworytów w konkursie tyczkarzy Sama Kendricksa z USA, który został pozbawiony szansy walki o medal. Każdemu sportowcowi cały czas towarzyszyła obawa, że podobna sytuacja może i jego spotkać.

- Na szczęście nikogo z polskiej ekipy wirus w Japonii nie zaatakował, ale pana syn Konrad musiał się zmagać z innymi problemami.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.