W poprzednim, debiutanckim odcinku „Brydża w anegdocie” opisałem problemy ze skompletowaniem czwórki do brydża. Co zatem robić wieczorami, gdy odpada opcja karciana? Polecam oglądanie w TV meczów siatkówki. Można przy okazji podziwiać kunszt sprawozdawców. Wynotowałem kilka złotych myśli. Redaktor Marek Magiera tak oto opisuje akcję zawodniczki: „poszła rękami do piłki”.
Mam nadzieję, że pozostałe zawodniczki chodziły nogami, no bo ktoś w końcu musiał rękami odbijać piłkę. Nota bene, piłka, według redaktor Joanny Kaczor-Bednarskiej: „z duszą na ramieniu przeszła nad siatką. Dla mnie to czysty mistycyzm- bez komentarza. Wszystkich przebiła siatkarka Kamila Witkowska, która w wywiadzie po meczu została zapytana o genezę sukcesów w grze o Puchar Europy. Odpowiedziała bez ogródek: „bo dziewczyny robią sobie świetnie”. Nie wiem, czy przeciwnicy LGBT komentowali tę wypowiedź.
Skoro mowa o pucharach, muszę wyznać, że w ciągu wieloletniej kariery brydżowej skompletowałem całkiem pokaźną kolekcję tych trofeów. Były to najczęściej przedmioty wykonane z blachy. Czasami trafiały się kryształowe lub plastikowe. Jednak moje serce skradło trofeum wykonane z drewna. W 2003 roku, grając w parze ze Stanisławem Nowotką wywalczyłem Mistrzostwo Województwa Warmińsko-Mazurskiego w Brydżu Sportowym. Wówczas otrzymaliśmy prezentowane obok trofea, wyrzeźbione z drewna przez regionalnego artystę. Ta nagroda stoi u mnie (u Stasia również) na poczesnym miejscu i wzbudza zainteresowanie wszystkich znajomych.
Teraz chciałbym cofnąć się w wspomnieniach o kilkanaście lat.