Nasz stały zagraniczny Czytelnik Ryszard Sala przysłał nam takie oto zdjęcie z Niemiec - fot. 1. Fotkę wykonał podczas jednej z przejażdżek rowerowych po okolicy, w której mieszka, a przedstawia ona dość osobliwy rodzaj odkrytego, wieloosobowego autka, w sam raz na letnie wypady w plener.

PIWNY POJAZD EKOLOGICZNY

Pasażerowie siedzą sobie w dwóch rzędach i są zajęci konsumpcją piwa (flaszka w dłoni jegomościa siedzącego po lewej stronie pojazdu w białym otoku). Picie złocistego napoju nie jest jednak ich jedyną czynnością, bo oprócz tego jeszcze zawzięcie pedałują. Każdy z pasażerów siedzi bowiem na rowerowym siodełku i kręci pedałami, których zębatki połączone przemyślnymi mechanizmami łańcuchowymi napędzają wał główny. Od obowiązku kręcenia zwolniony jest tylko kierowca, w tym przypadku kierowczyni, która, niestety, jako jedyna musi zachować trzeźwość.

Z tyłu pojazdu znajduje się barek oraz dystrybutor piwa - biały otok - fot. 2. Cóż, urządzenie chyba się popsuło, albo zaistniały jakieś kłopoty ze znalezieniem barmana, skoro pasażerowie stanowiący jednocześnie żywą siłę napędową pojazdu, delektują się piwem z butelek, a nie kufli.

* * *

Ryszard Sala, pełen humoru zapalony cyklista, proponuje, aby „Kurek” rzecz poddał pod rozwagę naszym miejscowym „Kręciołom”. Może pokuszą się o zbudowanie czegoś takiego, gdyż jak pisze, byłby to: bardzo dobry sposób na kręciołowe wyjazdy na festyny w okolicach Szczytna.

SZCZYCIEŃSKA PEDAŁÓWKA

Tymczasem po Szczytnie kręci się inny pojazd o ekologicznym napędzie pedałowym - całkiem nowa riksza, mająca w dodatku tę przewagę nad niemiecką konstrukcją, że posiada daszek na wypadek ostatnio często padających u nas deszczy - fot. 3.

Jest to riksza, jak mówi właściciel, Paweł Książek, przeznaczona głównie do celów reklamowych. Ot, taki obwoźny baner pewnego komisu. Nie znaczy to jednak, że gdyby ktoś chciał skorzystać z tego rodzaju środka lokomocji, zostałby odprawiony z kwitkiem. Nic bardziej mylnego.

- Wystarczy 2 lub 3 złote i hajda! Śmigamy po mieście w wybrane miejsce - mówi szef tego ciekawego, reklamowo-transportowego miniprzedsięwzięcia.

ZWARIOWANE OZNAKOWANIE

Kilka dni temu „Kurek”, penetrując okolice Szczytna, znalazł się tuż obok mleczarni, tj. u wlotu ul. Chopina do ul. Pasymskiej. Skrzyżowanie to, o czym pisaliśmy już wcześniej, jest aktualnie modernizowane, więc roboty idą tam pełną parą. Żwawo krzątają się robotnicy, nieco wolniej, z racji potężnej masy, przemieszczają się ogromne maszyny, ale spoko, do zimy chyba wszystko zostanie ukończone. Znalazłszy się w tym miejscu, chcieliśmy skręcić w prawo, w ul. Pasymską, aby dostać się do centrum miasta. Patrzymy, a tu postawiono takie znaki - fot. 4

Na pierwszym planie widać wyraźnie znak zakazu wjazdu wszelkich pojazdów, zatem dalsze, jak okrągły niebieski pokazujący sposób objeżdżania wysepki oraz zakaz skrętu w lewo i uwaga na drogę z pierwszeństwem przejazdu już nas nie interesują. Skoro ustanowiono tu zakaz ruchu, to stop, dalej jechać nie wolno! Ale jak nie wolno, skoro wolno. Gdy bowiem stoimy sobie pod znakiem, kombinując co dalej, inne auta nas omijają i trąbią, uważając, że tamujemy ruch. Najzwyczajniej w świecie jadą dalej, nie zważając na znak zakazu ruchu - fot. 5.

Co gorsza, pojazd z lewej strony fotografii, mimo strzałki nakazującej objazd wysepki z prawej strony, śmignął sobie na Olsztyn i tyle było go widać! Idąc za przykładem innych, „Kurek” także ruszył.

Teraz, kiedy prace są nieomal ukończone, na pierwszy rzut oka wydaje się, że nie było aż tak wiele do wykonania, zatem czemu wszystko trwało tak długo? Ano zrobiono tu sporo, a może nawet i więcej roboty, tyle że nie wszystko widać gołym okiem. O tym, że zdarto znaczną warstwę starej nawierzchni wraz z podłożem pisaliśmy wcześniej, teraz warto wspomnieć o olbrzymiej betonowej ławie wzmacniającej pobocze ul. Pasymskiej zaraz za stacją paliw. Ta potężna konstrukcja jest całkowicie zagłębiona w ziemi i ponad nią w okolicy przystanku autobusowego wystaje tylko górna krawędź - znikoma część tego ogromu.

NOWA ZATOCZKA Z PROBLEMAMI

Całkiem niedawno oddano do użytku nowy, elegancki parking przy ul. Warszawskiej, a już trwają ostatnie prace wykończeniowe nad podobną inwestycją przy ul. 3 Maja - fot. 6.

Powstaje tu zatoczka parkingowa na ok. 5 samochodów. Wydawałoby się, że wszyscy powinni być zadowoleni, wszak w Szczytnie, jak dotąd, dużo więcej przybywa samochodów niż miejsc parkingowych, ale niestety. Mieszkańcy przyległego do robót budynku nie wyrażają wielkiego entuzjazmu. Ich zdaniem zatoczka zbyt głęboko wcina się w chodnik i obecnie, zwłaszcza tuż pod wejściami do bloku nie pozostało wiele miejsca dla pieszych - fot. 7 (czarna strzałka).

Jest to faktycznie wąskie gardło całej tej inwestycji, ale do dyspozycji piechurów pozostaje ciągle pas o około metrowej szerokości, a dokładnie, bo „Kurek” to zmierzył - 97 cm. Zdaniem inwestora, czyli Urzędu Miejskiego, to szerokość wystarczająca. Osiągnięto tu bowiem rodzaj kompromisu - coś za coś. Dzięki temu udało się utworzyć nowe miejsca parkingowe i zbudować nowy, równy chodnik. Inspektor Wiesław Kulas zwraca uwagę na jeszcze jeden fakt: - Byłoby nieco szerzej w tym miejscu, ale aby zapewnić komfort mieszkańcom bloku, zbudowaliśmy dodatkowy stopień (biała strzałka na fot. 7), który zabrał 30 cm. No tak, UM chciał dobrze, a spotkał się z narzekaniami. Ale nie tylko takimi.

ZIMOWE ZAPASY

- Panowie, co żeście tu nabroili - skarżyła się robotnikom jedna z mieszkanek wyższych kondygnacji budynku, gdy ci w trakcie prac odcięli bezpośredni dostęp do wejścia na klatkę z ulicy. Nosiła się ona bowiem z zamiarem kupna małego zapasu ziemniaków na zimę, no a jak teraz podjechać samochodem, jak je wyładować, kiedy wejście zatarasowane paletami z płytkami, a chodnik rozkopany.

- Cóż, niech samochód nie staje pod samymi drzwiami, a kawałek dalej. My już sami osobiście wniesiemy pani ziemniaki na górę - odparli uczynni robotnicy. I co? Ano jak dotąd, choć do klatki jest już dostęp swobodny, a inwestycja praktycznie skończona, owych kartofli pani nie przywiozła. Ów przykład pokazuje, że krytyczne reakcje mieszkańców na niektóre, potrzebne przecież inwestycje, są momentami raczej przesadzone, jeśli nie całkiem wydumane.