Papierosy to jak wiadomo nałóg. Paskudny, śmierdzący i niezdrowy. Co prawda jego groźne dla zdrowia właściwości określono stosunkowo niedawno. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu palenie było w modzie. Kobietom dodawało seksownego szyku – cienkie rękawiczki do łokcia oraz papieros w bardzo długiej lufce. Mężczyzna z papierosem wydawał się bardziej męski. Kimże byłby Humphrey Bogart bez dymkowej zasłony? Po prostu malutkim facecikiem. Przypomnijmy, że słynny aktor, klasyczny wzór twardziela, wzrostu był raczej nikczemnego.
Tu drobna dygresja a propos wzrostu. Niedawno miałem okazję spotkać popularną telewizyjną dziennikarkę panią Monikę Olejnik. I zdumiałem się, że jest to tak drobna kobietka. W telewizji tego nie widać, tymczasem piękna i mądra pani Monika jako całość kończy się sporo poniżej linii moich ramion. No, ale to tylko taka sobie dygresja, czy też niedyskrecja. Wróćmy do tematu.
Palenie jest obecnie tępione na wszelkie sposoby. Głównie metodą zakazów. Przypominam sobie nocny, wielogodzinny, samolotowy lot nad oceanem. Międzylądowanie ogromnego boeinga miało miejsce bladym świtem, na wyspie Aruba, w pobliżu Wenezueli. Tłum spragnionych palaczy wyległ na lotnisko szukając palarni. A tu nic takiego nie przewidziano. No to trzeba było zobaczyć jak wyglądały toalety luksusowego, międzynarodowego portu lotniczego. Dziki tłum nałogowców i kłęby gryzącego dymu. Jak za moich młodych lat w szkole, tylko dużo, dużo gorzej!
Warto przypomnieć, że przodujący niegdyś we wszystkim ZSRR także pod względem zakazu palenia wyprzedził epokę nakazując niepalenie tytoniu na Placu Czerwonym w Moskwie już ponad trzydzieści lat temu. Oczywiście zakaz ten nie wynikał z dbałości o zdrowie rodaków. Miał on stanowić wyraz szacunku dla miejsca, a konkretnie dla mauzoleum, w którym spoczywa Lenin.
Swoją drogą Plac Czerwony to niezwykle piękne, historyczne miejsce. Mnie osobiście zawsze zachwycała architektura zabytkowego, gigantycznego domu towarowego GUM. Gławnyj Unwersalnyj Magazin wybudowano w roku 1893. Jego wnętrza imponują przepychem architektonicznych rozwiązań. I oto proszę sobie wyobrazić, że podczas pobytu w Moskwie, jakoś tak w latach siedemdziesiątych, będąc w owym magazynie zachciało mi się napić kwasu chlebowego. Odnalazłem stosowne stoisko. Pod pięknymi łukami historycznego sklepienia stała babina w czystej, białej chustce na głowie. Przed nią ogromny, blaszany kocioł z napojem. Babina owa, po uiszczeniu opłaty, przy pomocy wielkiej chochli nalewała spragnionemu klientowi miarkę kwasu do kubka. Stosownych kubków miała kilka i płukała je w stojącym obok wiadrze z wodą. Spróbowałem. Kwas był znakomity. Równie zdrowy i naturalny co owa babina.
No dobrze – ja tu o kwasie chlebowym, tymczasem w tytule zapowiedziałem, że będzie o piwie.
Otóż picie piwa także może być nałogiem. Słynnym maniakalnym wielbicielem piwa był Stanisław Ignacy Witkiewicz, czyli Witkacy – znakomity malarz, a także dramaturg. Witkacy był zresztą nałogowcem permanentnym. Uzależniony od wódki i narkotyków uchodził także za niewyczerpanego erotomana. Największą jednakże jego pasją było piwo. Oto co napisał na ten temat (cytuję wg książki Sławomira Kopera „Życie prywatne elit artystycznych drugiej Rzeczypospolitej”):
Piwo tylko pite nałogowo (po kilka bomb do kilkunastu nawet dziennie) daje niebanalne wyniki: ożywienie i wzmożenie wytwórczości (w przeciwieństwie do senności, którą wywołują małe dawki u początkujących „piwoszy”).
Ten felieton jest moim felietonem dwusetnym. Z tej okazji wypiłem dwa piwa podczas pisania. Mam nadzieję, że da się zauważyć w tekście owo zapowiedziane przez Witkacego „ożywienie i wzmożenie wytwórczości”.
Andrzej Symonowicz