Już od dłuższego czasu na wielu ulicach Szczytna w godzinach nocnych i wczesnorannych wyłączane jest oświetlenie. Miasto tłumaczy, że przynosi to duże oszczędności, jednak nie wszystkim mieszkańcom taka polityka władz się nie podoba. Najgorzej mają ci, którzy muszą wcześnie rano iść do pracy. - Latem jeszcze jakoś dało się wytrzymać, ale teraz, kiedy wychodzę nad ranem z domu, przeżywam ogromny stres – żali się pani Jadwiga z ul. Gdańskiej.

Po ciemku do pracy

PORANNE CIEMNOŚCI

Pan Antoni z osiedla Królewskiego wczesnym rankiem codziennie wyjeżdża rowerem do pracy. Obecnie o tej porze jest jeszcze ciemno, a na ulicach, które przemierza, nie palą się latarnie. Drogę rozjaśniają mu tylko światła przy rowerze.

- To prawdziwa tragedia, bo prawie nic nie widzę – żali się „Kurkowi”. Ten sam problem ma pan Adam z ul. Gdańskiej. Przed świtem wyjeżdża on samochodem do pracy.

- Wszędzie jest ciemno. Żeby otworzyć garaż, muszę oświetlać sobie kłódkę latarką – opowiada. W gorszej sytuacji jest jego żona, dojeżdżająca rowerem.

- Ona boi się o swoje bezpieczeństwo. Chyba będę musiał wstawać jeszcze wcześniej i podwozić ją samochodem – mówi pan Adam. Dodaje, że latem zdarzało się, że latarnie nie paliły się już od 23.00. - To, co robią władze, to zwykle świństwo. Jak chcą oszczędzać, niech zamontują lampy ledowe – nie kryje zdenerwowania mężczyzna. Mieszkanka tej samej ulicy, pani Jadwiga, również wychodzi do pracy wcześnie rano. Kobieta żali się, że poranne wyjście z domu to dla niej ogromny stres.

- Najmniejszy podmuch wiatru powoduje, że człowiek ma duszę na ramieniu – mówi. Obecnie, kiedy aura coraz bardziej przypomina jesienną, sytuacja stała jeszcze trudniejsza, bo w ciemnościach nie widać kałuż, przez co łatwo w niej wejść.

- Schodzę na asfalt, ale wtedy z kolei narażam się na to, że potrąci mnie samochód – mówi pani Jadwiga.

Lampy wyłączane są również, wbrew temu, co mówią urzędnicy miejscy, także na ulicach wcale nie leżących na uboczu. - Był okres, że nawet przez cztery noce z rzędu panowały u nas zupełne ciemności – mówi Krzysztof Baran z ul. Narońskiego. Takie sytuacje powtarzały się cyklicznie raz na miesiąc lub półtora. Dopiero kiedy interweniował w tej sprawie, lampy zostały włączone. Podobnych sygnałów do redakcji dociera więcej, nie tylko z osiedla Królewskiego, ale też ulic Mławskiej czy Reja.

- Ludzie do mnie wydzwaniają, że mają na różne godziny do pracy, na przykład panie sprzątaczki czy kucharki ze szkoły policji. Wszyscy narzekają, że jest ciemno – mówi radna Anna Rybińska. Jej zdaniem taka sytuacja nie powinna mieć miejsca, bo stwarza nie tylko zagrożenie, ale też naraża mieszkańców na utratę mienia. - Jak całe osiedle jest wyłączone, to złodzieje mogą robić, co tylko chcą – twierdzi radna. Dodaje, że kilka razy już interweniowała w tej sprawie w urzędzie, ale bez większego skutku.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.