W poniedziałek na ul. Władysława IV rozpoczął się montaż progów zwalniających, ale miasto nagle się z tego wycofało. Pomysł nie podoba się okolicznym mieszkańcom, którzy uważają, że lokalizacja tych urządzeń tuż obok ich domów jest nieporozumieniem. Zastanawiają się, czy nie ma lepszych sposobów na poskromienie piratów drogowych.

Po co nam te nieszczęsne progi?
Mieszkaniec ul. Władysława IV Paweł Skrzypkowski uważa, że pomysł zamontowania progów był „pod publiczkę”, a jego autorzy nie wzięli pod uwagę aspektów społecznych i komunikacyjnych

CHCIELI FOTORADARU, A NIE ŚPIĄCYCH POLICJANTÓW

Ul. Władysława IV należy do najruchliwszych w mieście. Kierowcy często przekraczają na niej prędkość, powodując zagrożenie w ruchu drogowym. Rok temu doszło tu do tragicznego wypadku. Rozpędzony samochód uderzył w babcię, która wiozła w wózku dwóch 1,5-rocznych bliźniaków. Jeden z chłopców zmarł, drugi doznał poważnych obrażeń i dziś wymaga intensywnej rehabilitacji. Krótko po tym zdarzeniu w imieniu mieszkańców radna Anna Rybińska wystąpiła do burmistrza Krzysztofa Mańkowskiego z pytaniem o działania miasta zmierzające do skutecznego ograniczenia poruszania się ul. Władysława IV piratów drogowych. Zasugerowała, że dobrym rozwiązaniem byłby np. montaż fotoradaru. Wkrótce potem na miejscu odbyła się wizja lokalna z udziałem policji oraz inspektora z Urzędu Miejskiego odpowiedzialnego za drogi. Pod koniec sierpnia, w odpowiedzi na kolejną interpelację Rybińskiej w tej sprawie, burmistrz poinformował, że miasto wraz z Komendą Powiatową Policji rozważa zamontowanie dwóch par wyspowych progów zwalniających.

ODWOŁANY MONTAŻ

Montaż progów tuż obok budynków mieszkalnych nie spodobał się jednak mieszkańcom.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.