W tym roku szczytnianie mieli aż dwa dni, by odbyć wędrówkę do kolejowej przeszłości i spotkać się z turystyczno-zabytkowymi składami pociągów.

Pociąg o wielu obliczachPierwszy z nich wjechał na odnawiany szczycieński dworzec w niedzielny ranek, kilka minut przed planowanym na 8.06 przybyciem. Tym razem zabrakło buchającej parą lokomotywy, która przed rokiem stanowiła bez wątpienia największą atrakcję. „Rozlewisko” (fot. 1) było pięciowagonowym składem utrzymanym w charakterystycznych dla powojennej Polski barwach. Całość ciągnął spalinowóz SM 42, wciąż widoczny na kolejowych trasach (fot. 2). W zestawie nie mogło oczywiście zabraknąć barowego „Warsu” (fot. 3), ale największą ciekawostką były chyba wagoniki z drewnianymi siedziskami. Do jednego z nich wejścia prowadziły przez platformy znajdujące się z tyłu lub przodu pojazdu (fot. 4). Wagoniki, wyraźnie krótsze od pozostałych wagonów, wyróżniały się także niewielką liczbą miejsc siedzących wynoszącą zaledwie 40 i 49.

W niedzielny ranek na peronie 2 szczycieńskiego dworca zameldowały się tylko dwie osoby. Pierwszą z nich był pewien pan, który powiększył liczbę pasażerów, drugą – niżej podpisany. Po kilku minutach postoju i czasie na zdjęcia wykonane przez zagorzałych fanów kolejnictwa pociąg ruszył w stronę Ełku i północno-wschodnich zakątków naszego kraju, docierając do zarośniętych stacji, na których skład osobowy zobaczyć dziś nie sposób. Taką zapuszczoną stacyjką jest np. węzłowy jeszcze 20 lat temu Wielbark. Tam właśnie w poniedziałkowe przedpołudnie dotarł „Wielbłąd”, czyli kurs ze Szczytna (fot. 5) . Ów „Wielbłąd” kilkadziesiąt minut wcześniej był „Tarczą”, czyli pociągiem relacji Olsztyn – Szczytno, a dzień wcześniej – wspomnianym „Rozlewiskiem”. W poniedziałek zainteresowanie pociągiem retro na stacji w Szczytnie było już nieco większe.

Ze składu wysiadło parędziesiąt osób, by wyruszyć na półtoragodzinny spacer po stolicy naszego powiatu. Tyle mniej więcej trwało oczekiwanie na dojazd pociągu do Wielbarka i powrót stamtąd. Ci, którzy mieli dodatkowy bilet (a ten do tanich nie należał), udali się do miasteczka nad Omulwią. Projekt Mazury’20, którego głównym organizatorem był poznański TurKol, zakończył się tego samego dnia kursami do Działdowa, Lidzbarka Welskiego i Warszawy.

 

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.