Podwodne harce

Zapędziwszy się (czwartek 23 maja) przypadkiem w okolice mola zauważyłem parkujący nad jeziorem bojowy wóz strażacki - fot. 1. Widok to raczej niecodzienny, bo przecież strażacy nie przyjechaliby się tutaj kąpać. Do głowy przychodziły natomiast bardziej czarne myśli - może

wydarzyła się tu jakaś tragedia i teraz strażacy poszukują topielca?

Wszedłszy na molo zauważyłem tuż pod powierzchnią wody jakiś dziwny kształt. Przypominający ni to ogromną, płetwiastą rybę, ni to wodną mityczną nimfę - fot. 2.

Kiedy ów niekształtny twór wynurzył się nieco z wody, można było rozpoznać dwie tlenowe butle oraz głowę płetwonurka obleczoną w maskę i wielkie szklane okulary.

Wiadomym stało się, iż w wodzie nurkują strażacy. Zaraz na molu zebrała się grupka podglądaczy. Nie tylko ciekawskich dzieci, ale i dorosłych - fot. 3.

Celem tych wodnych poczynań - jak wyjaśnili strażacy - nie jest poszukiwanie rzeczywistego topielca, a jedynie ćwiczenia. Nasi miejscowi strażacy nurkując w wodzie o temperaturze ok. 10o C, ubrani w nowoczesne piankowe stroje doskonalą w ten sposób swoje umiejętności. Chodzi o to, by być należycie przygotowanym do zbliżającego się wielkimi krokami sezonu turystycznego.

Można by jeszcze sarkastycznie dodać, odnośnie do stanu wód w obu miejskich jeziorach, iż nic tak nie doskonali umiejętności ratowniczo-poszukiwawczych, jak trening w mętnej, nieprzejrzystej toni.

I jeszcze jedno, mimo iż wody jeziora były mętne, to jednak podwodniakom udało się wyłowić z nurtów niewielką deskorolkę (dobry sprawdzian ich umiejętności), którą utracił wjechawszy na molo jakiś nieostrożny amator - fot. 4. Gdyby kogoś zaintrygowały widoczne także na zdjęciu buty, to należy wyjaśnić, iż nie jest to kolejne znalezisko, ale wyposażenie osobiste strażaka-nurka, który pozostawił je tutaj, nim wskoczył do wody.

UKWIECONE ULICE

Do nadchodzącego sezonu turystycznego przygotowują się również miejscowe służby odpowiedzialne za zieleń miejską. Poczynania te adresowane są zresztą nie tyle do turystów, co przede wszystkim nas, mieszkańców grodu, by wokół wszystko wyglądało pięknie, a przy okazji mogli zachwycać się widokami także przyjezdni.

Urząd Miejski podjął te działania wspólnie z Dyrekcją Dróg Krajowych, a na pierwszy ogień poszły okolice ratusza. Tuż pod tym gmachem, a obok pomnika H. Sienkiewicza (jego wygląd nic a nic się nie zmienił od czasu opublikowania alarmującej notatki w marcowym "KM" nr 10/447), młodzież w ramach akcji ukwiecania miasta sadzi roślinki ozdobne - fot. 5.

Na zdjęciu widzimy kolejno od lewej: Elżbietę Trojanowską, Natalię Dyspolską, Beatę Brzozowską i Anikę Sakowską z kl. III "b" Technikum Żywienia (ZSZ nr 2), które w ten sposób odbywają praktykę. Dociekliwy umysł dziwić jednak może rodzaj tychże zajęć, bo co z pobieraną w szkole nauką o żywieniu ma wspólnego robota przy kwiatach? Czyżby chodziło tu o pozyskanie surowca do wymyślnej sałatki z płatków róży, jaką ongiś jadały podobno królewny?

Jak zapewniają dziewczyny - nic podobnego.

- W naszej szkole uczą nas nie tylko technologii żywienia, ale i prowadzenia gospodarstwa domowego - mówi Elżbieta. - A stąd już niedaleko do przydomowego ogródka-warzywniaka. Warzywa, wiadomo są podstawą diety, więc jako uczennice TŻ, musimy mieć ogólne pojęcie o sadzeniu oraz pielęgnacji roślin.

O' key - zrozumiałem.

Ukwiecone zostało też rondo, a przed nim wzdłuż ulicy Kościuszki i za nim, wzdłuż ul. Odrodzenia, wzorem roku ubiegłego, do barierek odgradzających pasy ruchu umocowano skrzynki pełne kwiecia. No, pięknie, ale zmodernizowane i zwężone jezdnie powodują, że wielkie tiry przemieszczają się zbyt blisko barierek. Co to powoduje - o tym za chwilę.

CUD NATURY?

Czyżby to cud natury, czy może sprawka piwa... Czy możliwe, by piwo "Jurand", ostatnio nie nazbyt chwalone przez koneserów, miało istotnie tak wielką moc i życiodajną siłę (jak sądzi producent), że wystarczyło sąsiedztwo samej reklamy-loga, aby tuż obok, na betonowych schodkach sklepu wyrosły kwiaty - fot. 6?

Niestety, nie jest to cud natury, ani sprawka niebywałych właściwości piwa, bo kwiatek tutaj nie wyrósł, a został przywleczony siłą pędu tira. Wielki pojazd kilka sekund wcześniej jechał tak blisko ukwieconych barierek, iż wir powietrzny towarzyszący maszynie porwał ze skrzynek kilka, jeszcze niezbyt dobrze ukorzenionych roślinek. Kilka z nich skończyło marnie - w ulicznym rynsztoku, jedna zaś osiadła na sklepowych schodach.

ZNIKAJĄCY DZIK

O ile przemieszczanie się całych roślin należy do zjawisk niezmiernie rzadkich, w naszej strefie klimatycznej zupełnie niespotykanych, o tyle migracje zwierząt są czymś powszednim i nikogo nie dziwią.

No dobrze, ale jeśli jest to zwierzę już nawet nie tyle nieżywe, co jedynie jego wizerunek, to czy powinien on zmienić miejsce lokalizacji?

Raczej nie, zwłaszcza jeśli wisiał dość wysoko na ścianie, przyszpilony do niej kilkunastoma śrubkami.

Ową niespodziewaną migrację dzika (wiklinowej makatki) ilustruje zdjęcie - fot. 7.

Część "A" przedstawia stan rzeczy z 10 kwietnia br. (zdjęcie już było publikowane w "Kurku"), zaś część "B" w dniu 21 maja. Nie trzeba być wielce spostrzegawczym, aby zauważyć brak istotnego szczegółu. Makatka była zawieszona dość wysoko, rzeczywistą skalę obrazuje część "B". Dziewczyna na fotografii to Jolanta Malińska, siostrzenica niedawnego właściciela przedmiotu. Jolanta jest wysoką dziewczyną (gdzieś w granicach 180 cm), a mimo to z trudem sięgnęłaby do krawędzi hipotetycznego, bo już nieobecnego wizerunku zwierzęcia.

Znaczy to, iż zerwać go nie było tak łatwo. Ów, co tu ukrywać, złodziej, dopomagając wizerunkowi zwierzęcia w migracji musiał posłużyć się albo drabinką, albo czymś w tym rodzaju. Chyba że jest wielkoludem, ale wówczas byłby łatwo rozpoznawalny. A teraz poważnie, pan Maliński, niepocieszony utratą makatki, która reklamowała jego sklep i została wykonana na specjalne zamówienie w Dźwierzutach (jest tam taka firma parająca się wyrobem wiklinowych mebli i różnych pomniejszych gadżetów) za wskazanie sprawcy kradzieży lub znalazcy przedmiotu oferuje nagrodę w postaci wędliniarskich wyrobów z dziczyzny.

2003.05.28