Szczycieńscy działacze kurpiowscy są podzieleni. Ci zrzeszeni od czterech lat w oddziale Związku Kurpiów postanowili się usamodzielnić. Ich miejsca zajęły osoby służbowo bądź koleżeńsko powiązane ze starostą Kijewskim. - To nie przypadek - twierdzą Kurpie działający w szczycieńskim stowarzyszeniu.

Podzieleni Kurpie

Za dużo formalności

Opinia o Kurpiach jeszcze do niedawna nie należała do zbyt pochlebnych. Graniczący z Mazurami lud był często przedmiotem drwin i kpin. Od kilku lat sytuacja w powiecie szczycieńskim zaczęła się stopniowo zmieniać, głównie za sprawą aktywnie działających na naszym terenie oddziałów Związku Kurpiów w Rozogach i Szczytnie. Organizowane przez nich spotkania i uroczystości propagujące kulturę kurpiowską, wiosenne "Gadki kurpiowskie" i jesienny "Dzień Kultury Kurpiowskiej" na trwałe weszły do kalendarza lokalnych imprez. Wraz z poczuciem satysfakcji z efektów swojej działalności, lokalnym działaczom coraz bardziej zaczęły ciążyć wymogi formalne związane z podporządkowaniem ostrołęckiej centrali.

- Każdy dokument, rachunek czy wniosek dotyczący organizowanych przez nas imprez musieliśmy kserować i słać do Ostrołęki. Stawało się to coraz bardziej męczące - mówiła kilka tygodni temu "Kurkowi" prezes szczycieńskiego oddziału Irena Mossakowska. By pozbyć się tych kłopotliwych procedur, wraz ze zdecydowaną większością jego członków utworzyła Stowarzyszenie "Kurpie w Szczytnie". Na przejście nie zdecydowały się tylko dwie osoby - wiceprezes starosta Andrzej Kijewski i dyrektor miejskiej biblioteki Jadwiga Pijanowska.

Cudze pomysły

O zmianach organizacyjnych władze stowarzyszenia poinformowały Urząd Miejski i starostwo, wyrażając nadzieję, że przyznane wcześniej dotacje na organizację corocznych imprez zostaną przekazane na ich konto. Wkrótce jednak przyszło rozczarowanie. Najpierw odmówiło miasto, a potem starostwo.

Autorem oferty na dofinansowanie "Dnia Kultury Kurpiowskiej" był oddział Związku Kurpiów i jemu zostanie przyznana dotacja w wysokości 2 tys. zł - poinformował władze Stowarzyszenia "Kurpie w Szczytnie" sekretarz starostwa Ryszard Dzwonkowski 29 czerwca, akurat dzień po wyborach nowych władz oddziału Związku Kurpiów. Do starosty Kijewskiego i dyrektor Pijanowskiej dołączyło 10 nowych osób.

Irena Mossakowska przyznaje, że pod względem prawnym wszystko jest w porządku. Pod innymi już nie.

- Prezes Związku Kurpiów, który jest częstym gościem w Szczytnie, zapewniał mnie, że nie będzie kopiował zainicjowanych przez nas imprez, tj. "Gadki Kurpiowskiej" i "Dnia Kurpiowskiego" - mówi prezes Mossakowska. - Okazuje się, że były to czcze deklaracje.

Misja specjalna

Na inny aspekt sprawy zwraca uwagę Krzysztof Wilczek: - Podczas spotkania założycielskiego naszego stowarzyszenia, uczestniczący w nim prezes Grzyb był bardzo zdenerwowany, mówił, że Zarząd Główny jest zaniepokojony tym, że nie ma w nim osób znaczących i znamienitych z naszego miasta. Poniżył w ten sposób wszystkich naszych członków z panią prezes Mossakowską na czele.

Kogo mógł mieć na myśli prezes Grzyb?

- Do stowarzyszenia z oddziału nie przeszły tylko dwie osoby: starosta Andrzej Kijewski i dyrektor biblioteki Jadwiga Pijanowska - mówi Irena Mossakowska. - Trochę mnie to dziwiło, bo wcześniej oboje byli za odłączeniem się od Ostrołęki.

- Kilka wizyt pana Grzyba u starosty wystarczyło, aby zmienił stanowisko - dodaje Krzysztof Wilczek. Dlaczego?

- Kijewskiemu zależy na budowaniu wizerunku, chce być na pierwszym planie, pokazywać się na imprezach. W tych organizowanych przez nas nie za bardzo mógł na to liczyć.

Irena Mossakowska opowiada o zdarzeniu, które miało miejsce rok temu przed "Dniem Kurpiowskim".

- Prezes Grzyb zaproponował, żeby odbywającą się na MDK-owskiej scenie uroczystość prowadził wspólnie ze mną starosta Kijewski. Większość członków zarządu była jednak temu przeciwna. Kiedy Kijewski usłyszał decyzję, miał pretensje, że nikt go wcześniej nie pytał o zdanie. Tłumaczył, że on wcale nie chciał występować na scenie. Czy mówił prawdę, nie wiem. W każdym razie od następnego dnia zaczęły się problemy. Zakwestionowano treść przygotowanych już 100 zaproszeń i 50 plakatów, bo nie było na nich ujęte, że "Dzień Kurpiowski" dofinansował Urząd Miejski i starostwo. Musiałam wszystko robić od nowa.

W nowo zrekonstruowanym oddziale Związku Kurpiów aż roi się od osób podległych bądź blisko współpracujących z Kijewskim.

Nowym prezesem została dyrektor Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej Gabriela Woźniak, jej zastępcą radny powiatowy Adam Żywica, wśród członków są także inni radni powiatowi Jerzy Szczepanek i Jarosław Matłach, jest też małżonek dyrektor Woźniak, no i oczywiście sam starosta Kijewski.

Zero polityki

Adam Żywica nie zgadza się z sugestiami Krzysztofa Wilczka, że oddział będzie teraz głównie dbał o należyty wizerunek starosty.

- Jeśli nasz oddział miałby przybrać formę polityczną, będę pierwszym, który z niego wystąpi. Powiedziałem to Mirkowi Grzybowi i powtarzam każdemu, że tu nie ma miejsca dla politycznych manifestacji - mówi Żywica.

Dlaczego wstąpił do oddziału dopiero teraz?

- Propozycję otrzymałem trzy lata temu i ciągle się zastanawiałem - odpowiada. Według wiceprezesa Żywicy działalność w oddziale podległym centrali ma więcej atutów niż wad. - Efekty są bardziej widoczne. Stowarzyszenie szczycieńskie nie będzie w stanie wydawać chociażby prasy o zasięgu ogólnopolskim. A nas, dzięki składkom, stać na to.

Na to samo co Żywica zwraca uwagę Jadwiga Pijanowska.- Bardzo mi się podoba działalność wydawnicza prowadzona przez Zarząd Główny w Ostrołęce. Jest na bardzo wysokim poziomie i z tego głównie powodu żal mi było opuszczać nasz oddział - mówi dyrektor biblioteki, tłumacząc przyczyny, dla których nie zdecydowała się przejść do stowarzyszenia. Zaprzecza, że wcześniej za takim rozwiązaniem optowała.

- Deklarowała nam nawet, że napisze wniosek do sądu, bo zna całą procedurę - podtrzymuje swoją wersję prezes Mossakowska.

Czy jest szansa na zażegnanie konfliktu wśród działaczy kurpiowskich?

- Nie ma żadnego konfliktu - uważa Żywica. - Działamy tylko w innej strukturze. Przy organizacji imprez kurpiowskich roboty będzie tyle, że starczy dla nas wszystkich.

Dobrej myśli jest też dyrektor Pijanowska.

- Emocje wkrótce opadną i wszystko jakoś się ułoży - mówi z nadzieją.

Irenie Mossakowskiej trudno sobie wyobrazić taką sytuację.

- Duma mnie rozpierała jak zaczynaliśmy naszą działalność. Teraz jesteśmy karani za to, że zachciało nam się samodzielności i niezależności - żali się pani prezes.

Andrzej Olszewski

ZAGRAŁY EMOCJE

O decyzji członków szczycieńskiego oddziału, którzy wystąpili ze Zwiazku Kurpiów mówi Prezes Zarządu Głównego Mirosław Grzyb.

- Podejmując taką decyzję kierowali się własną wygodą, emocjami - a nie dobrem organizacji jako całości. Pragnęli, aby im było łatwiej, ale to myślenie na krótką metę. Dziś małe stowarzyszenia mają raczej ciężki żywot i trudno im będzie wytrzymać próbę czasu. Krytykujac ich decyzję, miałem więc tak naprawdę na myśli ich dobro.

To prawda, że Związek Kurpiów, a więc także jego oddziały - jako organizacje pożytku publicznego obowiązują ścisłe wymogi biurokratyczne. Myślę jednak, że można się do tego przyzwyczaić. Ale cóż, dzisiaj każdy ma wolną wolę i może zadecydować, gdzie chce należeć. Czy do stowarzyszenia z historią i dokonaniami, czy do towarzystwa lokalnego. Przykro, że wystąpienie zainicjowała prezes i nowa wiceprezes oddziału, a więc osoby świadome, na których się opierałem i którym ufałem.

Pani Mossakowska nie może sobie rościć praw autorskich do organizacji w Szczytnie takich czy innych uroczystości kurpiowskich. Inicjując je była przecież prezesem oddziału Związku Kurpiów, a nie osobą indywidualną. Powinna być świadoma, że występując ze Związku, pozostawia też organizowane przez niego imprezy. Zarówno Dzień Kultury Kurpiowskiej, jak i konkurs Gadki Kurpiowskiej organizowane były przez oddział Związku Kurpiów w

Szczytnie i tak też powinno być w przyszłości. Imprezy będzie przygotowywał nowy Zarząd Szczycieńskiego Oddziału Związku Kurpiów.

Obok działań lokalnych, realizowanych przez oddziały, robimy to, czego do tej pory nikt się nie podejmował i czego nie zrobi stowarzyszenie o zasięgu jednego miasta czy jednej gminy. Np. od trzech lat wydajemy własny dwumiesięcznik regionalny "Kurpie" - pierwsze i jedyne pismo regionalne w historii Kurpiów.

Naszym wysiłkiem i staraniem, które trwało 7 lat, ukazała się też trzytomowa "Puszcza Kurpiowska w pieśni", wydana na podstawie przedwojennych rękopisów ks. Skierkowskiego. Jest to największy w Polsce zbiór pieśni ludowych. W tej chwili przygotowujemy się do wydania dwutomowego zbioru legend i podań kurpiowskich. Żadne małe stowarzyszenie nie byłoby w stanie wykonać tylu zadań o podobnej skali.

Prezes Grzyb przyznaje, że wyrażał niepokój z powodu zmian, do jakich doszło w Zarządzie Oddziału w Szczytnie jesienią 2004 r.

- Skoro nie znalazł się w nim ani poprzedni wiceprezes pan Andrzej Kijewski, aktualnie starosta powiatu, ani pani Jadwiga Pijanowska, dyrektor biblioteki miejskiej, która w poprzedniej kadencji była sekretarzem, to miałem prawo tak powiedzieć. To oczywiste, że osoby zajmujące znaczące stanowiska dodają prestiżu danej organizacji. Z tego też powodu proponowałem, aby Dzień Kultury Kurpiowskiej we wrześniu 2004 r. otworzyli wspólnie prezes Irena Mossakowska i wiceprezes p. Andrzej Kijewski.

Uważałem, że zaszczytem dla Związku Kurpiów jest fakt, że wiceprezes Oddziału pełni funkcję starosty szczycieńskiego. Czy to nie byłoby miłe? Tak postępują kresowiacy, których święto otwierają pani Surgał i pan Bielinowicz, burmistrz Szczytna.

Uważam, że w Szczytnie pole do działania znajdzie i Szczycieński Oddział Związku Kurpiów, i stowarzyszenie "Kurpie w Szczytnie". Każdy będzie robił swoje, bo pracy jest przecież dużo. Związek Kurpiów na pewno nie będzie ingerował w działalność nowo powstałego stowarzyszenia.

(o)

2005.07.20