Dla jednych przebiegnięcie maratonu jest wielkim życiowym sukcesem, jednak dla Rafała Kota pokonanie takiego dystansu to już żadna sztuka. Jego sportowe osiągnięcia mogą przyprawić o zawrót głowy nawet największych twardzieli, bo nie każdy przecież byłby w stanie zająć 14. miejsce na Mistrzostwach Świata w Biegu 24-godzinnym czy w ciągu zaledwie roku wygrać kilka ultramaratonów w kraju. W rozmowie z „Kurkiem” sportowiec zdradza, jaka jest jego recepta na sukces i jak radzi sobie podczas pokonywania morderczych dystansów.
SPORT NIE DLA MŁODZIENIASZKÓW
Rafał Kot przyznaje, że przez wiele lat nie był osobą zbyt aktywną sportowo. – Kiedyś w ogóle nie myślałem o sporcie jako czymś, co stanie się ważną częścią mojego życia – mówi. Pochodzi ze Szczytna, tu ukończył szkołę podstawową, a następnie kontynuował naukę w technikum gastronomicznym w Olsztynie. Potem studiował na Uniwersytecie Warmińsko – Mazurskim m.in. politologię i filozofię. W 2007 r., podobnie jak wielu młodych ludzi w tamtym okresie, postanowił wyjechać do Irlandii. – Jako niedoszły politolog miałem dość ciężkiej politycznej atmosfery w Polsce i to był jeden z powodów, choć o wyjeździe zadecydował też aspekt ekonomiczny – wspomina Rafał Kot. Po ośmiu latach postanowił wrócić do rodzinnego Szczytna. – Uznałem, że nie jestem typem emigranta. W Irlandii mieszkałem w poczuciu, że przebywam tam tylko tymczasowo – mówi.
Jego przygoda z bieganiem zaczęła się na dobre, kiedy był już po trzydziestce. – Początki były raczej standardowe. Ktoś ze znajomych zaczął biegać, oczywiście czysto amatorsko, i stąd przyszła zachęta – opowiada.
Jego pierwszy dłuższy bieg odbył się na dystansie 5 kilometrów.