Pięćdziesiąt lat wspólnego życia - tak imponującym dorobkiem może się poszczycić niewiele małżeństw, dlatego Złote Gody są szczególną okazją do świętowania.

Pół wieku jak jeden dzień

Wzór dla innych

- Jesteście wzorem dla tych, którzy dziś zakładają rodzinę - zwracała się do dostojnych jubilatów kierowniczka USC Dorota Tomaszczyk podczas uroczystości, która odbyła się 2 lipca. Pięćdziesiąt lat temu na ślubnym kobiercu stanęło pięć par ze Szczytna: Józefa i Stanisław Bobińscy, Henryka i Aleksander Choroszewscy, Henryka i Kazimierz Dobrzyńscy, Wiesława i Stanisław Gładkowscy oraz Janina i Jan Miszkiewiczowie. Wszyscy jubilaci ze wzruszeniem wsłuchiwali się w takty marsza weselnego Mendelssohna, a następnie odnowili złożoną przed laty przysięgę małżeńską. W uroczystości licznie brały udział ich dzieci i wnuki. Ciepłych słów nie szczędził małżonkom burmistrz Paweł Bielinowicz.

- Rzeczpospolita pamięta, ile dobrego wnieśliście w rozwój naszego miasta, odbudowując je z wojennych zniszczeń. W imieniu mieszkańców i całej wspólnoty samorządowej dziękuję wam za to - mówił.

Wyrazem pamięci i wdzięczności były medale za długoletnie pożycie małżeńskie przyznane przez prezydenta RP, które wręczył burmistrz. Po części oficjalnej strzeliły korki szampanów i zebrani w Sali Ślubów USC wznieśli toast za zdrowie jubilatów. Nie zabrakło też gromkiego "Sto lat".

Miłość i szacunek

Pytani o receptę na długi i udany związek, małżonkowie odpowiadali, że jej nie ma.

- Do wszystkiego dochodzi się powoli w codziennym życiu - dało się słyszeć.

Państwo Henryka i Aleksander Choroszewscy są natomiast zgodni, że przeżycie pięćdziesięciu lat razem bez miłości i wzajemnego szacunku nie byłoby możliwe.

- Miłość cementowała nasz związek w szczęściu i nieszczęściu - mówi jubilatka. Małżonkowie poznali się w dość dramatycznych okolicznościach, podczas pożaru leśniczówki w Spychowie. Pani Henryka pracowała wówczas w spychowskiej szkole, a jej przyszły mąż był zatrudniony w Gminnej Spółdzielni w Rozogach. Pobrali się po roku narzeczeństwa i zamieszkali w Szczytnie. Tutaj wychowali pięcioro dzieci, doczekali się siedmiorga wnucząt i jednej prawnuczki.

- To dla nas nagroda za wszelkie trudy i codzienne troski. Rodzina jest naszym największym skarbem - mówią państwo Choroszewscy. Przyznają też, że ostatnie pół wieku minęło im bardzo szybko.

- Wydaje się, jakby to był jeden dzień. Troska o rodzinę i wychowanie dzieci sprawiają, że czas tak prędko płynie - dodaje pani Henryka.

W tym roku jubileusz 50-lecia małżeństwa obchodzi w Szczytnie 25 par.

(łuk)

2005.07.06