Polak, Węgier - dwa bratanki i do szabli i do szklanki. Oba zuchy, oba żwawi, niech im Pan Bóg błogosławi - to bardzo stare, rymowane przysłowie jest popularne nie tylko w Polsce, ale i na Węgrzech. Oczywiście w tamtejszej wersji językowej. Zaczyna się ono od słów „Lengyel, Magyar - ket jo barat...” Dalej nie będę cytował. Za trudny język. Dodam tylko, że słowo Lengyel oznacza Polaka. Znane są w Polsce także inne, wierszowane przysłowia, oceniające obce nacje. Niekoniecznie przychylne. Na przykład: „Jak świat światem, nie będzie Niemiec Polakowi bratem”.

Wróćmy do Węgrów. Dzisiaj wielokrotnie wymienia się ich ojczyznę w polskich mediach. Z przyczyn politycznych. Co do mnie, to nie zajmuję się polityką, a fascynację naszych władz postacią Viktora Orbana uważam za żenującą. Ale ta uwaga nie odnosi się do węgierskiego narodu, jakże sympatycznie przedstawionego w cytowanym przysłowiu. Chcę zatem napisać, skąd wziął się ów wierszyk, czyli co tak naprawdę łączy Węgrów i Polaków.

Historycznie rzecz ujmując, owo pobratymstwo trwa już ponad tysiąc lat. W XI wieku Polska graniczyła z Węgrami. To dlatego, że tak zwane Górne Węgry obejmowały tereny dzisiejszej Słowacji. W roku 1108 Bolesław Krzywousty oraz król Węgier Koloman Uczony zawarli sojusz obronny. Pierwszy w historii obu narodów, ale nie ostatni. Ponad 200 lat później (1370) doszło do zawarcia Unii. Koronowano wówczas na Wawelu Ludwika Węgierskiego na króla Polski. Nie zamierzam kontynuować historycznego wykładu, ale wypadałoby jeszcze wspomnieć czasy Stefana Batorego. Był to Węgier Istvan Bathory, książę Siedmiogrodu, którego w roku 1575 koronowano na króla Polski. Podczas jego jedenastoletnich rządów nastąpiło wyjątkowe zbliżenie Polaków z Węgrami. Batory był człowiekiem wojny. Poważnie zreformował i unowocześnił polskie siły zbrojne, a w jego armii służyli obok siebie i Węgrzy, i Polacy. Wiele używanych wówczas węgierskich, wojskowych określeń funkcjonuje do dzisiaj. Podam, dla przykładu, kilka takich słów: hejnał, szereg, giermek, dobosz, albo czata.

A teraz trochę o czasach współczesnych.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.