Tamten feralny środowy wieczór i noc na długo zapadną w pamięci mieszkańców Wielbarka. Na ich oczach płonął budynek gimnazjum, który zaledwie kilka lat temu został gruntownie wyremontowany. Straty spowodowane przez pożar są tak duże, że szkoła nie nadaje się do użytku. „To miejsce dla nas, to nie tylko budynek, ściany, ławki, to część naszego życia” – napisali w przejmującym apelu uczniowie, prosząc o pomoc w jak najszybszym odbudowaniu obiektu. galeria >>

Tamten feralny środowy wieczór i noc na długo zapadną w pamięci mieszkańców Wielbarka. Na ich oczach płonął budynek gimnazjum, który zaledwie kilka lat temu został gruntownie wyremontowany. Straty spowodowane przez pożar są tak duże, że szkoła nie nadaje się do użytku. „To miejsce dla nas, to nie tylko budynek, ściany, ławki, to część naszego życia” – napisali w przejmującym apelu uczniowie, prosząc o pomoc w jak najszybszym odbudowaniu obiektu.

Pomóżcie nam wrócić do szkoły

ŁUNA NAD GIMNAZJUM

Wieczór i noc ze środy na czwartek (2/3 marca) zapiszą się w najnowszej historii Wielbarka jako jedne z najtragiczniejszych momentów. Po godzinie 20.00 robotnicy pracujący na budowie jednego z domów zauważyli dym nad budynkiem wzniesionego w 1927 roku gimnazjum. Od razu zaalarmowano straż pożarną.

– Zgłoszenie o tym, że płonie dach szkoły wpłynęło do nas o 20.37. W tej samej minucie zostały zadysponowane pierwsze zastępy straży – relacjonuje komendant powiatowy PSP w Szczytnie mł. bryg. Mariusz Gęsicki. Na nogi postawiono całą szczycieńską komendę. Ściągnięto wszystkich ludzi i sprzęt. W kolejnych minutach na miejsce pożaru dysponowano następne jednostki – w tym z Szyman, Lipowca, Jedwabna, a nawet z sąsiedniego powiatu nidzickiego – z Janowa. Kiedy jednak do Wielbarka dojechały pierwsze zastępy strażaków, niemal cały dach budynku stał już w ogniu. Z części wolnej od płomieni wydobywał się gęsty dym.

– Gdy dojeżdżaliśmy na miejsce wraz z towarzyszącym mi oficerem, już z lasu dostrzegliśmy taką łunę ognia, że od razu podjęliśmy decyzję o ściągnięciu kolejnych podnośników, które dojechały z Olsztyna i Nidzicy – opowiada komendant.

DRAMATYCZNA AKCJA

Wraz z przyjazdem straży rozpoczęła się akcja gaśnicza i wynoszenie wyposażenia oraz dokumentów z płonącej szkoły. Trzeba było to robić w ciemnościach, ponieważ w budynku odcięto prąd. W ratowaniu mienia strażakom pomagali nie tylko pracownicy gimnazjum, ale też zwykli mieszkańcy Wielbarka. W ciągu godziny obiekt został praktycznie opróżniony. Akcja miała jednak bardzo dramatyczny przebieg. W pewnym momencie płonące elementy dachu zawaliły się, odcinając trzem strażakom drogę ewakuacji. Komendant Gęsicki przyznaje, że przeżył wtedy chwile grozy.

– Wyglądało to naprawdę groźnie. Na szczęście udało się im odszukać zastawione tablicą okienko w szczytowej części budynku, przez które przy pomocy podnośnika zostali wyciągnięci – relacjonuje. Największą trudnością w prowadzeniu akcji była wysokość budynku. Stąd konieczność podjęcia działań aż z trzech podnośników. Kolejną przeszkodą okazał się brak możliwości podawania środków gaśniczych od wewnątrz – wejście do płonącej szkoły stwarzało zbyt duże ryzyko dla ratowników. Nie pomagały także warunki atmosferyczne – mróz spowodował, że zamarzło kilka hydrantów. Mimo to problemów z dostarczaniem wody nie było – na wszelki wypadek pobierano ją z pobliskiej rzeki. W sumie w akcji brało udział 18 zastępów straży oraz 14 samochodów gaśniczych.

– Przypominało to jedną wielką wojnę – podsumowuje komendant. Dodaje, że w ciągu jego przeszło dwudziestoletniej służby był to jeden z trudniejszych pożarów, głównie ze względu na konstrukcję płonącego budynku.

– Zdarzało się, że płonęły większe obiekty, ale gaszenie ich było łatwiejsze – mówi. Wrażenie zrobiła na nim postawa mieszkańców Wielbarka. Często przy takich zdarzeniach gapie przeszkadzają w prowadzeniu działań, stwarzając dodatkowe zagrożenie, lub komentując poczynania strażaków. W tym przypadku było inaczej.

– Dało się zauważyć ogólny smutek wśród ludzi. Każdy przecież chodził do tej szkoły. Widać było, że wiele dla nich znaczy – dzieli się swoimi spostrzeżeniami komendant, który urodził się w Wielbarku.

ŻYCIE LEGŁO W GRUZACH

Jedną z pierwszych osób, które dowiedziały się o pożarze był dyrektor Zespołu Szkół w Wielbarku, Jerzy Szczepanek.

– Wieczorem zadzwonił do mnie kolega i powiedział, że gimnazjum się pali. W tej samej chwili z okna domu zobaczyłem płomienie – relacjonuje. Zadzwonił pod numer alarmowy straży, ale ten był już zajęty, bo ciągle telefonowali pod niego inni mieszkańcy. Dyrektor przyjechał do szkoły jeszcze przed przyjazdem ratowników, pootwierał drzwi do prawie wszystkich sal, by ułatwić działania strażakom. – Została mi tylko jedna sala, gdzie ogień buszował już na całego – opowiada Jerzy Szczepanek. Jak mówi, był w szkole jeszcze około godziny 19.00, ale wtedy niczego niepokojącego nie zauważył. – Zawsze mam taki nawyk, że przejeżdżając obok wstępuję, by sprawdzić, czy światła są pogaszone, a okna pozamykane. Zdaniem dyrektora przyczyną pożaru na pewno nie było podpalenie czy zaprószenie ognia. Lekcje kończyły się zawsze o 15.00, a sprzątaczki pracowały w budynku do 18.00.

– Gdyby coś się działo, na pewno by zauważyły – mówi dyrektor. Pożar to dla niego bolesny cios.

– Szkoła to całe moje życie. Tamtego wieczoru legło w gruzach – nie kryje emocji Jerzy Szczepanek. Jednocześnie jest wdzięczny za pomoc mieszkańcom, którzy z dużym poświęceniem pomagali przy ratowaniu szkolnego wyposażenia oraz pracowali przy usuwaniu skutków pożaru.

– Należą im się za to ogromne podziękowania – mówi.

ODBUDOWA ZA 3 MILIONY

Ogień strawił cały dach gimnazjum oraz poddasze. Ze zgliszczy ocalała w zasadzie tylko jedna „kukułka”, od strony hali sportowej, symbolicznie podkreślająca ogrom zniszczeń. Mocno ucierpiały również sale na I piętrze. Dla społeczności Wielbarka pożar gimnazjum to ogromna strata, tym bardziej, że zabytkowy budynek kilka lat temu przeszedł generalny remont. Samorząd wydał na niego przeszło 2 mln złotych. Wymienione został wtedy wszystkie instalacje, okładziny, tynki, posadzki. Odnowiono elewację, wymieniono okna i położono nową dachówkę.

– Praktycznie poza ścianami wszystko było zrobione od początku – mówi wójt Wielbarka Grzegorz Zapadka. Podczas specjalnie zwołanej sesji (4 marca) wielbarscy radni zdecydowali o wprowadzeniu do budżetu 3 mln zł na odbudowę gimnazjum. Wójt zastrzegał jednak, że w grę może wchodzić również inna, znacznie gorsza opcja, czyli budowa zupełnie nowego obiektu. Stałoby się tak w przypadku, gdyby ekspertyza budowlana wykazała, że zniszczony przez ogień budynek trzeba rozebrać. Wówczas koszt byłby co najmniej dwa razy większy, a uczniowie nie mogliby rozpocząć nauki w nowej szkole od 1 września, co jest realne w przypadku odbudowy. Na szczęście jednak wstępne ustalenia specjalistów z dziedziny budownictwa są optymistyczne.

Wójt Zapadka liczy, że z pomocą odpowiednich instytucji uda się przyspieszyć procedury związane z załatwieniem niezbędnych formalności i odbudowa ruszy jeszcze w kwietniu. Wtedy gimnazjaliści wróciliby do swojej szkoły z początkiem nowego roku szkolnego. Gmina nie planuje zaciągnięcia kredytu na odbudowę. Pomoc finansową obiecał goszczący dzień po pożarze w Wielbarku wicewojewoda Jan Maścianica. Samorząd złożył również wniosek o wsparcie do MSWiA. Jeśli będzie rozpatrzony pozytywnie, gmina otrzyma środki m.in. na zakup materiałów budowlanych i pokrycie kosztów robocizny. Spalony budynek oraz znajdujący się w nim sprzęt były ubezpieczone.

– Ponieważ jednak szkoda nie jest całkowita, bo stoją mury, to pełnej kwoty ubezpieczenia pewnie nie dostaniemy – przewiduje wójt. Pomoc w odbudowie zadeklarowało już wiele miejscowych firm, w tym Swedwood, oraz osób fizycznych. Na wieść o nieszczęściu swoje obiekty szkolne wielbarskim uczniom gotowi byli udostępnić burmistrz Chorzel, wójtowie gmin Jedwabno i Szczytno oraz Janowo (powiat nidzicki). Sąsiednie samorządy zaproponowały także pomoc finansową i rzeczową.

CO Z UCZNIAMI?

Tuż po pożarze, w czwartek i piątek, zajęcia w gimnazjum zostały zawieszone. Od poniedziałku jego uczniowie odbywają lekcje razem z klasami IV – VI szkoły podstawowej. Dzieci z oddziałów I – III są wożone do oddalonej o kilka kilometrów podstawówki w Wesołowie. Zajęcia w Wielbarku z konieczności będą się odbywały na dwie zmiany – od godziny 8.00 aż do 19.00. Takie rozwiązanie obowiązywać ma do końca roku szkolnego.

BARDZO CHCEMY TAM WRÓCIĆ

Wójt Wielbarka przyznaje, że w związku z pożarem odczuwa wielki żal.

– To był najładniejszy budynek nie tylko w gminie, ale też jeden z ładniejszych w okolicy. Wyremontowaliśmy go wielkim wysiłkiem – mówi. Nie traci jednak nadziei, że uda się mu przywrócić blask. W podobnym tonie wypowiada się przewodniczący Rady Gminy Wielbark Andrzej Kimbar. – Już niedługo znów będziemy mogli podziwiać odbudowane gimnazjum– mówi z przekonaniem.

Następnego dnia po pożarze na ulicach Wielbarka oraz w internecie pojawił się poruszający apel uczniów o pomoc w odbudowie ich szkoły. To miejsce dla nas, to nie tylko budynek, ściany, ławki – to część naszego życia, która znikła z dnia na dzień (...) Kiedy dotarło do nas co się stało, zapragnęliśmy, by cofnął się czas ... Aby iść do biblioteki, gdzie zwykle odrabialiśmy lekcje, usiąść na swoich miejscach w ławkach, gdzie przesiadywaliśmy zwykle długie 45 minut. Teraz bardzo chcemy tam wrócić ... – piszą w swoim apelu wielbarscy gimnazjaliści.

Ewa Kułakowska/fot. M.J.Plitt, E. Kułakowska