Wydawać by się mogło, że prawidłowe umieszczenie numeru na domu to błahostka. Tymczasem wielu mieszkańców lekceważy ten obowiązek, narażając tym samym na szwank zdrowie a nawet życie swoje i najbliższych. Dobrze wiedzą o tym ratownicy medyczni, którzy często tracą cenne minuty i sekundy, próbując trafić z pomocą pod właściwy adres.
ZMORA POGOTOWIA
Nieoznakowane posesje to prawdziwa zmora pracowników pogotowia. Z problemem tym stykają się niemal każdego dnia. - Pod tym względem jest tragicznie – przyznaje Grzegorz Achremczyk, ratownik medyczny. Dotyczy to całego powiatu, a szczególnie domów jednorodzinnych oraz letniskowych, np. w Nartach, Spychowie, Kierwiku czy w Kobylosze. - Bywa też tak, że numer na budynku co prawda jest, ale wielkości palca, więc nie sposób go dojrzeć, albo zakrywają go gęste krzaki – mówi ratownik. Dodaje, że problem stanowi też bardzo skomplikowana numeracja stosowana w niektórych miejscowościach gminy Szczytno, gdzie obok cyfr arabskich umieszcza się rzymskie. Takie „łamańce” występują w Nowym Gizewie oraz na Lipowej Górze Wschodniej. - Błędem jest też podawanie nam podczas zgłoszenia, że mamy dojechać np. do domu z czerwonej cegły. Taki opis nic nie daje, zwłaszcza gdy wezwanie otrzymujemy w nocy, a do tego w okolicy znajduje się wiele takich domów – mówi ratownik. Według niego tylko około 20% posesji ma właściwe, widoczne z daleka oznakowanie. Ekipy pogotowia często tracą cenne dla życia i zdrowia pacjentów sekundy tylko z powodu niedbalstwa właścicieli nieruchomości. To wywołuje nerwowość zarówno po stronie ratowników, jak też wzywających pomoc.