Ponad 40 kilogramów grzybów znaleźli uczestnicy Pierwszych Powiatowych Mistrzostw w Grzybobraniu. Gmina Wielbark, organizator imprezy, postanowiła eksponować to, czym natura najobficiej ją obdarzyła.
Wielkie grzybobranie
Rankiem, w niedzielę 31 września do walki o tytuł grzybiarza - mistrza stanęły 23 osoby, w tym reporterka "Kurka".
- Wstępnie chętnych było więcej, bo zgłosiło się ponad 40 osób - powiedział "Kurkowi" główny organizator, dyrektor wielbarskiego GOK-u Arkadiusz Senderowski. - Nie wszyscy się stawili. Być może uwierzyli w pogłoski, że grzybów jeszcze nie ma.
Ci, którzy nie przybyli, mogą tylko żałować, bo zbiory okazały się ostatecznie całkiem niezłe.
Grzybiarze, wywiezieni autobusem w okolice Róklasu, spędzili w lesie trzy godziny, z różnym skutkiem penetrując leśne poszycie.
Łącznie znaleźli ponad 40 kilogramów grzybów. Niekwestionowanym mistrzem został 19-letni mieszkaniec Wielbarka Grzegorz Kłos, który, co prawda wspomagany przez młodszego o dwa lata brata Kamila, uzbierał ponad 11 kilogramów, zdobywając w ten sposób tytuł mistrza i główną nagrodę.
A było o co walczyć, bo za pierwsze miejsce organizatorzy zafundowali rower górski z różnymi gadżetami. Wicemistrzowi, którym został Eugeniusz Zadrożny, za znalezione 5,86 kg "darów lasu" przypadł w udziale odkurzacz, natomiast Mariola Bryska (5,70) za wywalczoną trzecią pozycję otrzymała elektryczną suszarkę do owoców i... grzybów.
Zbiorowo bezpieczniej
- Pomogła mi bardzo dobra znajomość lasu - powiedział "Kurkowi" zwycięzca zawodów. Już od najmłodszych lat, wraz z mamą, zbierali tu grzyby. - Ja to chyba zacząłem jeszcze siedząc u mamy "na barana" - żartobliwie stwierdza młodszy z braci - Kamil.
Zorganizowana, a do tego jeszcze nagradzana, forma grzybobrania, zyskała uznanie uczestników.
- Dowiedzieliśmy się o tej imprezie przypadkiem, kiedy wracaliśmy z urlopu i zatrzymaliśmy się w sklepie w Wielbarku - mówią amatorzy grzybobrania, którzy specjalnie na tę imprezę przyjechali ze stolicy zrywając się bladym świtem. - Bardzo nam się podobało i za rok na pewno znowu przyjedziemy, nie tylko we dwoje, ale większą ekipą.
Zbieracze oddawali się swej pasji pod czujnym okiem strażników leśnych, których zdaniem takie zorganizowane formy wypadów do lasu są dla tego ostatniego znacznie bezpieczniejsze.
- Wciąż jeszcze wiele osób po prostu nie szanuje lasu. Grzybiarze znaczą swój "szlak" śmieciami i śladami rozpalanych ognisk. Przy grupach, penetrujących lasy w sposób zorganizowany zagrożeń jest mniej, choćby dlatego, że pilnują się nawzajem. A chętnych na borowiki i kurki nigdy, szczególnie w wielbarskich lasach, nie brakuje - komentuje Stanisław Zapadka, strażnik leśny w Nadleśnictwie Wielbark.
Na wodzie i w powietrzu
Grzybobranie nie było jedyną konkurencją, jaką przygotowali organizatorzy. W powietrzu świstały kule, bo blisko 50 osób wzięło udział w zawodach strzeleckich. Dwa razy więcej było chętnych na pływanie w kajakach po Sawicy. Większość nagród (sprzęt AGD) zgarnęli przedstawiciele rodziny Tabaków, którzy aktywnie i licznie startowali we wszystkich możliwych konkurencjach.
Strzelanie i pływanie organizacyjnie przygotowało Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Wielbarskiej, a całą imprezę finansowo, kwotą 5 tysięcy złotych, wsparł powiat.
Nie tylko samochody
W Pasymiu czy Dźwierzutach odbywają się tradycyjne dożynki, Jedwabno ma swoje "Święto Chleba", a w Wielbarku powstało "wielkie grzybobranie z kajakami w tle", przy organizacji którego wykorzystano to, co gminie dała natura.
- Na duże, komercyjne imprezy gminy na pewno nie stać. "Wzięliśmy" więc to, co mamy pod ręką i dobrze wyszło - podsumowuje Arkadiusz Senderowski dodając, że "wielkie grzybobranie" wchodzi na stałe do kalendarza gminnych imprez i będzie się odbywało co roku w ostatnią sobotę bądź niedzielę sierpnia. - Może uda się dzięki temu na nowo utrwalić pogląd, że w wielbarskich lasach jest więcej grzybów niż kradzionych samochodów.
Halina Bielawska
2003.09.10