Fani słodkości mają właśnie swoje święto – tłusty czwartek, czyli jeden z sygnałów kończących powoli karnawał. W przyszłym tygodniu rozpoczyna się okres postny przed Wielkanocą.

Powiedział nam Bartek...Typowy dla naszej tłustoczwartkowej tradycji przysmak to oczywiście pączek, przyozdabiany na wiele sposobów (fot. 1 - pixabay.com) . Jeszcze na początku ubiegłego roku za skosztowanie jednej sztuki płaciliśmy niewiele – w dużych sklepach cena wynosiła poniżej złotówki. Ba, parę lat wstecz za złotówkę w tłusty czwartek można było nabyć i trzy pączki. No, może raczej wypieki przypominające pączki, ale jednak. Teraz ta przyjemność kosztuje znacznie więcej i obawiamy się, że tańsze czasy dla łasuchów mogą nie wrócić. W wielu cukierniach cena oscyluje od miesięcy wokół 5 złotych – tyle parę lat wstecz płaciło się w renomowanych punktach w Warszawie. Ba, ale co powiemy na 49 zł za pączka (z drobinkami złota) – tyle życzy sobie w swoim lokalu jeden z polskich celebrytów.

Pączki – choć wyglądające czasem inaczej od tych naszych – zna prawie cały świat. Nie tylko tłusty czwartek jest okazją do bicia pączkowych rekordów. Rejestruje je, rzecz jasna, Księga Guinnessa. Według danych z ubiegłego roku, w ciągu minuty da się spałaszować 6 sztuk pączków z dżemem (wyczyn pewnego Australijczyka), w ciągu niespełna 3 minut – aż dziesięć. Tej sztuki dokonała pewna Brytyjka niekoniecznie wyglądająca na osobę nadużywającą słodyczy. Jednemu z Amerykanów wystarczyło 11 sekund z haczykiem, by pochłonąć pączka bez użycia rąk. Dla ułatwienia wypiek został postawiony na sztorc. W przypadku bicia podobnych rekordów nie da się stosować przelicznika wykorzystującego tabliczkę mnożenia – zjedzenie np. trzydziestu pączków w ciągu pięciu minut byłoby zwyczajnie niebezpieczne.

Rekordy Guinnessa w pączkowej dziedzinie bito także w zupełnie innych czasach w niszczonej teraz przez wojnę Ukrainie. W styczniu 2012 we Lwowie na potrzeby kulinarnego festiwalu ułożono mozaikę z 7040 pączków. Po zatwierdzeniu rekordu smakołyki zostały rozdane i skonsumowane.

A może, gdy nadejdą trochę spokojniejsze – w tym cenowo – czasy, znajdzie się ktoś u nas, kto wystąpi z propozycją zorganizowania jakiegoś pączkowego konkursu? Tych, którzy w najbliższy piątek zaczną już tęsknić na pałaszowaniem pączków, pocieszamy, że na kolejny tłusty czwartek poczekamy niespełna rok – będziemy obchodzili go 8 lutego.

 

ZNAKI TROCHĘ BEZPAŃSKIE

Na temat znaków drogowych piszemy co pewien czas, licząc, że w tej materii coś się zmieni. Oznakowanie ulic i innych szlaków nie jest przecież jakąś ozdobą, bez której można się obyć. To sprawa poważna – niekiedy nawet życia i śmierci. „Kurek” pamięta telewizyjną migawkę sprzed paru lat – odwrócenie tablicy przez jakiegoś nieodpowiedzialnego osobnika doprowadziło do wypadku ze skutkiem śmiertelnym.

Jakoś nikogo z zarządzających naszymi arteriami nie obchodzą powyginane tabliczki z nazwami ulic – o tym pisaliśmy już dawno temu. Od paru tygodni w iluś miejscach w Szczytnie zobaczymy znaki przechylone. Tak jest chociażby na skrzyżowaniu ulic Konopnickiej i Akacjowej (fot. 2 ) czy pod jednym z naszych największych marketów (fot. 3). Siarczystych mrozów, które utrudniłyby podjęcie jakichś nieszczególnie skomplikowanych działań, raczej nie mieliśmy. Dziwnie wygląda także znak wykluczający – z pewnymi wyjątkami – ruch na remontowanej właśnie ul. Broniewskiego (fot. 4) . Wygląda to na ogólny tumiwisizm…

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.