Krzysztof Pawłowicz nadal jest radnym powiatu. Stało się tak dlatego, że podjęta w sierpniu przez jego kolegów z rady uchwała o wygaszeniu mu mandatu nie ma jeszcze mocy prawnej. Pawłowicz zaskarżył ją do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, który orzekł, że może jej nabrać dopiero po uprawomocnieniu się wyroku drugiej instancji, a ten jeszcze nie zapadł. Radny wystąpił już do przewodniczącej z przedsądowym wezwaniem o zapłatę zaległych diet.
MANDAT JESZCZE NIE WYGASŁ
- Wiedzia łem, że ta sprawa będzie miała taki finał – mówił Krzysztof Pawłowicz podczas ostatniej sesji Rady Powiatu (29 grudnia). Po kilkumiesięcznej przerwie wrócił do jej składu. W sierpniu, po uznaniu go przez sąd w Białymstoku za kłamcę lustracyjnego, radni powiatu podjęli uchwałę o wygaszeniu mu mandatu. Pawłowicz zaskarżył ją jednak do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Ten oddalił wprawdzie skargę, ale w uzasadnieniu stwierdził, że wygaśnięcie mandatu następuje dopiero z dniem uprawomocnienia się wyroku wyższej instancji, a od orzeczenia WSA przysługuje jeszcze skarga do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Do czasu rozpoznania odwołania radnego przez NSA uchwała Rady Powiatu nie może wejść w życie.
- Dlaczego starostwo, które ma tak świetną i kosztowną obsługę prawną, nie zastosowało przepisów prawa? – dziwił się Pawłowicz. Dodał, że liczy na korzystny dla siebie wyrok Sądu Najwyższego w sprawie lustracyjnej.
- Gdybym nie złożył skargi na uchwałę rady, to nawet po pomyślnym orzeczeniu sądu lustracyjnego do końca kadencji nie mógłbym być radnym – tłumaczył.
ŁABĘDZI ŚPIEW?
Starosta Jarosław Matłach wyjaśniał, że rada musiała podjąć uchwałę o wygaszeniu mandatu.
- My mieliśmy taki obowiązek, bo orzeczenie sądu w Białymstoku dotyczące lustracji było prawomocne – mówił. Wytknął przy okazji Pawłowiczowi to, że ten, jeszcze w listopadzie, po powrocie z odczytania wyroku w sądzie administracyjnym sam nie wiedział, czy jest radnym, czy też nie.
- Nie mogliśmy uznać pana za radnego, nie mając w ręku wyroku – przekonywał starosta.
Zachowanie Pawłowicza, a zwłaszcza kategoryczne żądanie wypłaty zaległych diet w wysokości 6,5 tys. zł, wywołało wzburzenie wśród niektórych radnych.
- Myślę, że po dzisiejszej sesji będzie pan usatysfakcjonowany, bo stojąc na pozycji przegranej osiągnął pan swój główny cel, czyli pozyskanie pieniędzy – komentował Jan Lisiewski. - Gołym okiem widać, o co w tym wszystkim chodzi – dodawał.
Pawłowicz odpowiadał, że zrobił to, na co pozwala mu prawo. - Wszyscy jesteśmy zobowiązani do przestrzegania konstytucji, a ona wymaga respektowania przepisów i ja tak właśnie zrobiłem – bronił się.
Na koniec sesji zaproponował, by radni obniżyli swoje diety.Na to jednak szanse są niewielkie.
- Kiedy był pan w Zarządzie Powiatu, głosował pan przeciw zmniejszeniu diet – przypomniał Pawłowiczowi radny Marek Kasprowicz. Do dyskusji włączył się też starosta.
- Proszę państwa, myślę, że jest to łabędzi śpiew naszego radnego Krzysztofa Pawłowicza – stwierdził z przekąsem.
- Łabędzie i gęsi uratowały Rzym - odpowiadał radny, nawiązując do znanej legendy, zapominając jednak, że była w niej mowa tylko o gęsiach.
Ewa Kułakowska